W pierwszym "Gladiatorze" Ridleya Scotta Maximus pyta "czy nie bawicie się dobrze?", a my zostajemy skonfrontowani z prawdą o tym, dlaczego w ciągu filmu odwiedzamy Koloseum. Scott wie, że nie jesteśmy tam po refleksję nad kulturą Rzymu, tylko po to, by zobaczyć z bezpiecznego dystansu nasze najmroczniejsze pragnienia. Ale jest zbyt doświadczonym reżyserem, żeby dać się przyłapać na paraleli z naszymi czasami. Pozwala światu "Gladiatora II" przemówić za siebie, raz jeszcze pokazując nam, kim jesteśmy, po prostu zapraszając nas na szaloną przejażdżkę. Dlaczego w Koloseum są rekiny? Bo się ich domagamy – i Scott po mistrzowsku je nam dostarcza. Kiedy ujawnia, w jaki sposób gry są wykorzystywane do manipulowania opinią publiczną, nie możemy nie dostrzec na piasku cieni naszej własnej publicznej areny, napisał Christopher Nolan.
Niczym najlepsze długo wyczekiwane kontynuacje "Gladiator II" musi być jednocześnie remakiem i sequelem. Dowodem wielkości Scotta jest, że udaje mu się zrównoważyć intymny patos oryginału z ekspansjonistycznymi wymogami sequela i jego naczelnego tematu, wykorzystując lata doświadczeń do kontrolowania tonacji. Scott podnosi poprzeczkę w kwestii inscenizacji akcji – jego niesamowite, spostrzegawcze, wielokamerowe mise-en-scène (zupełnie inne niż w oryginale) po mistrzowsku formuje akcję w jedną przejrzystą sekwencję za drugą, a nam opadają szczęki. Chodzi nie tylko o to, żeby nas zabawić, ale też uświadomić nam temat filmu. Niewielu filmowców pracowało kiedykolwiek w tak niewidzialny sposób na tak wielu poziomach. Od "Blade Runnera" przez "Thelmę i Louise" po "Gladiatora II" wizualna gęstość twórczości Scotta wspiera jego tematyczną klarowność, dodał reżyser.
Pomimo jego sukcesu wkład Scotta w ewolucję języka kina nigdy nie został należycie doceniony. Wizualne innowacje, które wniósł do kina on i inni reżyserzy z brytyjskiego świata reklam lat 70. były często lekceważone jako powierzchowne. Ale krytykom tamtych lat umknęło sedno – stylowe zdjęcia i drobiazgowa scenografia dodały nową głębie wizualnemu językowi kina. To mise-en-scène, które mówiło nam, jak żyje się w świecie pokazanym na ekranie. Nigdy nie było to tak wyraźne jak w otwierającym ujęciu "Gladiatora II", kiedy dłoń Paula Mescala delikatnie przesypuje ziarno zebrane z falującego zboża oryginalnego filmu, puentuje Nolan.