Recenzja filmu

Sissi (1955)
Ernst Marischka
Romy Schneider
Karlheinz Böhm

Świetna bajka, niekoniecznie dla dzieci...

Jestem osobą młodą – na tyle młodą, że moi rówieśnicy zwykle filmami „tego typu” się nie interesują. Jednak „Sissi” tak mnie urzekła, że nigdy nie będę się nudziła
Jestem osobą młodą – na tyle młodą, że moi rówieśnicy zwykle filmami „tego typu” się nie interesują. Jednak „Sissi” tak mnie urzekła, że nigdy nie będę się nudziła oglądając ją. Wyśmienite role Romy Schneider, Magdy Schneider i Karlheinza Bohma zapewniły temu filmowi wieczne miejsce w mojej pamięci. Bad Ischl - 18 sierpnia 1853 roku. Do tego pięknego uzdrowiska przyjechała książęca rodzina z Bawarii, aby spotkać się z cesarzem Austrii - Franciszkiem Józefem II (Karlheinz Bohm). Na początku miała przyjechać tylko księżna Ludwika von Bayern (Magda Schneider) i jej starsza córka Helena (Uta Franz). W ostatniej chwili postanowiły wziąć młodszą siostrę Nenę, zwaną Sissi (młodziutka Romy Schneider). Przypadek sprawił, że złakniona prawdziwej miłości trzpiotka pierwsza spotkała uroczego cesarza. To była miłość od pierwszego wejrzenia... Na balu, w dniu urodzin Franciszka, gdzie Helena miała oficjalnie zostać jego narzeczoną, młody władca niespodziewanie podchodzi do jej młodszej, zaledwie piętnastoletniej siostry. Dla wszystkich to był szok. Przyszła cesarzowa wyjechała na kilka miesięcy do rodzinnego Possenhofen w Bawarii. Wkrótce nadszedł telegram z pałacu cesarskiego w Wiedniu, że termin ślubu został ustalony na 24 kwietnia 1854 roku. Cztery dni wcześniej szesnastolatka miała udać się statkiem wzdłuż Dunaju do Wiednia. Przyjęto ją tam hucznie. Jednak nie wszyscy. Matka cesarza, arcyksiężna Zofia (Vilma Degischer), nie mogła pogodzić się z wyborem syna. Postanowiła, że do młodej synowej będzie odnosić się surowo, bez żadnego współczucia. Film jest zrobiony wspaniale. Muzyka robi wrażenie, zresztą jak sam Johann Strauss. Rewelacyjna jest również obsada i ekipa. Po raz pierwszy obejrzałam ten film 16 listopada 2002 roku. I to właśnie wtedy zauroczyła mnie postać Romy Schneider. Był to zupełny przypadek. O Sissi wiedziałam tylko tyle, że miała fascynujące i nieszczęśliwe życie, o Romy natomiast nic. Dlatego postanowiłam go obejrzeć. W filmie wystąpiła również matka 17-letniej wówczas aktorki. Jej rola przez widzów i krytyków została niezauważona. Mnie natomiast przypadła ona do gustu. Kiedy 21 grudnia 1955 roku (a więc niedługo minie 50 lat) odbyła się światowa premiera „Sissi” Romy Schneider okrzyknięto niepowtarzalną, nieśmiertelną, jedyną w swoim rodzaju. Wszystkie dziewczęta chciały mówić tak jak ona, ubierać się tak samo, mieć identyczne fryzury, a nawet poruszać się tak jak Romy. I to był jedyny minus tego filmu - aktorka nigdy nie zaakceptowała tego, że zagrała w nim zagrała. Już do końca życia (a nawet i po śmierci) nie pozbyła się pseudonimu 'Sissi'. Setki osób nie wiedzą kim jest Romy Schneider, ale Sissi znają doskonale. Mimo to jest to film, który warto obejrzeć. Choćby dla samej roli młodziutkiej aktorki. „Sissi” jest jednym z ostatnich filmów, w których Romy partnerowała swojej matce - Magdzie Schneider. Gdy w 1958 roku zaledwie 20-letnia Romy wyjeżdżała na podbój Paryża, miała już 10 filmów, wśród których trzy były już legendarne - trylogia „Sissi”. Polecam ten film wszystkim, którzy chcą zobaczyć dlaczego Romy Schneider została okrzyknięta gwiazdą. Oczywiście jest wiele filmów, w których aktorka zagrała rewelacyjne, i ten jest do nich zaliczany. Mimo, że Ernst Marischka tworząc to „dzieło germańskiego kiczu" daleko odbiegł od prawdziwej historii Elżbiety Bawarskiej, to film i tak jest świetny. Jest to wspaniała bajka nie tylko dla dzieci, ale również i dla dorosłych.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones