Recenzja filmu

40 dni i 40 nocy (2002)
Michael Lehmann
Josh Hartnett
Shannyn Sossamon

Bo we mnie nie ma seksu

Sztandarowe przykłady komedii romantycznych to dziś filmy przełomu lat 80. i 90. W nowym wieku trudno jest znaleźć miłosną historię, która wprawiłaby widzów w dobry nastrój tak jak nieśmiertelne
Sztandarowe przykłady komedii romantycznych to dziś filmy przełomu lat 80. i 90. W nowym wieku trudno jest znaleźć miłosną historię, która wprawiłaby widzów w dobry nastrój tak jak nieśmiertelne "Pretty woman". W filmach pojawia się bowiem coraz więcej seksu, który cały romantyzm historii usuwa daleko w cień. Kwintesencją tego nurtu jest "40 dni i 40 nocy". Czy oznacza to jednak, że film ten jest totalną porażką? Niekoniecznie. Sama fabuła jest prosta jak drut. Oto młody i przystojny Matt pewnego dnia postanawia podjąć się niezwykłego wyzwania - zrezygnuje z seksu na całe 40 dni. Punkt wyjścia nie wróży więc niczego dobrego. I rzeczywiście przez połowę filmu jesteśmy świadkami typowych klozetowych żartów pokroju: czym zapchać kondom, by dziewczyna uwierzyła, że partner szczytował. I zapewniam, że to jeden z bardziej "eleganckich" żartów. Ponadto raczy się nas pikantnymi scenkami, które obnażają jedynie podstawową słabość, czyli brak jasno określonego charakteru produkcji. Trudno bowiem stwierdzić, że "40 dni i 40 nocy" to komedia erotyczna. Niejedna młodzieżowa opowiastka zawiera śmielsze sceny. Z drugiej jednak strony nie jest to bynajmniej typowa i subtelna historia miłosna dla każdego nastolatka. Wiąże się z tym przede wszystkim kłopotliwe ustalenie pułapu wiekowego. Dla starszych produkcja ta jest zbyt infantylna, a młodsi z kolei chyba nie powinni oglądać filmu, w którym każdy dialog dotyczy seksu. Ogólnie rzecz biorąc - seans dla wszystkich, a więc w istocie dla nikogo. W drugiej połowie film zaczyna podążać w kierunku typowej komedii romantycznej, odkładając temat seksu niejako na plan dalszy. Robi się więc nawet nieco ciekawie, choć w dalszym ciągu trudno zapomnieć jest o tragicznym początku opowieści. Hartnett jako młody symbol seksu sprawdza się w filmie dla nastolatków. Wyraźnie jednak ustępuje zjawiskowo pięknej i przy tym ujmująco naturalnej partnerce Shannyn Sossamon. Aktorka ta wprowadza na ekran niezwykły powiew świeżości, co w tym akurat gatunku filmowym nie pozostaje bez znaczenia. Ścieżka dźwiękowa jest jedynie mało istotnym tłem dla akcji i nie pozostaje na dłużej w pamięci widzów. "40 dni i 40 nocy" z całą pewnością nie jest rewolucją w gatunku komedii tak jak przed laty "American Pie". Jest to produkcja słaba i pełna wad. Mimo to jednak wydaje się bardziej subtelna od innych komedii, w których bohaterowie zazwyczaj nie wprowadzają abstynencji seksualnej, lecz przez 40 dni i 40 nocy urządzają orgię.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"40 dni i 40 nocy" to komedia romantyczna w reżyserii Michaela Lehmanna. Lecz tak naprawdę jakkolwiek by... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones