Już 5 grudnia światowa premiera serialu "Spartacus: House of Ashur", w którym będziemy mogli oglądać losy Ashura, znanego już ze "Spartakusa: Zemsty". Choć tam bohater zginął, w nowej produkcji zobaczymy alternatywną wersję wydarzeń, w której Ashur nadal żyje. Ponownie wcieli się w niego Nick E. Tarabay, a za serial odpowiedzialny jest Steven S. DeKnight. Tarabay i DeKnight o serialu
Getty Images © Randy Shropshire DeKnight i
Tarabay wzięli ostatnio udział w sesji Q&A, w której opowiedzieli co nieco o serialu.
Twórca stwierdził, że przez lata nie znalazł granicy, której nie byłby gotów przekroczyć i tym razem również nie zamierza tonować swojej wizji. Możemy więc spodziewać się brutalnych walk, slow motion i teatralnych dialogów, opisywanych jako połączenie
Szekspira i "
Conana barbarzyńcy".
Tamte czasy były bardzo brutalne i hedonistyczne - cieszę się, że Lionsgate i Starz nie prosili mnie, żebym zrezygnował z jakiegoś pomysłu.
DeKnight dodaje, że jest dumny z nowej bohaterki, gladiatorki.
Nick E. Tarabay w trakcie spotkania z fanami i mediami zdradził, że zanim ruszyły zdjęcia, cała obsada przeszła miesięczny "obóz", odbywając codziennie kilka godzin treningów walki, zapasów, jiu-jitsu czy pracy z bronią. Aktor przyznał też, że choć w serialu nie brakuje scen nagości i erotyki, dziś kręci się je w zupełnie innych warunkach niż 15 lat temu. Na planie obecni byli koordynatorzy intymności, z których wsparcia mogli korzystać wszyscy chętni. Jednocześnie aktor uważa, że w pewnym momencie można się przyzwyczaić do kręcenia scen wymagających bycia nago.
Co ciekawe, jeszcze przed premierą pierwszego sezonu twórca zaplanował kolejne rozdziały historii. Drugi sezon jest napisany, a cała opowieść ma potencjał na to, by kontynuować ją przez nawet siedem lat.
"Spartacus: House of Ashur" - zwiastun