Szkoda zmarnowanego potencjału aktorskiego. Zbiór scenek, jak w filmie dokumentalnym. Zabrakło pomysłu na spójną całość. Może gdyby z jednego dziecka stworzyć narratora, ukazać to z jego perspektywy, byłoby to strawne. A tak wyszła kinowa 'zupa nic' i w formie i w treści. Żyłem w tamtych czasach, nawet jeździłem na handel do różnych krajów demoludów i jakoś mnie ten film nie przekonał, nie oddał realnej atmosfery tamtych czasów. Obraz jest fatalnie ugrzeczniony. Zdjęcia sztucznie ocieplone. Wszystko wtedy wyglądało o wiele gorzej, było tragiczniejsze, pijaństwo było masowe. Dosłownie 1 każdego miesiąca leżeli na ulicach ludzie w garniturach (umysłowi), a 10 każdego miesiąca fizyczni. Tak, leżeli na ulicach po wypłatach, były zarzygane ulice, podwórka i klatki, w Dzienniku tego nie pokazywali, ale kto wtedy żył, to to pamięta. Człowiek uczciwy był wtedy UPODLONY. To był największy grzech komunizmu, jeżeli ktoś chciał żyć nie głodując, to musiał kraść, oszukiwać, przemycać, dawać łapówki lub zapisać się do partii. Ten system obryzgał g...m każdego, co symbolicznie oddaje ostatnia scena filmu "Miś". Tutaj cała para poszła w scenografię, nawet udaną, chociaż rażą te wąskie, lub bliskie kadry. Jak ktoś chce zobaczyć jak się ubierali i jakie meble mieli wtedy ludzie w domach, to może obejrzeć. Nie udało się jednak oddać prawdziwej atmosfery tamtych czasów, tragizmu, pułapki w której wszyscy tkwili, beznadziei.