Ole Bornedal chciał tu dużo zmieścić, dramat o przeżywaniu kryzysu wieku średniego, romans, kryminał i thriller, i nic z tego nie wyszło, a thriller to pozostaje tylko na papierze, bo napięcia w tym filmie nie ma nawet przez sekundę, a tandetne wstawki z freekiem na wózku inwalidzkim mogą tylko wzbudzić grymas politowania lub zażenowanie.
Film sobie tak płynie, przypominając jakieś telewizyjne dramaty obyczajowe w stylu telenoweli, z kompletnie nieciekawie zarysowanym wątkiem kryminalnym w tle. Płynie sobie tak godzinę i 10 minut, więc człowiek traci w ogóle nadzieję, że ten nieangażujący motyw kryminalny ma jakiekolwiek znaczenie dla fabuły.
I wtedy Bornedal z subtelnością drwala do niego powraca, serwując nam 10. minutowy sensacyjny finał, będący tak toporną, idiotyczną tandetą, której nie powstydziłby się Patryk Vega.