Recenzja wyd. DVD filmu

Projekt Almanach: Witajcie we wczoraj (2015)
Dean Israelite
Jonny Weston
Allen Evangelista

"Efekt motyla" dla nastolatków

Z ręką na sercu muszę przyznać, iż wykorzystanie koncepcji "found footage" w "Projekcie Almanach" sprawdziło się nad wyraz dobrze (...). Jak na stricte młodzieżowe kino obraz Deana Israelite'a
Podróże w czasie to na tyle interesujący i złożony motyw, iż zagrzał on swe miejsce w kinie fantastyczno-naukowym na dobre. Któż bowiem nie lubi czasem zastanowić się nad możliwością powrotu do przeszłości i podjęcia próby zmiany przeznaczenia? Wygranie "totka" dzięki numerom poznanym dzień po loterii, spotkanie słynnych osobistości za ich żywota czy spłodzenie samego siebie (?) to tylko niektóre przykłady wykorzystana dobrodziejstw technologii zaczerpnięte z mniej lub bardziej klasycznych dzieł science fiction traktujących o "temporalnych relokacjach". Nic zatem dziwnego, iż Michael Bay, specjalista od efekciarskich historyjek przepełnionych komputerowymi efektami, objął patronat nad filmem "Projekt Almanach". Obraz Deana Israelite'a w ciekawy sposób łączy stylistykę popularnej ostatnio techniki "found footage" (tj. materiału kręconego kamerą z ręki) z pomysłami przywodzącymi na myśl pierwszy "Efekt motyla". Jak jednak zdradzają materiały promocyjne, wspomniany miks zaserwowany został w konwencji mocno młodzieżowej z myślą o nastoletnich widzach. Czy mimo pozornie lżejszego ciężaru gatunkowego udało się w "Projekcie Almanach" zawrzeć głębszą treść?


David Raskin (Jonny Weston) wraz z kolegami przygotowuje projekt na konkurs stypendialny do Instytutu Technologicznego w Massachusetts. Po wysłaniu do placówki materiału prezentującego wynalazek w akcji, chłopak otrzymuje listownie pozytywną odpowiedź. Niestety, stypendium naukowe przyznane Raskinowi pokrywa czesne jedynie w małej części. Zdruzgotany nastolatek desperacko poszukuje innego sposobu na uzyskanie kwoty wymaganej do podjęcia nauki w prestiżowej szkole. Pewnego dnia David odnajduje nagranie ze swoich 7 urodzin, na których w lustrzanym odbiciu widać... jego samego, tylko o parę lat starszego. Po podzieleniu się odkryciem z przyjaciółmi, chłopak natrafia na dziwne urządzenie ukryte w piwnicy ojca. Po dłuższych oględzinach okazuje się, iż skomplikowane ustrojstwo jest machiną czasu umożliwiającą podróże do przeszłości. Nastolatkowie postanawiają użyć nowoczesnej technologii, by zmienić bieg wszystkich niekorzystnych dla siebie zdarzeń. Niestety, zabawa liniami czasowymi niesie ze sobą długofalowe konsekwencje, których nie sposób przewidzieć...



Parę ładnych lat temu pozwoliłem sobie zjechać w recenzji film "Kronika", który rozczarował mnie ślamazarnym rozwojem potencjalnie zajmującej historii. Ów tytuł nakręcony był właśnie w stylistyce "found footage", co więcej, bohaterami produkcji była trójka nastolatków zdobywających nadprzyrodzone moce. Punkty styczne "Kroniki" z "Projektem Almanach" są więcej niż wyraźne, jednak całościowo dzieło Israelite'a robi znacznie większe wrażenie niźli produkcja z 2012 r.



Uderzę prosto z mostu: nie jestem szczególnym fanem konwencji "zagubionych taśm", która jeszcze niedawno robiła istną furorę. Jako tradycjonalista, przedkładam długie filmowe kadry ponad udawaną autentyczność trzęsącego się jak osika obiektywu. Tym niemniej z ręką na sercu muszę przyznać, iż wykorzystanie koncepcji "found footage" w "Projekcie Almanach" sprawdziło się nad wyraz dobrze. Kamera towarzysząca uczniom nie wydaje się być wrzucona "na siłę", jej zastosowanie ma dobrze uzasadnione podłoże fabularne. W dodatku początkujący reżyser udanie pobawił się stroną wizualną filmu, oferując rozpikselowanie obrazu przy uderzeniach w soczewkę oraz chaotyczny i rwany montaż pozwalający potraktować skrótowo wybrane wątki fabularne (ot, urządzenie w pewnym momencie zostaje wyłączone, po czym wraca do nagrywania wydarzeń jakiś czas później). Oko cieszą również efekty specjalne, które, choć kameralne i zastosowane na małą skalę, trzymają solidny poziom. Pęd powietrza towarzyszący podróżom w czasie niemalże zrywa bambosze z nóg, zaś pole elektrostatyczne aktywujące się podczas uruchamiania diabelskiej maszyny powoduje ciekawe zjawiska, wliczając w to lewitowanie metalowych przedmiotów w powietrzu i spajanie obiektów w jedną całość. Summa summarum, praktycznie widz nie odczuwa znikomego budżetu produkcji, głównie dzięki przyjętej przez twórcę konwencji, która wybacza wiele.


Jak na stricte młodzieżowe kino, "Projekt Almanach" porusza zaskakująco dorosłe zagadnienia. Sam motyw mieszania w czasie to nic odkrywczego, jednak recenzowany film dobrze odzwierciedla konsekwencje kolejnych prób naprawiania przyszłości. Niejednego kinomana zapewne aż kroci, by przykleić dziełu Israelite'a łatkę "Efektu motyla" dla nastolatków, co zresztą niewiele mijałoby się z prawdą. Na pewno powagi produkcji odejmuje umiejscowienie akcji w szkole, w której uczniowie borykają się z typowymi dlań problemami, tj. niespełnioną (platoniczną) miłością, oblaniem roku czy brakiem popularności wśród rówieśników. Niemniej dzięki osadzeniu fabuły w typowej dla nastolatków rzeczywistości, szarobure szkolne życie nabiera humorystycznego kolorytu. Nie ma to jak wyciąć kawał natrętnemu belfrowi czy zemścić się na koleżance traktującej nas "per noga", czyż nie?



Doświadczony kinoman również znajdzie dla siebie parę humorystycznych wstawek odnoszących się z niedowierzaniem do motywu zmiany przeszłych zdarzeń. Protagoniści z ironią komentują swe przemyślenia dotyczące wykorzystania nowej technologii, cytując wiele filmowych klasyków jako sztandarowe przykłady przykrych skutków zabaw z liniami czasowymi. I tak z ust nastolatków padają choćby takie hiciory jak "Dzień świstaka", "Strażnik czasu" z Van Dammem czy "Terminator", nie zdradzę jednak kontekstów w jakich owe tytuły zostają nadmienione. Jak zatem widać, w "Projekcie Almanach" znalazło się i miejsce na mrugnięcia okiem do starszego widza. Dla każdego coś miłego.



Pomimo leciutkiego zacięcia komediowego historia młodocianych podróżników w czasie skłania do głębszych refleksji na temat wykorzystania ewentualnej drugiej szansy. Pod koniec seansu widz doskonale rozumie bezradność głównego bohatera, który podejmuje coraz bardziej ryzykowne kroki celem wyprostowania sytuacji do której sam wcześniej doprowadził. Wprawdzie na dramat rodem ze wspomnianego "Efektu motyla" nie ma co liczyć (nie ten ciężar gatunkowy), niemniej jako kolejna wariacja na temat temporalnych przemieszczeń dostosowana do młodszej widowni "Projekt Almanach" spełnia swą rolę. Na osoby mające dostęp do edycji DVD czeka zaś nie lada gratka w postaci dwóch alternatywnych zakończeń dostępnych w dodatkach. Co prawda oryginalne zwieńczenie jest naprawdę udane, jednak warto zapoznać się z innymi końcówkami, co by pójść z duchem filmu i pogdybać także i w tym aspekcie.


Zapewne gdybym sam miał tych parę lat mniej i wciąż uczęszczał do szkoły, "Projekt Almanach" z miejsca wskoczyłby na listę moich ulubionych filmów. Sympatyczni i młodzi bohaterowie, pozornie lekka historyjka z drugim dnem traktująca o paczce znajomych i odrobina humoru to atuty mogące przyciągnąć dojrzewającą widownię do najnowszej produkcji sygnowanej przez Baya. Niestety (stety?), czasu cofnąć nie mogę, zatem film zmuszony jestem ocenić z perspektywy kinomana mającego styczność ze znacznie poważniejszymi obrazami opartymi na podróżach w czasie. Przy takim ujęciu "Projekt Almanach" wypada nieco blado, tym niemniej wciąż wart jest czasu mu poświęconemu. O parę klas wyżej od nieszczęsnej "Kroniki".

Ogółem: 6+/10

W telegraficznym skrócie: "Efekt motyla" dla młodszej widowni w konwencji "zgubionych taśm"; reżyser udanie wykorzystał stylistykę "found footage", jednocześnie przemycając nieco poważniejsze zagadnienia w, wydawałoby się, luźnej historyjce; starsi widzowie raczej nie będą identyfikować się z nastoletnimi bohaterami, dla dzieciaków w wieku szkolnym "Projekt Almanach" może jednak stanowić nie lada produkcję.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones