Na poczatku Solomon mowi ze nie chce przetrwac, ze chce zyc. Szybko jednak godzi sie ze swoim losem i spokojnie zbiera bawelne, przyjmuje chloste, gra na skryzpcach. Nie probuje nawet raz przy kilku nadarzających sie okazacjach uciec, czy powstrzymac oprawcow. Przeciez tylko my widzowie wiemy ze w koncu bedzie wolny, a on spokojnie czeka na ocalenie jakby tez to wiedzial.
Biernosc bohatera jest tak porazajaca, iz zaczynam podejrzewac rezysera, ze chcial nam powiedziec, ze wlasnie tacy sa czarni i na taka role w swiecie zasluguja :D kto wie ? :)