Pomijając wszelkie aspekty poboczne. Czy naprawdę w śledztwie wystarczy zidentyfikować naocznie denata, żeby potwierdzić jego tożsamość?! Nie robi się żadnych badań krwi, testów DNA itp? Szacki stwierdził, że trup w beczce to Budnik i już?! Wierzymy panu na słowo?
Też kompletnie nie rozumiem jakim cudem oni uznali że ten facet w beczce to jest Budnik, Taki znany społecznik byłby dobrze znany z twarzy wielu osobom, pojawiałby się w mediach itd, na jakiej podstawie wszyscy uznali że zamordowany mężczyzna to jest Budnik. Czy podczas sekcji zwłok by nie wyszło że to jest jakiś bezdomny? Przecież na tym opiera się cały twist fabularny w tej książce. MIłoszewski w swojej powieści też nie tłumaczy tego w sposób wiarygodny. Chyba że ja czegoś nie rozumiem.