Recenzja filmu

Predator (1987)
John McTiernan
Arnold Schwarzenegger
Carl Weathers

Ani tygrys, ani słoń nie są na szczycie łańcucha pokarmowego

Arnold, wypaliwszy cygaro, wykopał swój tobołek z helikoptera, zmienił ubranie na bardziej wyjściowe (do dżungli) i poszedł na polowanie. Stale i umiejętnie utrzymywane napięcie, wyraźnie
Arnold, wypaliwszy cygaro, wykopał swój tobołek z helikoptera, zmienił ubranie na bardziej wyjściowe (do dżungli) i poszedł na polowanie. Stale i umiejętnie utrzymywane napięcie, wyraźnie zarysowane (choć zbyt komiksowe) postaci, dobre fabularne tło dla polowania przybysza z kosmosu (czego brakuje na przykład w "Alien vs. Predator", gdzie fabuła jest zbyt pretekstowa nawet jak na film akcji) to niewątpliwe atuty filmu. Dżungla, oddział komandosów prowadzony przez majora Dutcha (Schwarzenegger), zakładnicy do odbicia - ot i scena przygotowana. Podobnie jak w pierwszych filmach z serii "Obcy" - że pozwolę sobie na to porównanie - kosmiczny przeciwnik widoczny jest przez stosunkowo niedużą część filmu. Na początku nie widzimy go w ogóle. Oglądamy komandosów jego oczami, ewentualnie widzimy go w maskowaniu, jako kawałek dżungli, który ożywa - jak ujęła to dziewczyna, zatrzymana przez komandosów Dutcha jako cenny jeniec. Na dobre pojawia się dopiero w końcówce filmu, gdy na placu boju zostaje już tylko on i Dutch. Wcześniej twórcy filmu karmią nas tylko pośrednimi wskazówkami na temat tego, z kim lub czym mamy do czynienia. Obdarte ze skóry ciała komandosów z innego oddziału; przeczucia Billy'ego - Indianina w oddziale Dutcha, na którego szczególnie wyostrzonych zmysłach reszta drużyny polega w najwyższym stopniu; rozmowy żołnierzy, którzy stopniowo zaczynają sobie zdawać sprawę z zagrożenia; opowieści dziewczyny wziętej do niewoli. Napięcie budowane jest na tej niewiedzy, na domysłach co do czającego się gdzieś w dżungli nieznanego. Widzimy skutki polowania, wiemy, że ktoś komandosów tropi, ale długo nie wiemy, kto zacznie pojedynek. Postać Predatora bez maskowania pojawia się w całej okazałości dopiero w pięćdziesiątej minucie filmu (gdy opatruje ranę zadaną przez komandosów i ryczy jak zarzynane prosię, które zresztą - takowe prosię - ma swoje pięć minut w filmie i zostaje zresztą zarżnięte). Oddział jest bardzo barwny. Wspomniany Indianin Billy. Muskularny niemal tak jak Arnie - Blain, żujący jakieś świństwo i twierdzący, że czyni ono z niego "seksualnego tyranozaura", obsługujący miniguna kawał chłopa (gdy kłania się kulom, zniża się do wysokości przeciętnego człowieka). Okularnik o świetnym refleksie (scena w helikopterze, gdy kolega rzuca w niego jakiś drobiazg, gdy ten jest zaczytany) opowiadający sprośne dowcipy. Schwarzenegger, który w swojej roli sprawdza się fantastycznie, palący cygaro, epatujący muskułami (w scenie odbicia zakładników podnosi ciężarówkę). Mac - przyjaciel Blaina, z którym dzieli wojenne wspomnienia - wściekłość Maca, szał w jaki wpada po śmierci przyjaciela, zapamiętanie z jakim tropi wówczas Predatora, w kilku momentach świetnie napędza akcję filmu. Jest też garść kwestii zapadających w pamięć ("I ain't got no time for bleeding", mówi Blain, gdy kolega zwraca mu uwagę, że jest ranny, "Payback time", gdy szykuje się do akcji, "If it bleeds, we can kill it" etc.) i żartów rozładowujących sytuację (gdy Predator zdejmuje maskę, Schwarzenegger odpowiednimi słowami kwituje jego brzydotę). Trzymający w napięciu film akcji, tym lepszy, że jego część sensacyjna - odbicie zakładników uwięzionych w dżungli - jest dobra sama w sobie, ogląda się ją z napięciem, a strzelanina podczas ich odbijania jest naprawdę imponująca. Do tego dochodzą niejasności związane z misją, przeczucie, że "ratunkowy" oddział Dutcha jest wrabiany w zadanie, którego - mając pełną o nim wiedzę - na pewno by nie przyjął i wynikające stąd napięcia między Dutchem a jego dawnym przyjacielem - Dillonem, który nadzoruje akcję. Między człowiekiem, który szanuje swoich ludzi, prowadzi grupę ratunkową i nie chce być wykorzystywany do misji, w których stają się oni zwykłymi zabójcami, a człowiekiem, który podobne zasady poświęcił już dawno dla pragmatyzmu i lepszego realizowania zadań swoich mocodawców. Na tym tle dopiero umieszczony zostaje przybysz z kosmosu z jego etosem polowania, który między innymi zabrania mu atakowania bezbronnych. "Sportowy" cel pobytu Predatora w dżungli widać zwłaszcza podczas ostatecznego pojedynku z Dutchem, gdzie od pewnego momentu przestaje wykorzystywać swoją techniczną przewagę, przedkładając zasady fair-play nad pewne zwycięstwo. Obserwujemy jak istotne są dla niego trofea zdobywane podczas polowania. Ryzykuje dla nich i o nie dba. Są ważną oznaką jego zwycięstw. Sam pojedynek w końcowej sekwencji filmu jest interesujący z tego względu, że łączy w sobie archaiczność z nowoczesną techniką. Dutch wykorzystuje łuk, włócznię i pułapki, wzbogacając je materiałami wybuchowymi. Predator korzysta z przewagi technicznej - termowizji, broni laserowej, komputerowego obliczania trajektorii pocisków (kamyk rzucony dla odwrócenia uwagi). Ostatecznie rozstrzygnie jednak brutalna siła - walka na pięści (co zresztą jest dość przygnębiające, gdyż Schwarzenegger jest z pewnością jednym z najsilniejszych przedstawicieli naszego gatunku, a nie daje rady zmóc Predatora ani prawym, ani lewym sierpem) oraz podstęp. Końcówka z wykorzystaniem szaleńczo w tym kontekście brzmiącego śmiechu (w przewidywaniu osiągnięcia zwycięstwa, choć już zza grobu) przywołuje na myśl końcówkę pierwszego "Batmana" (zabawka w kieszeni Jokera, wydająca obłąkańczy śmiech, w chwili gdy jej właściciel leży martwy na chodniku). Jest w filmie dużo mocnych i bardzo brutalnych scen, znakomite ujęcia, właściwy poziom napięcia z momentami przyspieszenia, po których następuje znowu złudny spokój, oczekiwanie, domysły, strach, wzajemne tropienie. Tylko muzyka pozostawia moim zdaniem wiele do życzenia - chwilami zbyt buńczuczna, napuszona, na przykład na początku filmu, gdy hałaśliwy motyw towarzyszy zwykłemu przejazdowi jeepów z lądowiska dla helikopterów do sali odpraw. "Predator" w niczym nie ustępuje najnowszym filmom akcji mimo upływu dwóch dekad od premiery. Nawet końcówka, w której w filmach akcji często trudno uniknąć przesady psującej radość oglądania (przedłużające się kulminacje przecież męczą, o czym wielu reżyserów zdaje się zapominać), tu jest rozwiązana ciekawie i nie ma specjalnych mielizn.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Predator - bezwzględny łowca, perfekcyjny myśliwy, przerażająca kreatura. Wykreowana przez Stana Winstona... czytaj więcej
Zanim John McTiernan nakręcił kultową "Szklaną pułapkę" z Brucem Willisem, światło dzienne ujrzał jeden z... czytaj więcej
Album z filmu "Predator" Johna McTiernana jest jedną z najobfitszych ścieżek muzycznych znajdujących się... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones