Recenzja gry

BioShock Infinite (2013)
Troy Baker
Courtnee Draper

Arcydzieło w utopijnym świecie

"BioShock Infinite" należy do gatunku gier akcji, ukazanych z perspektywy pierwszej osoby. Jest to już trzecia odsłona tej serii, ale nie jest ani sequelem, ani prequelem, a odrębną historią.
"BioShock Infinite" należy do gatunku gier akcji, ukazanych z perspektywy pierwszej osoby. Jest to już trzecia odsłona tej serii, ale nie jest ani sequelem, ani prequelem, a odrębną historią. Irrational Games, czyli twórcy tejże części, są również – w większej lub mniejszej mierze – autorami poprzednich produkcji z serii. Pierwszy "BioShock" wydany w 2007 roku został znakomicie przyjęty przez graczy i krytyków; w głównej mierze ze względu na oryginalność, konstrukcje świata, fabułę i przełomową grafikę. Nie gorzej było z grą "BioShock 2", która pojawiła się w 2010 roku. Podobnie jak poprzedniczka zyskała sobie uznanie krytyków i sprzedała się jeszcze lepiej od pierwowzoru, zachowując jego zalety. Czy "BioShock Infinite" podtrzymuje zainicjowany bardzo dobry poziom poprzednich części?

Główny wątek przedstawia przygody amerykańskiego detektywa, którym jest Booker DeWitt. Trafia on w nieco tajemniczych okolicznościach do lewitującego w przestworzach miasta Columbia, by odnaleźć i sprowadzić do Nowego Jorku pannę Elizabeth w ramach spłacenia swoich długów. Tak więc nie mamy już legendarnego podwodnego Rapture z poprzednich dwóch części, ale Columbia ma z nim wiele wspólnego, choć na pierwszy rzut oka tak się nie wydaje. Latające miasto, tak jak to było w przypadku Rapture, jest tylko utopią, a tak naprawdę na każdym kroku napotkamy propagandę i objawy rasizmu oraz wyzysk, a nawet niewolnictwo. Wszystko to w połączeniu z otaczającą nas religijnością i kultem proroka daje fantastyczny kontrast i sprawia, że Columbia to godny następca podwodnego miasta, a nawet jest lepsze. Niebagatelny wpływ na charakterystyczną i skomplikowaną fabułę oraz nasz odbiór przedstawionego świata ma postać Elizabeth, która nie jest tylko kolejną neutralną postacią w grze, lecz jest tą częścią gry, która pozostanie na dłużej w pamięci osoby grającej.

Trzon rozgrywki nie zmienił się wiele względem poprzednich odsłon tej serii, znowu mamy całą masę oręża jak przystało na grę akcji. Pojawił się też po raz pierwszy karabin snajperski wymuszony zapewne bardziej otwartą przestrzenią wymagającą broni dalekiego zasięgu. Wszystkie bronie możemy modyfikować zwiększając ich siłę rażenia, maksymalnie czterokrotnie każdą z nich. Oczywiście, za każde ulepszenie jakiejkolwiek rzeczy trzeba płacić w automatach rozsianych w Columbii tym razem naszą walutą są srebrne orły i radze je wydawać z rozwagą, bo na pewno nie starczy ich nam nawet na połowę przeróbek naszego arsenału w grze. Do naszych możliwości eliminacji wrogów dodano także broń do walki wręcz w "BioShock 2" mieliśmy wiertło tatuśka teraz jest to hak, który przydaję się nie tylko do potyczek z rywalami, ale także wspomaga nasz transport po tzw. wstęgach umożliwiających transport powietrzny dający wrażenie jazdy jak w kolejce górskiej. Nie zabrakło także dobrze znanej mocy dzierżonej w lewej ręce bohatera poprzednio były, to plazmidy teraz mamy vigory. Dają one możliwości podpalania przeciwników, unoszenia ich w powietrze, wywoływanie ataku stada kruków niczym w filmie "Ptaki" i wiele innych. Osobiście moje ulubione, to porażenie oraz opętanie umożliwiające przejęcie na chwilę kontroli nad wrogiem oraz wykradnięcie pieniędzy z automatów. Nasze vigory zużywają pasek "many", który zmienił nazwę z ewy na sól i wymaga ładowania, a obrażenia, które otrzymujemy powodują spadek zdrowia. Możemy o nie zadbać zjadając praktycznie wszystko, co jest jadalne.

Nowością jest trzeci wskaźnik, czyli tarcza, która od razu kojarzy się z serią "Mass Effect" i znacząco ułatwia rozgrywkę. Jak przystało na grę z implementacją elementów RPG mamy oprócz umiejętności aktywnych także pasywne. Toniki zastąpiły części ubioru bohatera odpowiednio dla głowy, torsu, nóg i stóp dla każdej części inne zestawy. Tego wyposażenia nie możemy kupić w automatach tylko musimy znaleźć, fani znajdziek będą w swoim żywiole, bo takich elementów jak kody voksów, ukryte przejścia, voksfony (zapisy rozmów różnych postaci) i esencje pozwalające nam podnieść którąś z trzech statystyk: zdrowie, sól lub tarcze. Naszymi oponentami jest cała masa ciekawych i oryginalnych postaci może nie znajdziemy tutaj takich bossów jak Big Daddy czy Big Sister, ale ich miejsce zajęli również ciekawi wrogowie tacy jak Złota Rączka (połączenie maszyny z człowiekiem, który zadaję spore obrażenia i ciężko się przed, nim schować), Song Bird (gigantyczny metalowy ptak), Patriotę (alternatywną wersję jednego z prezydentów USA wyposażonego w miniguna) oraz wielu innych podstawowych przeciwników, którzy zastąpili zmutowane genofagi z dawnych lat. Cała rozgrywka, to nie lada przyjemność, a jak dodamy do tego jeszcze znakomitą postać naszej towarzyski Elizabeth, która podrzuca nam co jakiś czas monety, amunicje i podleczy nas, gdy trzeba oraz otworzy zamknięte drzwi. Wszystko to sprawia, że jak granie w "BioShock Infinite" daje nam ogromną uciechę.

Całokształt szaty graficznej i oprawy dźwiękowej jest dobra i przekonująca. "BioShock Infinite" działający na zmodyfikowanym silniku graficznym Unreal Engine 3 prezentuje się dobrze, ale nie spodziewajmy się tu takich efektów jak w "Crysis 3" czy "Battlefield 3". Natomiast stylistyka i artyzm wykonania jest iście mistrzowski zarówno w projektach lokacji, jak i w mimice oraz gestykulacji Elizabeth. Rewelacyjny klimat dopełnia oczywiście dźwięk wszystko brzmi naturalnie zarówno odgłosy otoczenia jak i oryginalny dubbing. Muzyka którą skomponował Garry Schyman – autor ścieżki  muzycznej do pierwszej odsłony "BioShock" jest bardzo dobra, a jej główny motyw "Will the Circle Be Unbroken" (który możemy usłyszeć w pamiętnej scenie, w której Booker gra na gitarze, a Elizabeth śpiewa, gdy dookoła trwa rewolucja jak w filmie "Les Miserables Nędznicy") to jedna z najlepszych piosenek w grach w historii.   

Ciężko podsumować arcydzieło, bo taką grą według mnie jest "BioShock Infinite". Z jednej strony wypada wytknąć plusy i minusy, a z drugiej chciałoby się tylko zachwycać nad wszystkim. Tak, więc krytycznie rzecz ujmując do pozytywów zaliczam: fabułę (świetny wstęp, wciągające rozwinięcie oraz skomplikowane, ale wytłumaczalne i zapierające dech w piersiach zakończenie), postacie (ciekawe osoby drugoplanowe, główny bohater, którym chce się grać oraz Elizabeth przebijająca wszystkich), oprawę audio-wizualną (konstrukcje rewelacyjnego świata i szczegółowe wykonanie, dźwięk i muzykę pogłębiającą klimat  aż wylewający się z ekranu), rozgrywkę (dużo możliwości rozwoju postaci i niekończąca się przyjemność z szukania znajdziek i eliminowania wrogów). Natomiast małe minusy, które nie wpływają w znaczny sposób na grę to: brak zmiany wyglądu broni, momentami słabe SI wrogów oraz brak trybu multiplayer.

Na koniec dodam, że spodziewałem się rewelacyjnej gry, a dostałem arcydzieło. Irrational Games zachowało to, co było najlepsze w poprzednich częściach, i dodało kilka nowości, które idealnie wpasowały się w tę serię. "BioShock Infinite"BioShock Infinite (2013)jest grą którą ciężko porównać do jakiegoś innego tytułu w nią, po prostu trzeba zagrać. Polecam.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W najnowszej części serii "Bioshock", będącej prequelem dwóch poprzednich gier, przenosimy się z... czytaj więcej
W 2007 roku w branżę gier wideo tchnięty został powiew świeżości. Stało się tak za sprawą Irrational... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones