Recenzja filmu

Bad Company - Czeski łącznik (2002)
Joel Schumacher
Anthony Hopkins
Chris Rock

Ach, to życie szpiegów!

Podróże, strzelaniny, adrenalina - dla Jamesów Bondów to codzienność. Jeżeli, tak jak w "Bad Company", jednego z Bondów zastępuje zwykły chłopak z ulicy, to jest jeszcze do tego kupa śmiechu.
Podróże, strzelaniny, adrenalina - dla Jamesów Bondów to codzienność. Jeżeli, tak jak w "Bad Company", jednego z Bondów zastępuje zwykły chłopak z ulicy, to jest jeszcze do tego kupa śmiechu. Wprawdzie po dobrym początku film konsekwentnie wytraca energię, ale w całości jest to całkiem strawna komedia szpiegowska. "Bad Company" jest przede wszystkim benefisem Chrisa Rocka. Widzieliśmy go w ciekawszych filmach ("Dogma", "Siostra Betty") i lepszych rolach, ale nigdy aktor miał tyle pola do gwiazdorskich popisów, co tutaj. Rock gra niewłaściwego faceta na niewłaściwym miejscu: nawijającego afroamerykańskim slangiem cwaniaczka, który musi udawać szpiega, który udaje wyrafinowanego kolekcjonera antyków. Z tej podwójnej maskarady wynikają oczywiście różne hece. Chris Rock nie przegapia okazji i błaznuje z biglem godnym Eddie'ego Murphy'ego z najlepszych lat. Partnerem Rocka jest Anthony Hopkins, który podobnie jak Robert de Niro, grywa we wszystkim. Biedny starszy pan musi biegać, strzelać i tarzać się po ziemi, jakby był jakimś Batmanem - Joel Schumacher, reżyser "Batman Forever", najwyraźniej nie miał respektu dla wieku i tuszy sir Anthony'ego. Być może doczekamy się jeszcze filmu, w którym Hopkins zagra mistrza skateboardu albo surfingu. Dla wybitnego aktora nie ma zadań niemożliwych. Osobnym smaczkiem "Bad Company" są gangsterzy z rosyjskiej mafii. Czarne charaktery pod wodzą nieodmiennie demonicznego Petera Stormare noszą się na czarno - odziani w designerskie ciuchy jakby żywcem zdarte z Keanu Reeavesa z "Matrixa". Zanim kogoś kropną, przybierają efektowne pozy sugerujące, że biorą udział w sesji mody dla "Vanity Fair". Czeska Praga fotografowana przez świetnego operatora-stylistę Dariusza Wolskiego, dodaje jeszcze tym popisom ostentacyjnej elegancji szyku i glamuru. Film ma sporo energii i wdzięku, dopóki Jake wdraża się do szpiegowskiego rzemiosła. Potem przychodzi czas na rozprawę ze złymi chłopakami i musimy odbębnić standardowy pakiet strzelanin i pogoni. W finale mamy, o niespodzianko, bombę zegarową, którą trzeba rozbroić na sekundę przed eksplozją. To fantastyczne, że zawsze udaje się te zegary zatrzymać w ostatniej chwili. Ciekawe, czy obejrzymy kiedyś film, w którym bomba zrobi wreszcie jakieś spektakularne bum.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Według danych statystycznych 1 na 300 porodów rodzą się bliźnięta jednojajowe. Wyglądają tak samo, mają... czytaj więcej
Kinga Kozakiewicz

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones