Teraz to samo jest z Jasonem. Wyrażenie "film ze Stathamem" praktycznie mówi wszystko o filmie, kolejny taśmowy produkcyjniak z identyczną rolą główną i małoistotną fabułą. Bronią się tylko filmy, gdzie Statham nie gra głównej roli.
Szkoda, bo na początku kariery fajnie grał w znakomitych angielskich, gangsterskich filmach.
Nie chodzi mi o to że filmy Jasona są złe (bo nie są) a o to, że Statham się zaszufladkował. Po prostu, niczym Seagal, gra w praktycznie identycznych fabułach identycznego bohatera. Na szczęście jego nazwisko jest jeszcze gorące a i widzowie lubią taki typ postaci które on gra. Zwykły, sprawny fizycznie, twardy człowiek a nie jakiś superbohater.
Seagal za to kompletnie się stoczył z klasy B do C-D. Jakiś czas temu oglądałem z nim jakiś świeży film, o którym pisali że to powrót Seagala a ten film to była kupa.
Filmy z Lundgrenem skończyłem oglądać 25 lat temu.
Przewagą Jasona jest chociaż to, że jego filmy w porównaniu z Seagalem są niezłe/dobre chociaż przeważnie nie ma w nich nic zaskakującego.
Mimo to potrafi odnaleźć się np. w komedii, w Koliberze w większości nie był twardzielem tylko zagubionym facetem.
Na rozkładzie kolejne akcyjniaki, ale to dobrze. Dla mnie Statham to gwarancja solidności jeśli chodzi o kino akcji. Mało kto wg mnie posiada taką powtarzalność w filmach z akcją. Może jest to właśnie skutek, charakterystyki Jasona, która idealnie wpisuje się w takie kino. Jeśli chodzi o klasyczne kino akcji to został on praktycznie sam, bo reszta to totalny śrut dla amerykańskich ośmiolatków.