Recenzja filmu

Dom wariatów (1984)
Marek Koterski
Marek Kondrat
Tadeusz Łomnicki

„I ósmy bilet i jedenasty!...”, czyli o Świrach po raz pierwszy

"Dom wariatów" jest pierwszym filmem Marka Koterskiego o losach Adasia Miałczyńskiego (Marek Kondrat), lecz formą wyrazu czy nawet przesłaniem i kreacjami aktorskimi przewyższa o głowę niektóre z
"Dom wariatów" jest pierwszym filmem Marka Koterskiego o losach Adasia Miałczyńskiego (Marek Kondrat), lecz formą wyrazu czy nawet przesłaniem i kreacjami aktorskimi przewyższa o głowę niektóre z późniejszych produkcji (np. "Ajlawju"). Dane nam jest śledzić kilka godzin z życia Adasia i jego rodziny, jest to więc pierwszy i w zasadzie ostatni film z cyklu, który w takim stopniu drąży historie rodziny "Miałczyka". Dość spore epizody są obecne w "Dniu świra" i "Wszyscy jesteśmy Chrystusami", ale jedynie w "Domu wariatów" problem rodzinny jest analizowany tak dogłębnie.

Film rozpoczyna scena, w której młody Adaś wraca do domu po dłuższej nieobecności (najprawdopodobniej studiował), a następnie je kolację przygotowaną przez matkę (w tej roli Bohdana Majda). W domu mieszka też ojciec (Tadeusz Łomnicki), a brat Adasia, niejaki Gigi (Leszek Teleszyński), odwiedza czasem rodziców. Adam zdaje się poirytowany zachowaniami rodziców, lecz z biegiem zdarzeń coraz bardziej ujawnia się jego zagubienie i niezrównoważenie emocjonalne. Obserwuje ciągłe kłótnie i zupełnie absurdalne zachowania rodzicieli, którzy dyskutują w sposób bezsensowny, skaczą sobie do gardeł w sprawach niezwykle błahych i prozaicznych. Adasiowi stają też przed oczami sceny z dzieciństwa, gdy zachowywali się podobnie, przy czym robili to na oczach sąsiadów.

Tym, którzy cenią "Dzień świra" tylko za "odjechane teksty", nie spodoba się ten film. Nie ma tu także wizjonerskiej muzyki czy nowatorskich rozwiązań realizatorskich. Docenić należy natomiast grę aktorską, która potęguje uczucie wszechobecnego absurdu. Cały film przesycony jest czarnym, czasem ledwo zauważalnym humorem, obserwujemy bardzo powolne wręcz statyczne sceny, które mogą nużyć. Jest to jednak powierzchowne podejście. Sytuacje, które widzimy w filmie, towarzyszą nam na co dzień, lecz często nie zdajemy sobie z nich sprawy. Wiele motywów, szczególnie tych, które pojawiają się w scenach końcowych, ma charakter symboliczny, a ich kontynuacje czy rozwinięcia obecne są w późniejszych produkcjach Koterskiego. Poza tematem absurdów i przyzwyczajeń, tego "rytuału życia codziennego", widzimy poruszony problem "trudnego dzieciństwa". Koterski doskonale ukazuje, jak teoretycznie nic nie znaczące sytuacje mogą odbijać się na naszym dorosłym życiu. Co najważniejsze - film nie stracił na aktualności mimo upływu czasu.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones