Recenzja filmu

Autostopem przez galaktykę (2005)
Garth Jennings
Martin Freeman
Sam Rockwell

Auto-zakalec

"Autostopem przez Galaktykę" już od pierwszego zobaczonego trailera wydawało mi się filmem bardzo miałkim. Jako, że nie czytałem kultowej w Stanach książki pod tym samym tytułem, nie miałem nawet
"Autostopem przez Galaktykę" już od pierwszego zobaczonego trailera wydawało mi się filmem bardzo miałkim. Jako, że nie czytałem kultowej w Stanach książki pod tym samym tytułem, nie miałem nawet na co czekać. Pójście na seans było dla mnie jedynie recenzenckim obowiązkiem i sprowadziło się do tradycyjnej sytuacji - wczoraj widziałem, dziś napiszę, jutro zapomnę. Rutyna... Produkcja Gartha Jenningsa, będącego zarówno autorem scenariusza, jak i reżyserem, opowiada nam historię dość przedziwną. Do zniszczenia naszej rodzimej planety zostało dwanaście minut - odliczanie już się zaczęło. Jedynym mieszkańcem, świadomym zagrożenia, okazuje się obcy, zwiedzający nasz ekosystem. Tuż przed anihilacją globu, postanawia zabrać ze sobą ziemskiego przyjaciela i zapewnić mu tym samym największą życiową przygodę. Oczywiście czym byłby taki film bez wielkiej miłości i jakiegoś małego, intergalaktycznego skandalu? Mimo, iż historia wydaje się dość frapująca, niedostatki w scenariuszu niszczą cały potencjał. Akcja jest niezwykle chaotyczna, a kolejne perypetie bohaterów często w żaden sposób nie są ze sobą powiązane. Ciągle jesteśmy świadkami kiczowatego absurdu, który śmieszy jedynie przez pierwsze dziesięć minut - choć i to jest już jakimś osiągnięciem. Fragmentów, które mnie szczerze rozbawiły, było raptem kilka. Po pierwsze - wstawki z "Przewodnika autostopowicza", opisujące konkretne stwory i planety. Po drugie - robot z depresją maniakalną, o imieniu Marvin (głos podkładał sam Alan Rickman), który był, według mnie, najsympatyczniejszym bohaterem. Kuleje również aktorstwo - aż dziw bierze, że John Malcovich zgodził się na przyjęcie roli i to w dodatku jedynie epizodycznej. Może był jednym z kultystów książki z lat '70? Jest on oczywiście najmocniejszą stroną całego przedsięwzięcia. Natomiast reszta plejady gra w sposób raczej amatorski, a ich nieudane próby rozśmieszenia publiki zwyczajnie męczą. Dość dobrze natomiast spisali się spece od efektów specjalnych - nie było tu nic rewolucyjnego, ale i tak otrzymaliśmy kawał porządnego rzemiosła. W szczególności dobre wrażenie robiły wszelkiej maści pojazdy kosmiczne. Sprawa miała się ciut gorzej z florą i fauną lokalnych ekosystemów, ale też narzekać specjalnie nie można. Wydaje mi się, że ten film od początku był skazany na przeciętność i nie dało się z niego wiele wykrzesać. Ot, kolejne filmidło, które nawet nas nie zmusza specjalnie do tego, by się zastanowić, czy już mamy się śmiać, czy też przedstawienie dalej trwa...
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dawno, dawno temu, właściwie to w 1978 roku pewien Anglik, Douglas Adams, zrealizował słuchowisko pod... czytaj więcej
Przed właściwą oceną filmu muszę się Wam do czegoś przyznać: Mianowicie nigdy dotąd nie miałem... czytaj więcej
Zdążyła się już ugruntować tendencja do porównywania, a nawet nieomal utożsamiania "Autostopem przez... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones