pozostali też grali bardzo dobrze, aleskandar miał najtrudniejszą rolę.
Mi się najbardziej podobała scena, kiedy łucja wychodzi z szafy i tłumaczy reszcie, że była w narni. Dzieciaki opukują szafę zkażdej strony i nic, a wtedy edzio mówi -
"ja ci wierzę"
"naprawdę?"
"tak, widziałem w szafie 150 krasnoludków"...
Zaraz po Moseleyu największa uwagę zwróciłam w "Opowieściach z Narnii" własnie na tego aktora.
Jest młody, a powierzono mu rolę naprawdę trudną - Edmunda, zdrajcy, postaci ciekawej psychologicznie i na pewno mocno trzeba było się napracować, by uzyskać jakiś efekt w filmie, jaki został przedstawiony w książce...