Recenzja filmu

Miasteczko Halloween (1993)
Marek Robaczewski
Henry Selick
Chris Sarandon
Danny Elfman

Święta, święta i po świętach...

Tima Burtona zna zapewne wiele osób, które choć trochę interesują się światową kinematografią ostatnich 20 lat. Ten reżyser, posiadający równie dużą grupę zwolenników co przeciwników, słynie z
Tima Burtona zna zapewne wiele osób, które choć trochę interesują się światową kinematografią ostatnich 20 lat. Ten reżyser, posiadający równie dużą grupę zwolenników co przeciwników, słynie z setek kontrowersyjnych pomysłów wypełniających po brzegi jego filmy. I tak wśród bohaterów jego dzieł możemy odnaleźć reżysera-transwestytę, robota z kompletem nożyczek zamiast dłoni, a nawet poważanego biznesmena przywdziewającego w nocy kostium nietoperza. Doprawdy imponująca galeria osobliwości. "Miasteczko Halloween" jest jednym z najdziwniejszych pomysłów Burtona - czyż animowany musical połączony z wyjątkowo groteskową czarną komedią i zaprawiony elementami horroru nie brzmi zachęcająco? Podobno pomysł na stworzenie "Miasteczka Halloween" narodził się w głowie Burtona kiedy ten przechodził obok wystawy pewnego sklepu, której wystrój w ciągu jednego dnia zmienił się z halloweenowego na bożonarodzeniowy. Ta zamiana tak zafascynowała reżysera, że ten napisał wiersz, a następnie zarysował cały scenariusz. Chodził z projektem od studia do studia, ale wielcy producenci nie zamierzali inwestować w tak ryzykowny przedsięwzięcie. Dopiero po sukcesie "Batmana", gdy Burton udowodnił, że jego filmy mogą zarobić spore pieniądze, drzwi do wielkich studiów stanęły dla niego otworem. I tak na początku lat 90-tych reżyser wraz z kilkunastoosobową ekipą animatorów zamknął się w jednej z hal produkcyjnych studia Disney i zaczął tworzyć jeden z najważniejszych filmów swego życia. "Miasteczko Halloween" opowiada historię Jacka Skellingtona - króla straszenia, który wraz z dziesiątkami innych potworów zamieszkuje tytułowe miasteczko. Mieszkańcy przez cały rok przygotowują swoje najstraszniejsze numery, aby w Święto Duchów szaleć i przerażać, kogo tylko popadnie. Jednak nasz bohater jest już tym wszystkim zmęczony; po kolejnym Halloween zauważa, że strasznie już nie jest jego życiowym celem. Wybiera się na przechadzkę po otaczającym miasto lesie i tam odnajduje drzwi wiodące do Miasteczka Bożego Narodzenia. Po przejściu (a raczej przeleceniu przez nie) odkrywa, czego mu brakowało. Postanawia urządzić własne Boże Narodzenie... Po takim streszczeniu fabuły można spodziewać się filmu w stylu "Grincha" doktora Seussa. Ale to tylko złudne pozory - nazwisko Burtona przy tytule gwarantuje, że wszystko zostanie maksymalnie zdeformowane i powykręcane. Znawcy jego talentu wiedzą, czego się spodziewać. Natomiast dla przypadkowego widza to, co ujrzy na ekranie wyda się przerażającą, ale i fascynującą makabreską. To jest właśnie element, który najbardziej pociąga w świecie Tima z Burbank. W "Miasteczku Halloween" stykają się dwa całkowicie odmienne światy - świat zabawowych potworów oraz uporządkowany, spokojny świat Świętego Mikołaja. Zazębienie się obu wymiarów da nieoczekiwane i niekoniecznie pozytywne rezultaty. W tym momencie wyobraźnia reżysera dosłownie eksploduje - Mikołaj zostaje porwany, a następnie torturowany przez Babojagołaka (taki dziwny wybryk polskiego tłumaczenia), jego miejsce zajmuje szkielet o niezwykle patykowatej budowie ciała, a święta Bożego Narodzenia zamieniają się w prawdziwy koszmar. Istne szaleństwo ukazane z przymrużeniem oka. Gdyby silnie chcieć, to Jacka Skellingtona można uznać za bohatera tragicznego - chciał dobrze, ale uzyskany efekt był dokładnie odwrotny od zamierzonego. Pod względem fabularnym filmowi nie można nic zarzucić. Zaskakujące jest to, że cała historia została opowiedziana za pomocą piosenek wykonywanych przez bohaterów, albo głosu narratora mówiącego wierszem. Normalnych dialogów uświadczymy w niewielkich ilościach. Niestety film dane mi było obejrzeć w polskiej wersji językowej, więc nie uświadczyłem wielu gierek słownych zawartych w oryginalnych tekstach. Między innymi tego obawiałem się przy okazji polonizacji. Na szczęście jako całość prezentuje się ona lepiej niż poprawnie - głosy zostały dobrane dobrze i są bardzo zbliżone do tych z wersji angielskiej. Nie jest to wprawdzie dubbing do jakiego przyzwyczaił nas Bartosz Wierzbięta i jego „Shreki”, ale i tak znakomicie oddaje ducha Burtonowskiego wariatkowa. Szczerze uśmiałem się, kiedy Barył i spółka wyśpiewywali piosenkę o losie, jaki czeka Świętego Mikołaja. I przy okazji piosenek wychodzi jeden z większych mankamentów filmów Burtona (oczywiście dla widzów nieznających jego stylu) - humor w nich zawarty jest wyjątkowo czarny. Dorośli widzowie mogą się poczuć zdegustowani, natomiast dzieci albo nie zrozumieją żartu, albo najzwyczajniej się go przestraszą (bo wizja Świętego Mikołaja wijącego się w męczarniach nie nadaje się na bajkę do poduszki). "Miasteczko Halloween" przeznaczone jest dla specyficznej grupy odbiorców, którzy miłują się w takich klimatach. A jeśli już ktoś w nim zasmakuje, to na całego. Bez wątpienia najważniejszym elementem filmu animowanego jest jego strona techniczna. "Miasteczka ..." jak na produkcję z początku lat 90-tych prezentuje się nad wyraz okazale. Przy jego realizacji Burton zastosował jedną z najstarszych technik animacyjnych - metodę poklatkową. Metoda ta jest żmudna, ale efekt doprawdy imponujący. Aż trudno uwierzyć, że te wszystkie szalejące po ekranie postaci to zwykłe kukiełki, które mają w sobie tyle życia, co materiały z których powstały. I tutaj należy się pewno zastrzeżenie: "Miasteczka..." nie należy oceniać pod kątem innej animowanej produkcji Burtona - "Gnijącej Panny Młodej". Na przełomie tych 12 lat, jakie dzielą oba te filmy, technika animacyjna została doprowadzona do perfekcji. W roku 1993 Burton, który dysponował malutką ekipą zapaleńców, miał ograniczone możliwości twórcze; kukiełki tworzono z gorszego materiału, a kamery nie były tak doskonałe jak teraz i nie mogły uchwycić tylu szczegółów, co współczesne kamery cyfrowe (już podczas oglądania samego zwiastuna "Gnijącej Panny Młodej" widz zostaje porażony ilością detali wypełniających filmowy świat). Ale jak na te wszystkie ograniczenia techniczne strona wizualna filmu budzi należyty szacunek. Postacie poruszają się z wielką gracją, każda ma swój charakterystyczny styl (jak Jack ze swoimi ogromnymi krokami stawianymi tyczkowatymi nogami czy kusząca chodem Sally). Przy tworzeniu niektórych postaci (takich jak duchy czy pies Zero) twórcy wykorzystali inną metodę animacji - ręczne rysowanie. Zabieg ten, który miał jedynie załatać niektóre dziury, wyszedł filmowi na dobre; obraz został wzbogacony w ciekawy sposób. Jednak największe wrażenie sprawia otoczenie, w jakim przebywamy przez ponad godzinę filmu - powykręcane w złowieszczych pozach drzewa, charakterystycznie pozakręcane chmury czy ogromny księżyc rzucający posępne światło na Miasteczko Halloween budują wspaniały nastrój, który nie opuszcza nas aż do napisów końcowych. Muzykę można krótko, ale dosadnie opisać - klimatyczna! W końcu za jej stworzenie odpowiada sprawdzony kompozytor Burtona, czyli Danny Elfman. Połączenie wizji tego pierwszego z muzyką drugiego daje za każdym razem jednakowo wyśmienitą mieszankę. Podsumowując - "Miasteczko Halloween" jest filmem, obok którego nie można przejść obojętnie. Każdy, kto zdecyduje się na seans, zostanie oczarowany (jeden przez klimat, drugi przez niezwykłe w obecnych czasach wykonanie; w końcu technika poklatkowa powoli odchodzi do lamusa, czego należy żałować). Jest to bez wątpienia jedno z największych dokonań Burtona. Takie filmu stają się wyznacznikami jakości i zapamiętuje się je na długo (jeśli nie na całe życie). Identyczna sytuacja ma miejsce w chwili, gdy piszę te słowa - "Gnijąca Panna Młoda" święci triumfy, a Tim z Burbank już zapowiada kolejny film animowany (wprawdzie jest to animacja komputerowa, a on pełni jedynie funkcję producenta, ale należy mieć nadzieję, że jeszcze będzie nam dane powrócić do magicznego kukiełkowego świata). Krótko mówiąc - Tim w szczytowej formie!
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zauważyłem, że określenie "dziwactwa Tima Burtona" używa się naprzemiennie z tytułami filmów, w których... czytaj więcej
Na przestrzeni dekad wyprodukowano dziesiątki, jak nie setki filmów świątecznych, najczęściej komedii... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones