Robert Gawliński 

5,0
64 oceny gry aktorskiej
Robert Gawliński
Robert Gawliński przyszedł na świat 31 sierpnia 1963 roku w Warszawie. Dorastał na warszawskim Grochowie, dzielnicy, która nie cieszyła i nadal nie cieszy się najlepszą reputacją. Ojciec opuścił rodzinę, gdy przyszły rockman miał zaledwie 7 lat. Wychowywała go matka, a męskim autorytetem stał się dziadek.

Muzyka towarzyszyła mu od najmłodszych lat. Jako trzylatek uśmiechem reagował na pieśni operowe i piosenki Jaremy Stępowskiego. Gdy nabrał muzycznej świadomości, porwały go dźwięki wydobywane przez Czesława Niemena. Pierwszy publiczny występ nastąpił, gdy był w drugiej klasie podstawówki.



Mogłoby się wydawać, że Robert był aniołkiem. Występ na akademii nie powinien jednak nikomu zamydlić oczu. Gawliński - uczeń był dwukrotnie wyrzucany ze szkoły. Płazem uszły mu zamachy na szkolnego woźnego, który - jak to często osobnicy wykonujący ten zawód - za dziećmi nie przepadał. Jednak mury szkoły opuścił za pobicie kolegi z klasy. Bójkę wygrał. Później obwiesił się paciorkami. "Make peace, not war". Został hipisem. I - o zgrozo - trafił do szkoły, gdzie z takim stanem ducha zupełnie nie pasował. Rządziła tam bowiem bandyterka. Ale do trzech razy sztuka. Trzecią szkołę udało mu się skończyć.

W ósmej klasie założył pierwszy zespół rockowy. Nazwa kapeli zapewne odzwierciedlała jego ówczesny stosunek do świata: Gniew. Zespół przetrwał trzy lata. Już jako nieco dojrzalszy muzyk stanął na czele Nieustraszonych Łowców Wampirów. Nie byli jednak na tyle dojrzali, by ich kaseta demo zauroczyła jurorów najważniejszego festiwalu dla młodych muzyków. Okres szkoły średniej upływał więc pod znakiem kolejnych muzycznych projektów. Tuż przed maturą - dokładnie w sylwestra 1982 roku - okazało się, że Gawliński pojawił się w nowo powstałej kapeli - Madame.



Gawliński jest także cennym łupem dla prasy kolorowej. A to ze względu na jego niezwykle udany - jak często można przeczytać - związek małżeński z Moniką, od wielu lat menedżerką tak zespołu, jak i w przypadku solowych prób samego Roberta. Już sam początek znajomości to materiał na scenariusz filmowy. Monika stała się fanką Roberta od chwili, gdy usłyszała kompozycję "Największa orkiestra świata" wspomnianej grupy Madame.

Fakty te świadczą, że Gawliński to typ romantyka, do którego nie bez powodu wzdycha tysiące nastolatek. Potrafi jednak ująć i kobiety starsze, te marzące o szczęśliwej rodzinie i macierzyństwie. W końcu Robert nie próbował wykręcać się od uczestnictwa w zajęciach szkoły rodzenia (!!!). Szczęście było podwójne, gdy na świat przyszło dwóch synów - bliźniaków Beniamin i Emanuel. Jednak rodzina Gawlińskich nie tylko przeżywała wzloty. Były też upadki. Dochodziło do kłótni, rękoczynów. Najpoważniejszy kryzys - dużo istotniejszy niż błahe małżeńskie kłótnie - Gawliński przeżył dwa tygodnie przed ślubem. Ceremonię chciał nawet odwołać. Wszystko dlatego, że podczas rutynowego badania usłyszał, że… "ma raka". Dokładniej: guz przysadki mózgowej. Dla niespełna dwudziestopięcioletniego optymistycznie patrzącego w przyszłość mężczyzny było to jak wyrok śmierci.



Całą Polskę opętała "wilkomania". Był rok 1992. Wszystkie rozgłośnie "kupiły" Wilki. Nie byli ani zbyt "popowi", ani zbyt "rockowi", ani zbyt "alternatywni". Niektórzy traktowali ich twórczość jakby mieli do czynienia z mistykami. Niewątpliwie odnieśli największy sukces początku lat 90.


Co najciekawsze, Robert długo poszukiwał właściwych muzyków, a płytę nagrał przy pomocy jednych z najlepszych muzyków sesyjnych. Koncerty, wspólne przeżycia ustabilizowały w końcu jego skład: poza Gawlińskim znaleźli się tu gitarzysta Mikis Ciupas, basista Marek Chrzanowski, perkusista Marek Szyszko i klawiszowiec Michał Rollinger. Sprzedali 200 tysięcy egzemplarzy pierwszej płyty. To był prawdziwy debiut!
Jednak Wilki dość szybko popełniły błąd. Być może chcąc wykorzystać tę ogromną falę popularności już w kolejnym roku wydali album "Przedmieścia". Na poziomie, ale zbyt stonowany w stosunku do olśniewającego poprzedniego albumu. Kolejny "Acousticus Rockus" został doceniony właściwie tylko przez branżę. Dwa lata później jak sami stwierdzili - "rozeszli się w różnych kierunkach". Jak na wilki przystało. W końcu nie cały czas żyje się w stadzie.



Robert postawił na solowe projekty. Dzięki temu nie znikał z naszej sceny, a już pierwszy krążek "Solo" przyniósł mu wówczas o wiele bardziej prestiżowe nagrody rodzimego przemysłu muzycznego.

Chciał być człowiekiem renesansu. I nim był. Nie ograniczał się jedynie do muzyki, choć też nie zatrzymał na jednym albumie (w solowym dorobku ma także "Kwiaty jak relikwie" i "X"). Zobaczyliśmy go w filmie "Wojaczek", gdzie wcielił się w postać Edwarda Stachury. Na początku otrzymał nawet propozycję zagrania tytułowej roli. Nie mógł jednak pogodzić życia rockmana, koncertów, nagrywania kolejnej płyty z oddaniem się do całkowitej dyspozycji reżysera Lecha Majewskiego. Dlatego zagrał mniejszą rolę. Najwyraźniej zasmakował w aktorstwie. Na tyle, że długo rozważał przyjęcie roli podziwianego Jima Morrisona w spektaklu "Jeździec burzy" Arkadiusza Jakubika. Na deskach stołecznej Rampy jednak nie stanął, za to podjął inne teatralne wyzwanie. Napisał muzykę i zagrał jedną z ról w "Hamlecie" wystawionym w teatrze Ochota.



Po sześciu latach samotnych wojaży Wilki znów były razem. Muzycy spotkali się w programie "Szansa na sukces". Rok później weszli do studia. Pracowali długo, ale było warto. W dniu 39 urodzin Gawlińskiego ukazał się krążek "4". A cała Polska znów śpiewała przebój Wilków. Była to "Baśka" - jak twierdzili wtajemniczeni, z tekstem mocno osadzonym w biografii wokalisty, ale ocenzurowanym przez jego żonę.

więcej

Dane personalne:

wiek:

data urodzenia: 31 sierpnia 1963

miejsce urodzenia: Warszawa, Polska

wzrost: 188 cm

żona Monika (od 24.09.1987), synowie bliźniacy: Beniamin i Emanuel (ur. 04.12.1992)
Był członkiem następujących zespołów:
- Gniew (1979 - 1982; śpiew i gitara basowa);
- Nieustraszeni Pogromcy Wampirów;
- Madame (1982 - 1986; śpiew);
- Made In Poland (1986; śpiew);
- Złotousty i Anioły (1986; śpiew);
- Opera (1986 - 1990; śpiew);
- The Didet Bidet;
- Wilki (1991 - 1995, 2001-2009 i od 2011; śpiew i gitara).
Wystąpił w następujących reklamach:
- 2004 r. - kampania reklamowa RMF FM;
- 2006 r. - kampania reklamowa RMF FM pt."Najlepsza muzyka";
- 2008 r. - kampania reklamowa Radia Zet pt. "Siła muzyki".
Odmówił wcielenia się w postać Rafała Wojaczka w filmie " Wojaczek". Ostatecznie angaż otrzymał Krzysztof Siwczyk.
Od najlepszych
  • Od najnowszych
  • Od najlepszych

jednak po powrocie na scenę juz tak nie zachwycają.bardzo dobre były tez dwie pierwsze solowe projekty Roberta czyli "Solo" i "Kwiaty jak relikwie".Teraz zespół stał się za bardzo komercyjny,chociaz głoś Gawliny nadal zachwyca.Jednak starzy fani Wilków przynają,żeto już nie to samo...

robert

użytkownik usunięty

Muzyka jaką tworzy Robert, to dzieło sztuki !!!

... ale Wilki to zdecydowanie najlepszy polski zespół.

od razu się wytłumaczę że lubię go nie za aktorstwo (bo to mu strasznie kiepsko wychodzi) ale za muzykę jaką tworzy-podoba mi się to jak Robert śpiewa. Ma bardzo ciekawy, kryształowy głos...

Na pewno nie zasługuje na tak wysokie miejsce w rankingu!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones