Recenzja filmu

Eskorta (2014)
Tommy Lee Jones
Tommy Lee Jones
Hilary Swank

Ambitnie, lecz bez polotu

W swojej drugiej przygodzie z reżyserką Tommy Lee Jones potwierdza, że o niebo lepiej radzi sobie przed kamerą, aniżeli za nią. Aktorsko znów wspina się na wyżyny, widać, że w realiach świata
W swojej drugiej przygodzie z reżyserką Tommy Lee Jones potwierdza, że o niebo lepiej radzi sobie przed kamerą, aniżeli za nią. Aktorsko znów wspina się na wyżyny, widać, że w realiach świata rewolwerowców odnajduje się doskonale, niczym stary wyjadacz. Niestety, o wiele gorzej radzi sobie w roli ojca filmu. "Eskorta" nie jest poruszającym kinem, na które się zanosiła. Przypomina raczej mozaikę niezgrabnie połączonych ze sobą scen i niepoukładanych wątków. To skrócić, to wyciąć, to poprawić – w montażowni zabrakło człowieka, który rzucałby takimi frazesami. Ale po kolei.

Film opowiada historię Mary Bee Cuddy (Hilary Swank), która podejmuje się zadania, przed którym pierzchli nawet mężczyźni. Ma przewieźć ze stanu Nebraska do Iowa trzy kobiety, które w wyniku nagłych nieszczęść postradały zmysły. Jedna nie rozstaje się ze swoją lalką, druga cały czas powtarza enigmatyczne da, a trzecia najchętniej zabiłaby pozostałe. Wszystkie zamknięte w jednym wagonie pociągowym. Na szczęście ambitna indywidualistka nie jest sama. W zamian za ocalenie spod stryczka, towarzystwa obiecuje jej dotrzymać dezerter wojenny, George Briggs (Tommy Lee Jones).

Wszyscy jeden po drugim – pastor, sprzedawca dyliżansów, jej przyszły towarzysz – ostrzegają Cuddy przed trudnościami i niebezpieczeństwami podróży. Kobieta jednak nie zamierza rezygnować, nie ma bowiem nic do stracenia. Jest niezamężna, żyje w pojedynkę, sama zajmuje się gospodarstwem. Mężczyznę, który odrzuca jej oświadczyny, nie obchodzą liczne akry i potężna trzoda – on po prostu chce się czuć głową rodziny, co przy takiej kobiecie jest po prostu niemożliwe. Czy zatem pod dyktando Zosi Samosi da się zagonić Briggs – człowiek, który ponad wszystko ceni sobie niezależność?



Spośród całej obsady, najlepiej w swojej roli czuje się, rzecz jasna, reżyser. Widać, że scenariusz (sam w sobie ubogi, z tandetnymi dialogami) służy mu tylko jako podpowiedź - Lee Jones sam kreuje swojego bohatera, łudząco podobnego do Eda Toma Bella z "To nie jest kraj dla starych ludzi". Hilary Swank z kolei dobrze odnajduje się w roli desperatki szukającej swojej drugiej połówki, jednak widać, że ten gatunek filmowy ewidentnie jej nie leży. Kreacje obłąkanych kobiet wypadają nie najgorzej, ale z takimi postaciami można się było postarać przynajmniej o nominację Akademii za rolę drugoplanową, na co się raczej nie zanosi.

Oddajmy reżyserowi, że powziął się naprawdę ambitnego zadania, gdyż "Eskorta" była co najmniej trudna do przeniesienia na ekran. Z drugiej jednak strony nie była to też historia bez cienia szans na sukces. Lee Jones fenomenalnie pokazał nam świat westernu, ale nie zapanował nad dziejącą się tam akcją. I choć pierwszy akt nie zapowiada tak sromotnej porażki na polu montażu i reżyserii, to od momentu rozpoczęcia podróży zawiodłem się na całej linii. Trzecia część przyspiesza, dynamizuje akcję, ale to wciąż za mało, bo z zakończenia dałoby się wykrzesać o wiele więcej. Taka huśtawka nastrojów źle oddziałuje na odbiór całokształtu produkcji. Czego zatem zabrakło? Przede wszystkim doświadczenia, którego niech reżyser zbierze jak najwięcej. Może następnym razem będzie z polotem.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Historia mężczyzny w filmowych westernach zaczęła się wraz z powstaniem pierwszego dzieła tego gatunku –... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones