Na scenę wpełzł z Łazuką pod rękę jakiś dziad, który sprawiał wrażenie, jakby niezbyt ogarniał co się w okół niego dzieje. Popełzł pod mikrofony, mruknął "o kurcze", po czym oznajmił że jest wzruszony i płakać mu się chce. Dostał za to owację na stojąco. Nic już więcej nie powiedział, tylko błądził oczami po sali.
Czy ktoś mi wytłumaczy o co chodziło?!