Robin Williams cierpiał na chorobę neurologiczną, która wywoływała stany paranoiczne i depresyjne. Dopiero po śmierci i sekcji zwłok to odkryto. A przez ten cały czas faszerowany był prochami i ,,leczony"...
Tym bardziej boli mnie ta śmierć. Bo to kolejny przykład na to, jak pozwalamy sobą manipulować. Cały przemysł medyczny, farmaceutyczny, do spółki z psychiatrią ZARABIA. Na takim Robinie, na innych ludziach. By później rozprawiać o depresjach, kręcić filmiki pt ,,jeśli masz 5 spośród 8 tych objawów, koniecznie biegnij do terapeuty, bo to depresja", by później leczenie czegoś co chorobą nie jest przynosiło krociowe zyski. Przecież gdyby w porę wykryto prawdziwą chorobę Robina, to ten człowiek nadal by żył. I pewnie zdrowy. Jak wielu innych ludzi, których ,,leczy" się psychotropami i boską terapią, a których powinno się przebadać pod kątem chorej tarczycy, boreliozy lub niedoboru witaminy D.
Obecnie w modzie jest borderline. Czyli zespół cech, które w człowieku istnieją od zawsze, których nigdy nie nazywano chorobą, a które dzisiaj są zaburzeniem. W XXI wieku dopiero to ,,odkryto"...ech. W połączeniu z depresją oczywiście to mieszanka wybuchowa, z której oczywiście wyprowadzi nas tylko i wyłącznie psychiatra, psycholog,terapeuta czy inny magik, bez którego życie przecież nie jest możliwe. Bo kto za nas wychowa dziecko, które nie chce iść do przedszkola? Nieważne, że przez dziesiąt ostatnich lat robili to rodzice.
Kto nas przeprowadzi przez ,,traumę" rozstania z partnerem? Nieważne, że od początku świata radzono sobie z tym na tysiąc sposobów.
Czasy nastały pod tym względem straszne. A najstraszniejsze, że pozwaly na to sami.
Biedny Robin już przynajmniej się nie męczy.
Odpowiem jako studentka psychologii - zdaje się, że mylnie postrzegasz czym jest "Borderline". To nie są lekkie wahania nastroju jakie występują u każdego człowieka w zależności od okoliczności. Ta choroba sprawia, że pacjent w ciągu minuty może mieć 5 różnych, skrajnych stanów emocjonalnych bez przyczyny z zewnątrz. To trochę tak jak ktoś 10 min cieszy się, jest radosny, następnie za kolejne 10 min chce skakać z okna i płaczę histerycznie, za kolejne 10 min krzyczy, wykazuje agresję wobec innych i samego siebie... Jestem pewna, że nie spotkales/spotkałaś takiej osoby w swoim życiu. Nie ma ich wielu, często popełniają samobójstwo, przedawkowuja leki, narkotyki itd.
Odpowiem jako studentka psychologii - zdaje się, że mylnie postrzegasz czym jest "Borderline". To nie są lekkie wahania nastroju jakie występują u każdego człowieka w zależności od okoliczności. Ta choroba sprawia, że pacjent w ciągu minuty może mieć 5 różnych, skrajnych stanów emocjonalnych bez przyczyny z zewnątrz. To trochę tak jak ktoś 10 min cieszy się, jest radosny, następnie za kolejne 10 min chce skakać z okna i płaczę histerycznie, za kolejne 10 min krzyczy, wykazuje agresję wobec innych i samego siebie... Jestem pewna, że nie spotkales/spotkałaś takiej osoby w swoim życiu. Nie ma ich wielu, często popełniają samobójstwo, przedawkowuja leki, narkotyki itd.