Piotr Czerkawski

Wariacje Kunderowskie – żegnamy autora "Żartu"

Hotspot
/fwm/article/Wariacje+Kunderowskie+%E2%80%93+%C5%BCegnamy+autora+%22%C5%BBartu%22+FILMWEB-151467 Getty Images © Eamonn M. McCormack
Filmweb A. Gortych Spółka komandytowa
https://www.filmweb.pl/fwm/article/Rozmawiamy+z+Idrisem+Elb%C4%85+o+%22Lutherze%22+i+byciu+DJ-em-131429
WYWIAD

Rozmawiamy z Idrisem Elbą o "Lutherze" i byciu DJ-em

Podziel się

Może kiedyś i zagra Jamesa Bonda, ale na razie po raz kolejny rozwiązuje zawiłe sprawy jako twardy londyński policjant John Luther.

Idris Elba, miłościwie nam panujący na tronie najseksowniejszego faceta na świecie, po równo dzieli swój czas na małym i dużym ekranie. Może kiedyś i zagra Jamesa Bonda, ale na razie po raz kolejny rozwiązuje zawiłe sprawy jako twardy londyński policjant John Luther. Z brytyjskim aktorem rozmawiamy o ciężkiej harówce na planie i o tym, jak muzyka łagodzi obyczaje. Piąty sezon serial "Luther" można już oglądać w HBO GO, a poprzednie cztery – na BBC First.

***

Bartosz Czartoryski: Czy czujecie się zobligowani, aby kolejnym sezonem przebić poprzedni?

Idris Elba: Nie jestem pewien, czy zawsze chodzi o przebicie tego, co się zrobiło. Powiedziałbym raczej, że istotniejsze jest dorównanie samemu sobie i próba poprawienia niedociągnięć.

A to nie to samo?

Pewnie tak! Ale na szczycie listy zadań zawsze znajduje się chęć zaproszenia publiczności do pewnej gry i udowodnienie ludziom, że stać nas na coś jeszcze bardziej złożonego. Jedyne, czego nie chcemy zmieniać, to – że tak powiem – kod DNA serialu.

Co to takiego?

Pewien schemat fabularny. Czyli mamy morderstwo, mamy sprawcę i, wreszcie, mamy Johna, który rozwiązuje sprawę. Jednak z każdym odcinkiem jego historia staje się coraz bogatsza i bardziej pogmatwana. Tyle że nie sztuką jest zapleść węzeł, sztuką jest go rozwiązać, kiedy ma się do dyspozycji tylko godzinny odcinek. I nie zmęczyć przy tym widza.

Ostatni sezon liczył tylko dwa odcinki.

Za mało, prawda?

Zdecydowanie.

Decyzja ta wynikła z tego, że zawsze chciałem nakręcić film o Johnie, a to była chyba najbliższa mu forma, na jaką w danej chwili mogłem liczyć. Trudno jednak usatysfakcjonować widza, kiedy oferuje mu się jedynie dwa odcinki. Sześć to z kolei za dużo. Dlatego teraz nakręciliśmy cztery.

Od jakiegoś czasu jesteś nie tylko aktorem, ale i producentem.

Nieczęsto dobry serial udawało się przekuć na dobry film (...), ale dzisiaj telewizja nie ustępuje już kinu.
Idris Elba
Tak, to prawda. Oznacza to, że mam więcej do powiedzenia na planie i poza nim, lecz niekoniecznie w kwestiach artystycznych, raczej biznesowych. Angażowałem się bardziej w decyzje odnośnie do tego, kto i przy czym z nami pracuje. Wziąłem sobie do serca krytykę, że zbyt łatwo pozbywamy się postaci kobiecych i dzięki mojemu stanowisku mogłem coś na to poradzić.

Czyli masz więcej na głowie?

Owszem, teraz pracowałem przy serialu od samego początku, uczestniczyłem w tym procesie od pierwszego dnia aż do ostatniego. Pewnie nie powinienem tego mówić głośno, lecz raczej na pewno będzie to finałowy sezon "Luthera", a jeśli jeszcze kiedyś John powróci, to na duży ekran.

Nie jest to łatwe zrobić film z serialu.

Faktycznie nieczęsto dobry serial udawało się przekuć na dobry film i istnieją ku temu powody, ale dzisiaj telewizja nie ustępuje już kinu. Chcę pozostać lojalny wobec wiernej widowni, lecz także przyciągnąć nową, pamiętając, że pełny metraż rządzi się jednak odmiennymi prawami.

Lubisz występować w kinie akcji?

Ostatnimi czasy faktycznie grywam sporo ról twardzieli, ale to na pewnym pierwotnym poziomie wyzwalające. Staram się przy tym nie zapominać o fabule, lubię niespodzianki, złożone intrygi, rozwój postaci. Bo może się zdziwisz, ale John nie jest już tym samym facetem, co ostatnio. Nie czuje wewnętrznego rozdarcia, nie zastanawia się, czy nadal powinien być policjantem, czy też sobie odpuścić. Osiągnął spokój, choć to dalej skonfliktowany człowiek.



John Luther to niełatwa rola. Masz jakiś sposób na zmierzenie się z nią?

Często spotykam się z porównaniami, że John to Batman, a Londyn to jego miasto, Gotham.
Idris Elba
Czuję, gdy powinienem znowu powrócić do tej roli. Nigdy nie zrobiłbym tego, jeśli wszystko by u mnie grało, świeciłoby słońce i czułbym się szczęśliwy. Wtedy bym to popsuł. Ale kiedy kończy się lato, przychodzi jesień albo zima, mam podły nastrój i pojawia się odpowiednia pora, żeby zagrać Johna. Oczywiście trochę to ubarwiam, lecz faktycznie kręcimy nocą, spędzamy sporo czasu na zimnie, psioczymy na swoją pracę, a potem wstajemy rano i znowu robimy to samo. Pamiętam, że gdy kręciliśmy pierwszy sezon, sporo czasu spędzałem w barach, aby odreagować. Dzisiaj jestem starszy i mądrzejszy, ale nadal potrzebuję ujścia. Jest nim dla mnie muzyka. Ciężko się pozbierać po kilku tygodniach zdjęć, gdy ma się do czynienia z mordercami i pasmem nieszczęść.

Czy istotny dla obrazu tego świata jest według Ciebie kolor skóry Johna?

Nie, absolutnie. Praktycznie nie odnosimy się tu do kontekstu rasowego. Nie ma to znaczenia i nigdy nie mówimy o tym bezpośrednio, choć nie odrzucam takiej perspektywy. Bo o pewnych kwestiach nie trzeba krzyczeć, żeby je zaakcentować. Słyszałem, że policjanci lubią nasz serial, bo pokazujemy wyidealizowany obraz służb, gdzie są dobrzy i źli, a nie czarni i biali.

Prócz Luthera głównym bohaterem serialu jest samo miasto, Londyn.

Londyn to specyficzne miejsce, gdzie grasował chociażby Kuba Rozpruwacz, miasto było świadkiem wyjątkowo paskudnych zbrodni. Ale jest coś jeszcze – Batman.

Batman?

O tak, często spotykam się z porównaniami, że John to Batman, a Londyn to jego miasto, Gotham. Lecz prawda jest taka, że faktycznie chcieliśmy przenieść na ekran pewną komiksową wrażliwość. Dlatego zachwycamy się na ekranie Londynem, celebrujemy jego chłód.

Odreagowujesz przy konsolecie. Od niedawna grywasz swoją muzykę na dużych imprezach.

I jest to dla mnie nowe doświadczenie, coś niesamowitego. Choć całe życie gram muzykę, to dopiero od paru lat jestem zapraszany na podobne imprezy, występuję jako DJ w klubach. Jeszcze nie tak dawno nikt nie brał mnie na serio, nie mogłem przebić się w tej branży.

Łatwiej być aktorem czy DJ-em?

Chyba trudniej być DJ-em. Masz przed sobą parę tysięcy ludzi, robisz swoje i od razu widzisz, czy ludziom się to podoba. Z filmem czy serialem trzeba czekać na recenzje, tu wszystko jest jasne od razu. Coraz mniej dziwi, że aktor zajmuje się muzyką, a muzyk aktorstwem, publika przyzwyczaja się do znoszenia tradycyjnych ograniczeń. Ostatnio nakręciłem też "In the Long Run", serial komediowy, co było dla mnie niezwykle odświeżające. I zrobiłem kolejny projekt, dla Netflixa.

"Turn Up Charlie"
Mówisz o "Turn Up Charlie"?

Tak.

Czyli serialu o DJ-u!

Owszem, bohaterem jest DJ, ale to raczej historia faceta próbującego poukładać sobie życie i mimowolnie wikłającego się w przeróżne, niełatwe do ogarnięcia związki. To serial o relacjach międzyludzkich.

Zdarzało Ci się grać rozmaite role: detektywa, komiksowego boga, Nelsona Mandeli...

Ostatnia była ogromnym zaszczytem. Czuję się w RPA jak syn tej ziemi, jestem tam mile widziany. Spędziłem noc na Robben Island, gdzie Mandela był przetrzymywany, co niektórzy mieli mi za złe, uważali, że nie powinienem był tego robić. Lecz musiałem, aby choć trochę zrozumieć, przez co przeszedł. I było to dla mnie przerażające, chociaż niezbędne doświadczenie. Nigdy tego nie zapomnę.

Co jeszcze chciałbyś móc zagrać?

Może zabrzmi to dziwnie, ale zawsze chciałem zagrać dwóch ludzi w jednym ciele. Mógłbym się kiedyś z czymś takim zmierzyć. Różne osobowości prowadzące ze sobą pewną grę...

Ciekawi mnie jeszcze coś: nie kusiło Cię, żeby zabrać do domu płaszcz Johna?

Mamy na planie kilka takich płaszczy, ale żadnego nie mogę sobie powiesić w szafie, bo wszystkie od razu po zdjęciach zamykane są w magazynie, razem z innymi rekwizytami, jest tam jak w muzeum. Zresztą i tak nie chciałbym mieć go u siebie.

A to czemu?

Bo przynosi pecha!
13