Recenzja filmu

Słoń (2003)
Gus Van Sant
Alex Frost
Eric Deulen

Adolf Hitler też obchodzi swoje urodziny

Jeśli miałbym wskazać jedną rzecz, która jest w "Słoniu" niejako nowatorska (a co najmniej niekonwencjonalna), to z pewnością byłaby to narracja. 
Niektórym czytelnikom może to coś mówić - masakra w Columbine High School w stanie Colorado. Miała miejsce 20 kwietnia 1999 roku i zapisała się w historii jako jedna z najkrwawszych  masowych zabójstw na terenie placówek oświaty. Tyle z backstory "Słonia". Jednak to, co pokazuje nam w swoim obrazie Gus Van Sant wykracza poza wszelkie ramy dokumentu i paradokumentu. Reżyser daje nam, widzom, niespotykaną okazję do wejścia z kamerą w życie nastolatków, pozostając przy tym całkowicie obiektywnymi. Bezwstydnie obserwujemy uczniów zza pleców i oczekujemy na przedstawienie. 

Przed faktyczną masakrą poznajemy paru bohaterów. Żadnego z nich możemy nazwać "protagonistą", ale reżyser wykorzystuje krótkie sceny (z fantastycznymi długimi ujęciami), byśmy choć trochę utożsamili się z uczniami pobliskiej szkoły. Jednocześnie obserwujemy genezę i rozwój samego motywu młodocianych zbrodniarzy, którzy okazują się gnębionymi przez rówieśników nerdami, niejednokrotnie udającymi się z tego powodu do szkolnego pedagoga. W zasadzie szkoła średnia jak każda inna. Każdy jest indywidualną częścią licealnej społeczności i wydaje się, że nic nie może zakłócić tego beznamiętnego letargu codzienności.

Jeśli miałbym wskazać jedną rzecz, która jest w "Żegnaj słoniu (1981)Słoniu" niejako nowatorska (a co najmniej niekonwencjonalna), to z pewnością byłaby to narracja. Van Sant wydaje się ukazywać nam wszystko jak na dłoni - i istotnie tak robi. Jednak sposób, w jaki reżyser prezentuje nam kolejne części układanki pozostawia (nam) wiele do życzenia. Aby uchwycić sens i chronologię zdarzeń, widz sam musi połączyć poszczególne elementy opowieści niczym puzzle. W ten sposób został nawiązany swoisty kontakt między twórcą a odbiorcą dzieła. Reżyser droczy się z nami, sprawdza naszą inteligencję, bawi się z widzem, zachowując przy tym odpowiedni dystans i szacunek.

Pseudodokumentalne zdjęcia, długie ujęcia (podchodzące niekiedy nawet pod mastershoty), obsada zapełniona naturszczykami - Van Sant doprowadza do eskalacji realizmu w swoim filmie. Mierzymy się ze zwykłymi problemami młodzieży, o których często starsi nie mają pojęcia. I chociaż wydawać by się mogło, że problemy z nękaniem słabszych w szkole, przemocą w grach komputerowych czy w końcu z anonimowością w Internecie to przeżytek i każdy jest już tego świadomy, często nie zdajemy sobie sprawy z powagi tych problemów. Van Sant przestrzega nas, że sprawa jest wciąż aktualna i powinniśmy działać, bo jej skutki mogą się okazać nieodwracalne. 
"Słoń" Van Santa jest wzorcowym przykładem filmu edukacyjnego, który pozostaje przy tym wizualną i realizatorską perełką. Jest krótki, rzeczowy, chłodny. Jest postawiony w kontraście do luzackich filmów o nastolatkach z lat 80. i 90. Nie wyznacza nowego trendu, ale zwięźle przedstawia problem i stawia proste pytanie: Czy rodzice i nauczyciele zrobią coś zanim będzie za późno?
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Masakra w Columbine High School, gdzie w 1999 roku dwóch nastoletnich chłopaków zabiło 13 osób (12... czytaj więcej
Film Gusa Van Santa opisuje prawdziwe wydarzenia, które miały miejsce 20 kwietnia 1999 roku w... czytaj więcej
Muszę przyznać, że osobiście preferuję filmy nieco "operowe". Obrazy te to dzieła, w których efektowne... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones