Recenzja filmu

Jak ptaki bez gniazd (1960)
Sidney Lumet
Marlon Brando
Victor Jory

"A gdy się zejdą, raz i drugi, kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością..."

"Jak ptaki bez gniazd" to film, w którym to, co najważniejsze ukryte jest między słowami. Uosabia ideę, iż czasami cisza ma większą siłę przekazu niż słowa. I niech nie zmyli potencjalnego widza
"Jak ptaki bez gniazd" to film, w którym to, co najważniejsze ukryte jest między słowami. Uosabia ideę, iż czasami cisza ma większą siłę przekazu niż słowa. I niech nie zmyli potencjalnego widza to, iż jest to obraz melodramatyczny i stonowany, bo jeśli tylko podąży on za tym specyficznym oddziaływaniem, jakie wytwarza się przy intensywnym obserwowaniu kogoś (sposobie w jaki się porusza, mówi), możliwe będzie przechwycenie wszystkich tych ludzkich emocji i mieszaniny uczuć, którą przelewają na ekran bohaterowie "Jak ptaki...",  to gwarantuje ucztę dla wyobraźni i odczuwania.

Valentine Xavier (Brando), zwany także "Wężową Skórą", muzyk, grający w lokalach w Nowym Orleanie, wolny duch, nie mogący nigdzie na dłużej zagrzać miejsca, ucieka do małego miasteczka w stanie Luizjana. Ucieka przed prawem, ale i swoim dotychczasowym stylem życia, pełnym imprez oraz innych atrakcji przewidzianych dla wyobraźni widzów, którymi jest zmęczony. Dostaje pracę w sklepie i nawiązuje romans z żoną właściciela, Lady Torrance.

Xavier jest przystojnym 30-latkiem, emanującym seksualnym magnetyzmem. Zwraca uwagę tutejszych kobiet, irytuje zaś mężczyzn swoim nonkonformistycznym stylem bycia i wyglądem cherubina. Odstawia gitarę, swoją wierną towarzyszkę życia, zdejmuje swój znak rozpoznawczy i zarazem symbol – kurtkę z wężowej skóry, na rzecz eleganckiego uniformu sprzedawcy butów. Nietrudno zgadnąć, że czuje się nieszczęśliwy, uwięziony w tej roli, skrępowany niczym ptak w klatce. Na jego drodze stają dwie kobiety Lady Torrance (Magnani) i Carol Cutrere (Woodward).

Lady jest dumną Włoszką, zdołowaną i pozbawioną radości życia przez małżeństwo ze swoim mężem, tyranem emocjonalnym, który w wyniku choroby jest przykuty do łóżka. Ona również zdaje się żyć w klatce swojego małżeństwa, codzienności i demonów przeszłości. Powoli i subtelnie uwodzi Xaviera, który pozwala jej spełnić marzenia o posiadaniu kawiarni oraz zrealizować się jako kobieta. Dziwna jest ta relacja, jasno nienazwana, mieszanina pożądania, chęci spełnienia, tęsknoty, bliskości, poczucia przynależności do kogoś, ucieczki. Jest jeszcze Carol, czarna owca z porządnej rodziny, nie stroni od alkoholu, dobrej zabawy i mężczyzn. Pamięta Xaviera jeszcze z czasów, gdy grywał w barach. Próbuje "przerzucić" go na swoją stronę, proponując mu seks i beztroskie życie u jej boku. Obie panie są mocno zafascynowane Xavierem, obie chcą go mieć, by pomógł im uwolnić się od lokalnej społeczności, gdzie trudno znaleźć zrozumienie dla outsiderów, żyjących po swojemu.

"Jak ptaki bez gniazd" jest przejmujący i poetycki. Wizualnie broni się wspaniałymi zdjęciami Borysa Kaufmana (znanego ze współpracy z Lumetem i Elią Kazanem), niezwykle trafne ujęcia, pełne zbliżeń i przemyślane rozwiązania przy oświetleniach postaci. Mimo, że estetyka filmu jest utrzymana na wysokim poziomie, dialogi są często zbyt ciężkie i bardziej teatralne niż filmowe.

Williams buduje swoje sztuki na podtekstach, ukrytych znaczeniach, niedopowiedzeniach, domysłach, a do tego pełne są seksualnego napięcia – i taki właśnie jest "Jak ptaki bez gniazd". W czasach, kiedy powstał, film był bardzo odważny tematycznie, ukazywał bowiem zadziwiająco szczerze seksualne relacje, z przedstawieniem historii nimfomanki, zakazanymi tłumionymi żądzami nieszczęśliwej żony, niespełnionymi namiętnościami wplątanymi w prozę codzienności.

To, co najbardziej wyróżnia sztuki Williamsa, to opowieść o ludzkim dramacie i silne postaci. Aktorom niełatwo musiało być odtworzyć na ekranie tak skrupulatnie nakreślonych bohaterów, przytłoczonych narzuconą stylizacją wyniosłego języka, i oddać przy tym ich naturalność.

Anna Magnani i Joanne Woodward (może nieco zbyt absorbująca do pełnej wiarygodności postaci) prezentują w filmie niezapomniane kreacje aktorskie. Brando został przedstawiony jako nieodparty obiekt pożądania (była to poniekąd alegoria jego samego). Pokazuje tu swoją wrażliwą, kobiecą naturę. Wydaje się delektować każdym słowem scenariusza, pięknie chwytać rytm tekstu – bardzo subtelna, nostalgiczna kreacja.

Kolejny plus to delikatna, nienarzucająca się muzyka Kenyona Hopkinsa – wpleciona w dźwięki gitary podkreśla nastrój, emocje i to, co kryje się między słowami i spojrzeniami bohaterów.

"Jak ptaki bez gniazd" to film być może nie dla każdego, jednakże nastrojowy, dobrze zagrany, artystycznie poprawny, przejmujący, ale i zwyczajnie smutny. Z pewnością nie jest to najlepsza sztuka Tennessee Williamsa na miarę "Tramwaju zwanego pożądaniem", "Kotki na gorącym, blaszanym dachu" czy chociażby "Nagle, zeszłego lata", ale bez wątpienia warto go obejrzeć.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones