Recenzja filmu

Rewolucja (1985)
Hugh Hudson
Donald Sutherland
Al Pacino

"To nie moja wojna"

Walka o niepodległość kolonii brytyjskich w Ameryce Północnej jest częstym tematem w kinematografii amerykańskiej. Kilka lat temu na ekranach kin gościł chociażby głośny "Patriota" z Melem
Walka o niepodległość kolonii brytyjskich w Ameryce Północnej jest częstym tematem w kinematografii amerykańskiej. Kilka lat temu na ekranach kin gościł chociażby głośny "Patriota" z Melem Gibsonem. "Rewolucja" różni się od filmów traktujących o tych czasach głównie tym, że powstała w Europie, reżyser urodził się w Londynie, a całą obsadę zdominowali mieszkańcy Starego Kontynentu.

Historia, którą przedstawia nam Hugh Hudson, rozpoczyna się we wrzącym Nowym Jorku, gdzie  traper Tom Dobb (Al Pacino) razem ze swoim synem zostaje wbrew swej woli wplątany w okrutną wojnę o niepodległość kolonii brytyjskich. Najpierw dwaj bohaterowie tracą cały swój lichy majątek w postaci łodzi zarekwirowanej na rzecz świeżo powstałej Armii Kontynentalnej, następnie zostają zmuszeni do wstąpienia w jej szeregi. Razem z nimi trafimy na pola bitew, gdzie podobna im zbieranina cywili, dzieci i zapaleńców jest bezlitośnie dziesiątkowana przez brytyjskie wojska. Obaj będą musieli stoczyć pojedynek z nieubłaganym majorem Peasym (Donald Sutherland), depczącym im ciągle po piętach. Równocześnie do historii Toma i jego syna rozwija się wątek Daisy Mcconahey (Nastassja Kinski), która sprzeciwia się arystokratycznej, probrytyjskiej rodzinie i walczy całym sercem za zwycięstwo rewolucji, za co zostaje wydziedziczona.

Film, jak zapewne wiadomo, poniósł spektakularną klęskę komercyjną, która przygasiła w efekcie karierę reżysera, a Pacino skłoniła do kilkuletniego rozbratu ze srebrnym ekranem. Przyczyn tego faktu jest kilka, lecz nie wszystkie przemawiają na niekorzyść obrazu. W odróżnieniu do innych filmów o tym temacie, nie zastaniemy tu dzielnych bohaterów oddanych sprawie, toczących heroiczne boje z okrutnym przeciwnikiem na ukwieconych łąkach, jak to miało miejsce choćby w "Patriocie". Krajobrazy, choć piękne, są jednocześnie mroczne niczym kazamaty hiszpańskiej inkwizycji, główni bohaterowie zaś są zwyczajnymi prostaczkami, na co dzień gnieżdżącymi się w dokach Nowego Jorku, a w bitwie walczącymi o przeżycie. W tym samym czasie elity zrewoltowanego narodu są zakłamane i niechętne wspólnym  poświęceniom. Nad filmem unosi się ciężka atmosfera, która odstrasza w efekcie szerszą publiczność, przygotowaną na efektowną historię i konwencjonalnych bohaterów.

Jakkolwiek akuratność historyczna filmu pozostawia wiele do życzenia, tak zarzuty stawiane aktorom (zwłaszcza Pacino) są bezzasadne, wszyscy stanęli na wysokości zadania, nie tworząc wielkich kreacji, ale również nie kładąc filmu w żaden sposób. Szczególna uwaga należy się uroczej i pełnej temperamentu Kinski, która jest wulkanem energii przy stonowanym i zimnym głównym bohaterze.

Podsumowując "Rewolucja" nie jest na pewno filmem wybitnym, który zapisze się w historii kina. Poza kilkoma płaszczyznami (wierność historyczna, kompletnie nieprzekonujący wątek miłosny, tendencyjnie negatywne przedstawienie Brytyjczyków) nie jest to jednak również film słaby. Jest to ciekawa i oryginalna wizja małego odcinka z historii Stanów Zjednoczonych widzianego oczami prostych bohaterów. W pewnych elementach (stosowanie kamer ręcznych zwiększających realizm w scenach batalistycznych, dzisiaj powszechnie stosowanych)  film wyprzedził inne produkcje.

Warto obejrzeć, choć nie każdemu przygnębiający obraz walki o niepodległość kolonii przypadnie do gustu.
 
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones