Recenzja filmu

28 dni później (2002)
Danny Boyle
Cillian Murphy
Naomie Harris

28 dni zagłady

Od czasów trylogii George A. Romero powstało wiele filmów z krwiożerczymi zombie w tle. I tak były kręcone kontynuacje, remake oraz całkiem udane pastisze. Jednak żadnemu z nich nie udało się
Od czasów trylogii George A. Romero powstało wiele filmów z krwiożerczymi zombie w tle. I tak były kręcone kontynuacje, remake oraz całkiem udane pastisze. Jednak żadnemu z nich nie udało się przeniesienie klimatu i wymowy pierwowzoru na miarę XXI wieku (prócz całkiem udanej odnowy, której został poddany  "Świt żywych trupów"). I właśnie na takie pole w 2002 roku wkroczyło "28 dni później".

Grupa ekologów uwalnia z laboratorium zainfekowane tajemniczym wirusem małpy. Wkrótce epidemia obejmuje cały kraj. 28 dni później ze śpiączki budzi się Jim. Ze zdziwieniem przemierza on puste ulice Londynu i odkrywa, że nie jest on tak całkiem opuszczony. Na ulicach wciąż przebywają zainfekowani oraz garstka ocalałych. Jim dołącza do tych ostatnich i wyrusza na poszukiwanie pomocy. Wkrótce przyjdzie mu poznać gorzką prawdę - ekstremalne sytuacje budzą w ludziach najgorsze instynkty...

Reżyserowi "28 dni później" udała się rzecz niemożliwa. Nie tylko odświeżył ideę George'a A. Romero, dostosowując konwencję kina zombie survival do współczesnych czasów (badania prowadzone przez rząd zamiast wirusa przyniesionego przez statek kosmiczny), ale i nie ominął również obrazu obecnego u prekursora zombie movie - zachowania człowieka w krytycznych sytuacjach i oceny społeczeństwa. Danny Boyle stworzył film, który trzyma w napięciu od początku do końca, pomimo małej ilości krwi. Oczywiście wielbiciele zombie mogą podnieść protest, że tak naprawdę żywych trupów tu brak, a są jedynie bardzo agresywni zainfekowani. Jednak konwencja filmu, jego apokaliptyczna wizja oraz walka o przetrwanie garstki ocalałych pozwalają na postawienie "28 dni później" obok takiego tytułu jak "Noc żywych trupów".

Widzowi utkwią w pamięci obrazy pustych ulic Londynu, które przemierza przerażony bohater, uwydatnionych przez świetne zdjęcia. Każde pojawienie się zainfekowanych wywołuje dreszcze. Dodatkowo dochodzi pobyt bohaterów u "gościnnych" żołnierzy, przywodzący na myśl "Dzień żywych trupów" lub wizytę wygłodniałego Jima w supermarkecie - naturalnie przywołujący "Świt żywych trupów". Dzięki temu "28 dni później" stanowi hołd oddany trylogii George A. Romero i jednocześnie pozwala na naturalne przeniesienie tematu zombie survival na grunt XXI wieku.

Trzeba również pochwalić świetny soundtrack, który stworzył John Murphy. Bardzo wyrazisty temat główny stanowi swoiste dopełnienie obrazu, niosąc ze sobą niepokój, ale i nutę dramatyzmu.

Najsłabszą stroną obrazu jest zakończenie, które można było poprowadzić w zupełnie innym kierunku. Podobno istnieją również alternatywne wersje, jednak ostateczna wersja wyraźne koliduje z ciężarem niesionym przez film. Jednak, pomimo to "28 dni później" stanowi inteligentny horror, który całą grozę zawdzięcza klimatowi, nie zaś krwi wylewającej się z ekranu.
 
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Krwawy, brutalny horror, nakręcony cyfrową kamerą przez jedną z nadziei brytyjskiej kinematografii... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones