Recenzja filmu

Skłóceni z życiem (1961)
John Huston
Clark Gable
Marilyn Monroe

"Kind man can kill"

Powiedzieć o "Skłóconych z życiem", że to kawał historii kina, to nie powiedzieć nic. Ten film spaja w sobie dwie różne epoki, stając się jednocześnie epitafium dla złotego okresu Fabryki Snów.
Powiedzieć o "Skłóconych z życiem", że to kawał historii kina, to nie powiedzieć nic. Ten film spaja w sobie dwie różne epoki, stając się jednocześnie epitafium dla złotego okresu Fabryki Snów. Na ekranie spotkały się w nim po raz pierwszy i jedyny dwie gwiazdy pierwszej wielkości: Clark Gable i Marilyn Monroe. Dla obojga był to ostatni występ przed kamerą. Niedługo później ze świata odszedł również trzeci legendarny odtwórca biorący udział w projekcie - Montgomery Clift.

Te znane praktycznie każdemu fakty potęgują jedynie uczucie smutku, jakim przesiąknięty jest obraz Johna Hustona. Kameralny dramat opowiadający o pięciorgu życiowych przegranych można interpretować jako balladę o odchodzeniu w niebyt dawnych wartości. Można też dostrzec w nim opowieść o ludzkiej potrzebie bliskości. Tej łakną w filmie wszyscy: młoda, olśniewająco piękna rozwódka Roslyn, "ojcujący" jej kowboj Gay, jego kumpel Guido czy zarabiający na życie udziałem w zawodach rodeo Perce. Każde z nich jest na równi pogubione, za czymś tęskni, czegoś żałuje, o czymś marzy. W miarę trwania akcji zdajemy sobie jednak coraz dobitniej sprawę z tego, że dla tych "przypadkowych wykolejeńców" nie ma ratunku, cud się nie zdarzy. Jak w życiu, można się tylko starać. Dzień pod dniu dźwigać własny krzyż.

Do najbardziej przejmujących fragmentów "Skłóconych z życiem" należy sławna sekwencja polowania na mustangi. To tutaj kowbojski mit Dzikiego Zachodu zostaje odarty ze swej romantycznej otoczki. Tutaj też bohaterowie wyzbywają się ostatnich złudzeń. Męska przygoda okazuje się rzeźnicką nagonką, gwałtem dokonywanym na resztkach dzikiej, nieskalanej przyrody. Uprzejmi ludzie też zabijają, jak mówi w noc poprzedzającą polowanie postać grana przez Gable'a. Jakie czasy, tacy bohaterowie.

Scenariusz filmu Hustona miał być po części prezentem dla Monroe od jej ówczesnego męża, Arthura Millera. Miller napisał "Skłóconych...", mając na uwadze aktorskie aspiracje Marilyn. Przesadą byłoby twierdzenie, że to właśnie talent dramatyczny gwiazdy "Pół żartem, pół serio" przesądza o wartości rzeczonej pozycji. Marilyn jest tu, co prawda, autentyczna jak nigdy - wcześniej czy później. Prawda jest jednak taka, że "Skłóceni z życiem" okazało się przede wszystkim prezentem dla każdego miłośnika kina. Niepowtarzalną okazją do zobaczenia wielkich po raz ostatni. Do tego w wybitnym filmie.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Marilyn Monroe i Clark Gable tym filmem pożegnali się z kinem. To również jeden z ostatnich filmów... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones