Recenzja filmu

Za garść dolarów (1964)
Sergio Leone
Clint Eastwood
Antonio Prieto

"Oni z jednej strony, oni z drugiej strony, a ja pośrodku"

W swoim filmie Sergio Leone nie  ukazał ewidentnie tych dobrych i tych złych. Widz może mieć wrażenie, że ogląda opowieść o walce zła... z mniejszym złem. Wszystkim rządzi tu bowiem pieniądz, a
"Za garść dolarów" to film, który podobnie jak słynny "Łowca androidów" został doceniony wiele lat po premierze. W latach sześćdziesiątych krytycy uznali go za niezbyt inteligentną rozrywkę pełną niepotrzebnej brutalności, obecnie jest uważany za wzór jak należy robić westerny. Wiele osób uważa, że Sergio Leone nakręcił ten film w celu oddania hołdu Akirze Kurosawie, co nie do końca jest zgodne z prawdą. Włoski reżyser przekopiował bowiem fabułę japońskiego dzieła "Straż przyboczna" bez zgody twórcy. Stworzył więc niemal kalkę obrazu samurajskiego i przeniósł ją w realia Dzikiego Zachodu.


"Za garść dolarów" opowiada historię rewolwerowca (w tej roli znakomity Clint Eastwood), który przybywa do małego miasteczka, w którym panuje bezprawie. Dwie wpływowe rodziny walczą tu o władzę. Główny bohater postanawia wykorzystać to, aby się dorobić. Gra więc na dwa fronty i otrzymuje pieniądze od obu rodzin. W swoim filmie Sergio Leone nie  ukazał ewidentnie tych dobrych i tych złych. Widz może mieć wrażenie, że ogląda opowieść o walce zła... z mniejszym złem. Wszystkim rządzi tu bowiem pieniądz, a nie sprawiedliwość. Jednak kontrast pomiędzy zachowaniami bohaterów jest dość widoczny – rewolwerowiec to jedynie facet chcący w nie do końca uczciwy sposób zarobić nieco mamony, podczas gdy jego przeciwnicy to bezwzględni mordercy.

W tym klasycznym westernie warto zwrócić uwagę na rewelacyjne aktorstwo. Clint Eastwood zagrał tu pierwszą ważną rolę. Wcielił się w osobę pewną siebie, rzucającą sarkastyczne żarty nierzadko przepełnione czarnym humorem, aczkolwiek posiadającą pewne zasady, w przeciwieństwie do czarnego charakteru widowiska – w tej roli Gian Maria Volontè. Antagonista również został pokazany w sposób wręcz koncertowy – bez przesadnego gestykulowania, z niesamowitą pychą i brakiem skrupułów. Na uwagę zasługuje również drugi plan i świetne role Josepha Eggera i José Calvo. Wadą filmu są za to postacie kobiece – wydają się puste i bez charakteru.


Western to gatunek filmowy, którego celem jest przede wszystkim umilić widzowi trochę czasu i dać odrobinę czystej rozrywki. Reżyser stworzył więc film, w którym rozrywka jest najważniejsza – obraz w wielu momentach powala głupotą i kompletnym brakiem realizmu. Jednakże czy oglądałoby się go równie dobrze, gdyby pokazywał świat przedstawiony w wiarygodny sposób? Nie sądzę. Krytykować "Za garść dolarów" z powodu absurdów oczywistych dla tego typu filmów to tak, jakby krytykować Robin Hooda za to, że zbyt celnie strzela z łuku. 

Ogromny wkład w sukces produkcji ma oczywiście Ennio Morricone i jego wspaniała muzyka idealnie wpasowująca się w kowbojskie klimaty.


"Per un pugno di dollari" ma wiele wad, takich jak kopiowanie schematów czy brak realizmu. Uważam jednak, że powinno przymknąć się na to oko, ponieważ obraz ten idealnie sprawdza się jako lekka rozrywka. Zatem zdecydowanie polecam, chociażby dla znakomitego aktorstwa, wartkiej akcji i słynnego finałowego pojedynku.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przybył znikąd. Człowiek Bez Imienia. Interesują go wyłącznie pieniądze. Nie spocznie, dopóki nie... czytaj więcej
Zakurzone, opustoszałe miasteczko gdzieś pośrodku pustkowia. Zamieszkane przez nieogolonych i niedomytych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones