Recenzja filmu

Barbarella (1968)
Roger Vadim
Jane Fonda
John Phillip Law

Barbie wyzwolona, czyli seks w kosmosie

Kino, podobnie jak literatura, jest jedną z niewielu dziedzin sztuki mogącą spełniać również rolę dostarczyciela wiedzy, swoistego nauczyciela, który stara się przekazać uczniowi (widzowi)
Kino, podobnie jak literatura, jest jedną z niewielu dziedzin sztuki mogącą spełniać również rolę dostarczyciela wiedzy, swoistego nauczyciela, który stara się przekazać uczniowi (widzowi) wszystko, co wie na temat otaczającego go świata. Może także wpływać na nasze poglądy. Rozumiał to Hitler, rozumiał Stalin, rozumieli/rozumieją i inni. Kino wyzwala w nas także różne doznania estetyczne: w filmach możemy podziwiać cudowne krajobrazy lub znakomicie sfilmowane ujęcia, możemy delektować się nastrojową muzyką, możemy ekscytować się zapierającymi dech w piersiach efektami specjalnymi - co kto lubi... A to wszystko łączy się z inną funkcją kina, dla niektórych podstawową: zapewnianiem rozrywki. Co się jednak dzieje, kiedy filmowcy próbują zadowolić każdego, ładując w swoje dzieła wszystko, co może spodobać się widzom? Odpowiedź jest prosta: powstaje kicz. Takie filmy są zazwyczaj mieszanką gatunków, najczęściej horroru i komedii lub sci-fi i komedii (sporo jest także erotyki). Często są to jednak produkcje profesjonalne, w których kicz przeważnie jest zamierzony. Dlatego moim zdaniem powinniśmy traktować go - przynajmniej częściowo - jako odrębny gatunek, a co za tym idzie - nie skazywać od razu na potępienie. Bo czy na przykład takie "Kroniki Riddicka" krytykuje się za to, że są filmem sci-fi? Wątpię. "Barbarella - królowa galaktyki" z całą pewnością jest filmem kiczowatym. Świadczy o tym nie tylko osoba Rogera Vadima jako reżysera (twórcy takich perełek jak "I Bóg stworzył kobietę" czy "Gdyby Don Juan był kobietą"), ale także scenariusz (powstały na podstawie komiksu Jean-Claude'a Foresta). Główną bohaterką filmu jest Barbarella, kobieta (kim dokładnie jest, tego nie wytłumaczono), która na rozkaz prezydenta Ziemi przemierza kosmos, by odnaleźć pewnego, który może doprowadzić do zagłady wszechświata. Po drodze przeżywa liczne przygody, także erotyczne... Barbarella to taka kosmiczna Dorotka podróżująca po Oz. I podobnie jak bohaterka książki Franka L. Bauma jest zagubiona; odkrywa powoli dziwny świat, w którym się znalazła. Gdyby wyciąć parę fragmentów, powstałoby całkiem ciekawe kino sci-fi. I, o dziwo, nie chodzi tu o sceny erotyczne (których zresztą dokładnie nie widać), ale sposób ich pokazania (prawie każda osoba, którą spotyka Barbarella od razu chce się z nią kochać). Kobieta poszukująca doznań seksualnych to temat, który można przecież pokazać całkiem serio, nawet jeśli akcja filmu rozgrywa się w kosmosie. Kolejnym kiczowatym elementem scenariusza są niezwykle denne dialogi, które co bardziej wrażliwych mogą razić. Trzeba jednak pamiętać, że niewiele tego typu filmów posiada dialogi a la Tarantino. Przesadziłbym jednak, gdybym napisał, że "Barbarella" nie posiada żadnych zalet. Właściwie byłoby to kłamstwo albo zwykła głupota. Największym atutem filmu jest oczywiście Jane Fonda, zarówno pod względem walorów fizycznych, jak i umiejętności aktorskich. Co prawda, postać, w którą się wcieliła, nie dawała jej zbyt wiele możliwości, ale i tak poradziła sobie znakomicie. Tym bardziej, że niejako została zmuszona do udziału w tym przedsięwzięciu: Vadim był wtedy jej mężem. Pochwalić trzeba również scenografię, bardzo imponującą, jak na tamte czasy, a także całkiem oryginalne kostiumy. Całość została natomiast świetnie sfilmowana przez Claude'a Renoir'a, do dziś uchodzącego za jednego z najlepszych operatorów na świecie. Plusem jest również bardzo przyjemna muzyka. I jeszcze jedno...Nie wiem, czy było to zamiarem Vadima, ale film posiada coś na wzór głębszego przesłania, drugiego dna, które czyni z niego coś więcej niż kino rozrywkowe. Widać to głównie w kontaktach seksualnych bohaterki. Szczególnie w tym pierwszym, kiedy Barbarella odkrywa, czym jest prawdziwy seks (do tej pory uprawiała jego dziwną futurystyczną odmianę). Scena ta symbolizuje oczywiście utratę dziewictwa, ale nie tylko. Bohaterka zostaje bowiem zmuszona do tego, ponieważ mężczyzna, który jej pomógł, żąda teraz nagrody. Dlatego też nasza bohaterka - mimo że później również oddawała się w podobnych sytuacjach - już do końca filmu pozostanie niewinna. I właśnie to pozwoli jej uratować się ze szponów wysysającego siły życiowe potwora-boga (czytaj: mężczyzny). Rozmach, sporo akcji i golizny, piękna i seksowna główna bohaterka, trochę humoru... "Barbarella" miała szansę stać się porządną rozrywką. Niestety, film posiada jedną bardzo istotną wadę: jest zwyczajnie nudny. Trudno stwierdzić, z jakich powodów: Vadim przesadził z dawką kiczu czy może historia nie jest zbyt interesująca? Ja skłaniam się raczej do pierwszej opcji. Jednak w gruncie rzeczy nie jest to ważne. Najważniejsze jest to, że przez ten film trudno przebrnąć, więc raczej rozrywką nie nazwałbym go.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones