Recenzja filmu

Bezwstydny Mortdecai (2015)
David Koepp
Johnny Depp
Gwyneth Paltrow

Bezwstydny kicz

Nic nie jest w stanie zainteresować widza. Brak jakiejkolwiek oryginalności, scenariusz nieustannie czerpie z ogranych schematów, a dialogi momentami zdają się mocno szorować londyński,
Kusząca barwnymi plakatami, swawolnymi zwiastunami i efektowną obsadą komedia na kanwie powieści Kyrila Bonfigliolego o jakże intrygującym tytule „Nie wymachuj mi tym gnatem” miała potencjał, by stać się czymś więcej, niż jedynie niezłym hitem kasowym i kolejnym filmem zdolnym rozbawić rzesze widzów lubujących się w prostym humorze i łopatologicznej fabule. Materiał źródłowy zdaje się bowiem aż prosić o przeniesienie na ekran. Pełna figlarnego i  ciętego humoru powieść, mimo rubasznego stylu przykuwała uwagę spójną i ciekawie poprowadzoną akcją. Próżno jednak szukać tych atutów w „Bezwstydnym Mortdecai”. Twórcy zgotowali widzom krzykliwy, niespójny, wtórny i pozbawiony charakteru kicz, który w żaden sposób nie jest w stanie się obronić.

Fabuła zdaje się ciążyć w stronę kryminałów o swobodnej formie spod znaku Guya Ritchiego. Niestety, pozbawiona jest, właściwej temu reżyserowi gładkiej konstrukcji fabularnej, niekwestionowanego uroku i, nade wszystko, błyskotliwej intrygi. Nic nie jest w stanie zainteresować widza – ani błyskawiczne, lecz toporne, montażowe skoki w czasie i przestrzeni, ani kolorowa, lecz chaotycznie i kiepsko rozplanowana kolorystycznie przestrzeń. Także mdła akcja sprzyja raczej uśnięciu w fotelu niż podniesieniu napięcia. Brak jakiejkolwiek oryginalności, scenariusz nieustannie czerpie z ogranych schematów, na które widz pozostaje obojętny, a dialogi momentami zdają się mocno szorować londyński, amerykański, czy jakikolwiek inny bruk. Nawet humor nie przynosi ratunku. W morzu zalewających nas zewsząd gagów z trudem można wyłowić kilka „ledwie” zabawnych (głównie zaczerpniętych z powieści). Na ubaw po pachy nie ma co liczyć, a sytuację jeszcze pogarszają natrętne i żenujące żarty na temat wąsa Mortdecaia.

Nie wiadomo jednak, co jest gorsze –  całokształt filmu, czy Johnny Depp. Ten rewelacyjny i oryginalny aktor popełnia tu prawdopodobnie najgorszy występ w karierze. Johnny nie ma pomysłu na to, jak tchnąć w swą (skądinąd ciekawą i sympatyczną w powieściowym oryginale postać) powiew nowości. Ucieka się więc do sprawdzonych środków. Niestety, jego niepowtarzalny zasób gestów i min całkowicie się wyczerpuje. To, co w przypadku Johna Wilmota, Jacka Sparrowa czy choćby Barnabasa Collinsa zachwycało, tutaj kompletnie zawodzi. Depp stara się z całych sił, lecz jego bulgotanie, sztuczne miny i zmanierowana dykcja kreują tylko przykrą  autokarykaturę. Z bólem serca trzeba mu przyznać zasłużoną Złotą Malinę. 

Na szczęście, w przypadku reszty gwiazd nie jest już tak źle, choć żaden członek obsady nie osiąga tu wyżyn swoich umiejętności. Najlepiej wypada Paul Bettany, nieźle radzą sobie Gwyneth Paltrow i Ewan McGregor, a pojawiający się zaledwie w kilku scenach Jeff Goldblum nie ma wielkiego pola do popisu.

Mówiąc kolokwialnie, „Bezwstydny Mortdecai” stanowi niewypał na całej linii. Zawodzą, jeden po drugim, wszystkie istotne elementy, a kreacja Johnny'ego Deppa napawa goryczą i rozczarowaniem jego biednych fanów. Może jednak ten występ stanie się dla amerykańskiego aktora inspiracją, by zerwać z łatką Sparrowa, a dla potencjalnych twórców komedii kryminalnych impulsem, by szukać odmiennych sposobów na realizację tego samego celu.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Fani Johnny'ego Deppa mają powody do zmartwień. Kolejne filmy mające utrzymać aktora w panteonie gwiazd... czytaj więcej
"Bezwstydny Mortdecai" to przepełniona absurdalnym humorem komedia w doborowej obsadzie. Obok... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones