Recenzja filmu

Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1 (2014)
Francis Lawrence
Jennifer Lawrence
Josh Hutcherson

"If we burn..."

Miałem w stosunku do tego filmu wysokie wymagania. Po pierwsze, dlatego że jest ekranizacją powieści, która wywarła na mnie ogromne wrażenie, a po drugie, ponieważ poprzednie odsłony były tak
Miałem w stosunku do tego filmu wysokie wymagania. Po pierwsze, dlatego że jest ekranizacją powieści, która wywarła na mnie ogromne wrażenie, a po drugie, ponieważ poprzednie odsłony były tak dobre, że dawały solidne nadzieje na znakomite zakończenie. I muszę powiedzieć, że pierwsza część "Kosogłosa" przeszła moje najśmielsze oczekiwania. W filmie nie ma zbyt wielu scen akcji. Większość wydarzeń rozgrywa się w zamkniętych pomieszczeniach Dystryktu 13. albo wśród ruin Dwunastki. Z racji takiego wydźwięku najważniejsze było zbudowanie odpowiednich interakcji między postaciami, pogłębienie ich portretów psychologicznych, nadanie wiarygodnych motywacji działania. Do tego celu wykorzystano całą konstelację gwiazd świata kina, którzy rozświetlają tu wszystkie plany, od pierwszego, aż po trzeci.



Choć kilka istotnych osób odchodzi w tej części nieco w cień, to każdy ma swoje pięć minut i wykorzystuje je w stu procentach. Philip Seymour Hoffman w swojej ostatniej kreacji tworzy postać egoistycznego speca od PR, który pod maską walki dla sprawy ukrywa to, że jest jedynie próżnym i głodnym sukcesu karierowiczem, pragnącym udowodnić, że jego propaganda doprowadzi do obalenia prezydenta Snowa, co ugruntuje mu pozycję po zmianie władzy w państwie. Julianne Moore jest wręcz uroczo jadowita. Jej Alma Coin emanuje chłodem i wyrachowaniem, lecz jej pozorna szlachetność działa na jej ludzi, Katniss, a także na samego widza. U Haymitcha (Woody Harrelson) widać frustrację, wynikłą z tego, że nie ma już takiego wpływu na bieg wydarzeń, co w czasie Ćwierćwiecza Poskromienia. Okazuje się jednak jedyną w Dystrykcie 13. osobą, która ma wobec Katniss szczere i dobre intencje. Cichym bohaterem jest Josh Hutcherson. Obecny w filmie prawie wyłącznie w telewizyjnych wywiadach Ceasara Flickermana daje prawdziwy popis, mówiąc jedno, podczas gdy jego oczy mówią zupełnie co innego. Podobnie w końcowych scenach, w których to Josh zmienia się niemal nie do poznania. Dość mało czasu ekranowego dostali Elizabeth Banks, Sam Claflin i Donald Sutherland, lecz każde z nich, grając w swoich epizodach potrafiło zostawić swój ślad w pamięci widza.



I wreszcie najważniejsze: cały akapit należy poświęcić wyłącznie fantastycznej Jennifer Lawrence, bo to, co prezentuje tutaj, to, po raz kolejny, wyborny koncert. Lawrence znakomicie odczytuje i interpretuje emocje targające główną bohaterką. Unika nadmiernej ekspresji opierając swoją rolę na imponującej powściągliwości. Katniss jest apatyczna i autentycznie złamana, nie mamy co do tego wątpliwości. Natomiast w ekstremalnych chwilach: w trakcie bombardowania, gdy giną ranni przebywający w szpitalu, budzi się w niej znany z poprzednich części trylogii płomień, który rozpalił rewolucję. Wrażenie zrobiła też na mnie scena nagrywania propagitów przez Katniss. Przeszło mi wtedy przez myśl, że to dość ciekawy widok, gdy świetna aktorka wciela się w postać, która co, jak co, ale aktorką jest fatalną. Jen ma jednak swoją słabość. Kiepsko jej wychodzą wybuchy histerii, przy czym mam na myśli scenę wybudzenia z koszmaru. Trzeba przyznać, że wyglądało to mało wiarygodnie. I to w zasadzie jedyny mankament, który muszę wytknąć duetowi Lawrenców (bowiem reżyser mógł inaczej przedstawić ten moment). Reszta filmu jest praktycznie bez zarzutu.



Fabuła trzeciej części "Igrzysk śmierci" skupia się na pierwszy rzut oka na przygotowaniu do wojny, ale tak naprawdę obserwujemy ponowne budzenie się Kosogłosa w Katniss po traumie, jakiej doznała. Gdy w wirze walki, wśród płonących zgliszczy widzimy emocjonalny wybuch Everdeen dochodzimy do smutnego wniosku, że oto widzimy nieszczęsną dziewczynę, która wbrew swojej woli zrodziła się z i dla wojny, i która to finalnie doprowadzi do jej zguby. Cierpiąca przez stratę Peety, Katniss jest łatwo manipulowana przez tych, którzy chcą ją wykorzystać do własnych celów. Przez brak talentu do przekonywującego występu w spotach propagandowych zostaje wysłana w ogarnięte krwawą rewolucją rejony Panemu i to tam, tak naprawdę, rozpoczyna się jej droga ku zagładzie.



Klimat filmu dosłownie wbija w fotel, a obudzone wstrząsającymi, choć subtelnie zaprezentowanymi (w końcu to PG-13) obrazami emocje wzbierają na sile za sprawą widoku zniszczonej psychicznie protagonistki. Suzanne Collins potrafiła wywołać u czytelników swojej powieści wściekłość i bezsilność. Powiodło się to również Francisowi Lawrence’owi i za to należą mu się wielkie brawa, bowiem skromnymi środkami osiągnął pełen sukces. Jest w filmie jedna świetna scena ewakuacji do schronu, gdy wszyscy mieszkańcy schodzą w pośpiechu po schodach w ciemnym szybie. Zbudowanego w tej sekwencji niesamowitego poczucia klaustrofobii trudno jest się pozbyć przez dłuższy czas. Także muzyka Jamesa Newtona Howarda nie nachalnie podkreśla emocje w każdej kolejnej scenie. Utwór "Healing Katniss", znany z pierwszej części "Igrzysk" został tu wykorzystany ponownie w identycznej wersji i trudno się właściwie dziwić temu zabiegowi, bo w danym momencie pasuje on idealnie. Jest jeszcze piosenka wykonywana przez samą Jennifer Lawrence. Mowa oczywiście o "The Hanging Tree", która wsparta muzycznym podkładem Howarda i wmontowana w jedną z najbardziej emocjonujących scen filmu, wyciśnie łzy, z co wrażliwszych widzów. I choć to utwór Lorde, "Yellow Flicker Beat" odtwarzany podczas napisów końcowych jest głównym singlem soundtracku, to prawdopodobnie właśnie "Drzewo wisielców" będzie najczęściej odsłuchiwaną pozycją z całego OST "Kosogłosa".



Cieszę się także z podzielenia filmu na dwie części. Mimo tego, że był to ewidentny skok na kasę (wystarczy spojrzeć na wyniki finansowe poprzednich odsłon), to obraz broni się świetnie na polu artystycznym. Podczas gdy wielu stwierdzi, że jest on rozwleczony, ja uważam rozciągnięcie pierwszej połowy zakończenia za doskonałe posunięcie. Dzięki temu czujemy coraz silniejszą więź z Katniss, co, nie zdradzając szczegółów, wywoła jeszcze większe emocje po wydarzeniach z części drugiej. I tym akcentem kończę, rozpoczynając cały rok oczekiwania na wielki finał. Tym razem bez żadnych obaw, co do rezultatu, bowiem jestem już pewien, że projekt trafił do właściwych ludzi.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pierwsza część "Kosogłosa" sukcesywnie kontynuuje wątki z poprzedniczek. Ledwo żywa, Katniss Everdeen,... czytaj więcej
"Igrzyska Śmierci: Kosogłos. Część 1" to bez wątpienia jeden z najbardziej wyczekiwanych filmów tego... czytaj więcej
Jest rok 2008. Nieznana nikomu pisarka, Suzanne Collins wydaje w USA swoją pierwszą, ważniejszą powieść... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones