Recenzja filmu

Półmrok (2006)
Craig Rosenberg
Demi Moore
Hans Matheson

Celtycka legenda

Kiedy w zeszłą sobotę znudzony skakałem pilotem po programach telewizyjnych, nie liczyłem, że obejrzę jakiś film trzymający w napięciu. Z ciekawości zatrzymałem się na jednym kanale, przyciągnęła
Kiedy w zeszłą sobotę znudzony skakałem pilotem po programach telewizyjnych, nie liczyłem, że obejrzę jakiś film trzymający w napięciu. Z ciekawości zatrzymałem się na jednym kanale, przyciągnęła mnie buzia Demi Moore. I się zaczęło...

Początkowe sceny nie wydają się szczególnie oryginalne, mamy wrażenie, że gdzieś już to widzieliśmy. Intelektualistka-pisarka i jej rozpadające się małżeństwo z powodu śmierci dziecka. Schemat dość popularny w tych owianych złą sławą kanadyjskich thrillerach. Na szczęście jest pewien element wyróżniający "Półmrok" na ich tle, mianowicie element paranormalny. 

Rachel Carlson (Moore) chcąc uciec od traumy związanej ze śmiercią dziecka o którą się obwinia, wyjeżdża do wioski na malowniczym szkockim wybrzeżu, by w spokoju napisać nową książkę. Poznaje nowych ludzi, chłonie piękno przyrody, wydaje się, że lepszych warunków nie mogła sobie znaleźć. Jednak na każdym kroku towarzyszy jej wspomnienie śmierci ukochanego synka, którą ciągle się zadręcza. W poszukiwaniu ukojenia wybiera się wreszcie na wędrówkę do latarni morskiej. Poznaje tam Angusa (świetny Hans Matheson), samotnego latarnika, z którym z biegiem czasu coraz bardziej się zaprzyjaźnia i w końcu wybucha między nimi gorący romans. Wydawać się może, że to koniec jej problemów, jednak to dopiero początek.

Intryga przedstawiona w filmie trzyma przez cały czas w napięciu. Właściwie dopiero na ostatnie 20 minut filmu zaczynamy rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi, jednak tutaj mam wrażenie, że scenarzyści zaplątali się i przekombinowali, przez co wygląda to bardziej na dziurawy scenariusz, a nie na niedopowiedzenia. W każdym razie nie jest to jednak aż tak zauważalne, dlatego nie ma co wieszać psów na panu Rosenbergu, który notabene jest również reżyserem tego filmu.
Na pochwałę w szczególności zasługują piękne zdjęcia przedstawiające nadmorskie krajobrazy (walijskie, a nie szkockie, ale to nie ma znaczenia) oraz muzyka, która umiejętnie buduje napięcie i stwarza wyjątkowy klimat (muzykę stworzył kolejny Rosenberg).

Podsumowując - film idealnie nadaje się na jesienno-zimowe wieczory, w których wiatr wyje za oknem, a towarzyszą nam miska słonych orzeszków i małe piwo. Gwarantuję, że tak Was wciągnie ta historia, że nie będziecie mogli oderwać wzroku od ekranu i na pewno nie będziecie rozmawiać w czasie seansu, a już na pewno ze znudzeniem sprawdzać która godzina. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Trudno jest mi zrozumieć zawodowe poczynania Demi Moore. Aktorka ta bowiem albo specjalnie wybiera... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones