Recenzja filmu

Fernando (2017)
Carlos Saldanha
Leszek Zduń
John Cena
Kate McKinnon

Łagodny jak byczek

Co jest miarą odwagi? Czy to stawanie do walki za każdym razem, gdy zostaniemy do niej wezwani? Dążenie do wielkości i sławy za wszelką cenę? A może chodzi, o co innego. Na te pytania stara się
Co jest miarą odwagi? Czy to stawanie do walki za każdym razem, gdy zostaniemy do niej wezwani? Dążenie do wielkości i sławy za wszelką cenę? A może chodzi, o co innego. Na te pytania stara się odpowiedzieć Carlos Saldanha (odpowiedzialny za takie dzieła jak "Epoka lodowcowa 2: Odwilż", czy "Roboty") w swoim najnowszym dziele "Fernando". 



Fernando mieszka na farmie, gdzie szkoli się byki do walki na arenie. W odróżnieniu do swoich rówieśników nie marzy mu się jednak sława na korridzie, a od walki woli wąchanie kwiatków. Gdy jego ojciec ginie z rąk torreadora, załamany ucieka. Schronienie znajduje w domu pewnego kwiaciarza, gdzie opiekę nad nim przejmuje kilkuletnia Nina. Mijają lata. Fernando wyrasta z małego cielaka na niezwykle potężnego byka, który w wyniku nieporozumienia zostaje uznany za niebezpieczną bestię i przewieziony na rodzinną farmę, gdzie spotyka dawnych i nowych kolegów. Tu dowiaduje się, że od jego ucieczki zaszło sporo zmian - jeśli odmówi walki zginie w tuczarni. Wkrótce Fernando staje przed najdurniejszym w życiu wyborem.



"Fernando" jest ekranizacją popularnej nawet w Polsce książki dla dzieci. Byczek Fernando narodził się w 1935 r. za sprawą Munro Leafa, któremu potrzeba było zaledwie czterdziestu minut, aby stworzyć jedną z najbardziej uwielbianych postaci literackich na świecie. Sama książeczka została wydana w 1936 r. i bardzo szybko zyskała sympatię środowiska pacyfistycznego, natomiast została znienawidzona przez ówczesne władze Hiszpanii, III Rzeszę, a nawet USA. Czytelnicy jednak ją pokochali, a jej przekaz jest do dzisiaj bardzo na czasie. 



Film Saldanha zachowuje jej ducha. Fernando już jako cielak zdawał sobie sprawę z bezsensu walki i miał dowagę się do tego przyznawać. Pech chce, że wyrasta na niezwykle potężne zwierzę o ogromnej sile, co sprawia, że w oczach otaczających go ludzi jest bestią. Gdy trafia do ośrodka szkoleniowego od razu się dowiaduje, że tak naprawdę nie ma żadnego wyboru: musi zginąć, albo na arenie, albo w tuczarni. Fernando zdecyduje się na trzecie wyjście i postanawia udowodnić całemu światu, kim naprawdę jest - nie ofiarą, czy potworem, ale żywą istotą z prawem wyboru. Jak słusznie usłyszymy z ust samego bohatera, to, że nie chce się czegoś zrobić, nie oznacza tchórzostwa. Odwaga Fernanda polega na ukazywaniu siebie takim, jakim jest. I tej lekcji udziela zarówno swym "rywalom", jak i widzowi.  



Historia zostaje nam przedstawiona na wesoło, a film nie nudzi. Chociaż trudno tu mówić o jakiś wzruszeniach, to wcale ich jakoś nie brakuje. Sporym minusem pozostają jednak postaci drugoplanowe. Bycze towarzystwo wydaje się przez większość czasu drętwe, zwłaszcza zawodzi główny "rywal" Fernanda - Valiente. Zgrywa twardziela, ale przy pierwszej porażce poddaje się. Gwiazdami pozostają sam Fernando i wygadana koza Lupe. I całe szczęście. Strzałem w dziesiątkę są też trzy sprytne jeże, przy których cztery pingwiny z filmu "Madagaskar" (jak by nie patrzeć oba filmy wyszły z tego samego studia) wypadają trochę marnie. 



Chociaż "Fernando" jest produkcją z 2017, to do naszych kin zagościł dopiero teraz, i całe szczęście. Film jest zabawnym i ciekawym początkiem animacji w 2018 r. Dodatkowym atrybutem jest mądre przesłanie, jakie ze sobą niesie. Po pierwsze bądź sobą i miej odwagę to okazywać. Po drugie walka nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem. I oby te lekcje zostały zapamiętane na jak najdłuższy czas. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Młody byczek Fernando nie jest jak jego rówieśnicy. Nie marzy mu się sława i uwielbienie na arenie w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones