Pomysły skradziono z "Szaleńców", "Świtu żywych trupów", "Powrotu żywych trupów", "Martwicy mózgu", z książki "Jestem legendą" i pewnie jeszcze z paru innych źródeł. Najbardziej zastanawiają mnie zombie z tego filmu. Niektóre zachowują się jak typowo romerowskie, ale większość stara się raczej udusić swoje ofiary (tylko gdy są w grupie to rzucają się na ludzi kupą i zaczynają ich jeść). Jest nawet walka wręcz z zombie, który chyba zapomniał, że istnieje coś takiego jak rigor mortis. Niektóre zombie biegają i skaczą, inne snują się powoli. Każde można zabić z broni palnej - jednak nie trzeba trafiać je w głowę. Niektóre zombie potrafią nawet nadal mówić (jeden na koniec jest nawet wyjątkowo elokwentny)! Na szczęście chociaż pod względem charakteryzacji i scen gore film stoi całkiem dobrze. Jest w nim też parę zadziwiająco głupich scen, które umilają seans. Jedyną sceną wartą zapamiętania jest ta z głową zombie wylatującą z zamrażarki.
Ale głupotę walnąłem. Nie wiedzieć czemu, kiedy pisałem ten komentarz, wydawało mi się, że "Martwica mózgu" została nakręcona w '85. Czyli Fulci i spółka nie ściągnęli z niej pomysłu na dziecko zombie. W każdym razie zapomniałem wspomnieć, że w filmie są co najmniej dwie sceny ataku ptaków zombie (sic!).
Do najlepszych filmów o zombie jakie widziałem to nie należał. Najbardziej raziła chyba niekonsekwencja w kreowaniu wizerunku zombie. A co do dziecka zombie to najstarszy film jaki widziałem z takim pomysłem to The Children z 1980.