Już w sobotę dowiemy się kto zdobędzie główną nagrodę Złotych Lwów na jubileuszowym festiwalu filmowym w Wenecji. Spytaliśmy, obecnych w tam dziennikarzy i krytyków filmowych, o to, jakie filmy podobały im się najbardziej, jaki obraz ich zdaniem powinien wygrać, a jaki zapewne wygra.
Największe szansę na nagrodę wydaje się mieć tunezyjski film
"La graine et le mulet" Abdellatifa Kechiche'a.
Zdaniem
Tadeusza Sobolewskiego z Gazety Wyborczej, to obraz bliski kinu
Kena Loacha, czy
Mike?a Leigh. Dający poczucie uczestnictwa, komitywy, szczególnej solidarności z bohaterami. Budujący napięcie, w oparciu o pozornie małe wydarzenia, które urastają do rangi metafory.
Magdalena Michalska z Dziennika uważa, ze ten film to murowany kandydat, bo to film bardzo festiwalowy, kameralna opowieść z wątkiem emigrantów w tle, kino prostych emocji, nawiązujące momentami do tradycji duńskiej Dogmy. Film, który miałby duże szanse wygrania festiwalu w Berlinie, z jego zacięciem społecznym i politycznym, a do którego, zdaniem Michalskiej, Wenecja powoli się upodabnia.
Wtóruje jej Mariola Wiktor, podkreślając, że prostota narracji, brak zadęcia, plus kinowa egzotyka, jaką wciąż pozostaje dla nas Afryka, mogą sprawić, że film Kechiche?a doczeka się głównej nagrody. Zdaniem Wiktor, jury ująć może bezpretensjonalność tego obrazu, mocno kontrastująca z manierycznymi, jej zdaniem, a obecnymi na festiwalu, obrazami starych mistrzów (
Eric Rohmer,
Brian de Palma )