Teoretycznie mogło by być ok, ale wyszło jakoś tak bezpłciowo...
Lata 50 te, para osiemnastolatkó bierze ślub, mają dzieciaka. Oczywiście był to cienki pomysł. Ona siedzi z dzieckiem, on pracuje w pocie czoła. Gdzie w tym fun, który powinni mieć nastolatkowie?
No i pojawiają się kłopoty...
Wygląda to dość nijako, zagrane jest jedynie ok, reżyserii Bakshiego o dziwo zupełnie brak charakteru, werwy, polotu. Ogląda się to bez bólu, ale też i bez przyjemności. Sprawia to wrażenie przeciętnej produkcji telewizyjnej.
Podpisuję się pod tytułem, obejrzałam ze względu na tych dwoje. Film słabiutki, faktycznie pomysł jakiś był, młodzi ludzie nieradzący sobie z "dorosłymi" obowiązkami, których przerasta codzienność - można było z tego wykrzesać coś ciekawszego, tymczasem jakieś to było męczące. Gdyby nie ładna buźka młodziutkiego Jareda, chyba nie dotrwałabym do końca ;)