Recenzja wyd. DVD filmu

The Raid 2: Infiltracja (2014)
Gareth Evans
Iko Uwais
Arifin Putra

Ciężkie objawy syndromu sequela

Pierwsza część "Raid" to objawienie kina akcji. Żadnego "wire fu", topornych przystojniaków trenujących karate dla żółtodziobów od trzech miesięcy, żadnego łóżkowego epizodu dewastującego
Pierwsza część "Raid" to objawienie kina akcji. Żadnego "wire fu", topornych przystojniaków trenujących karate dla żółtodziobów od trzech miesięcy, żadnego łóżkowego epizodu dewastującego fabułę. W moim odczuciu Gareth Evans wyreżyserował szczytowe osiągnięcie gatunku, a na jego kontynuację czekałem przede wszystkim z obawami. Niestety słusznymi.

Widząc ilość pochlebnych komentarzy na temat kontynuacji "Raid", czuję się trochę jak porucznik Harris wchodzący do Błękitnej Ostrygi. Zaznaczę więc od razu, że moje rozgoryczenie wynika przede wszystkim z wysoko postawionej poprzeczki w 2011 roku. Liczyłem na serię filmów, które będą przełamywać stereotypy, tworzyć nowy kanon kina akcji, a zamiast tego "Raid 2" jest jedną wielką mimikrą dziesiątek innych produkcji. Domyślam się, że powiększony budżet musiał obudzić wiele pokus. Częstą dolegliwością filmowców osiągających sukces małym kosztem jest zachłyśnięcie się nagłym zwiększeniem finansowego potencjału. Niestety Gareth Evans nie wykazał się wstrzemięźliwością.

Moc "Raid" wynikała z prostego, ale nie głupiego scenariusza, klaustrofobicznego klimatu i minimalnych odstępów pomiędzy kolejnymi imponującymi starciami. Co zrobić, żeby udźwignąć ciężar udanego sequela? Według Evansa należy w pierwszej kolejności zrezygnować z tych elementów i stworzyć scenariusz czerpiący jedną garścią z "Infernal Affairs", drugą z byle tandety spod znaku Stevena Seagala. Efekt to czerstwa intryga, dłużące się dialogi i o przynajmniej pół godziny za długi film. Takie są prawa kontynuacji - więcej wybuchów i większe widowisko, ale twórca "Raid" jawił się jako osoba uznającą maksymę: "Prawo jest po to, by je łamać".

Jednym z najbardziej irytujących pomysłów wykorzystanych w filmie jest ogromnych rozmiarów podsłuch (a może coś mnie ominęło i akcja "Raid 2" rozgrywa się w latach 80.?) umieszczony w portfelu bogatego kryminalisty, który odkrywa go po długim czasie, dokonując byle zakupu. Naprawdę wcześniej za nic nie musiał płacić? Nie chcę być jednym z tych domorosłych ekspertów, którzy besztają film za łamanie praw fizyki albo nieużywanie telefonów komórkowych w XXI wieku, ale przecież można było zrobić ten wątek znacznie bardziej prawdopodobnym. Wybitnie beznadziejnym pomysłem było natomiast umieszczenie Yayana Ruhiana w obsadzie. Jego umiejętności w silacie są wybitne, ale nawet to nie powinno być argumentem do zatrudnienia w nowej roli aktora, który w pierwszej części filmu zagrał zupełnie inną postać. Długie włosy i broda są zbyt słabym kamuflażem, żeby zmylić czujnego widza...

Bez dwóch zdań to właśnie Yayan i Iko Uwais (odtwórca głównej roli) dostarczali najwięcej emocji w filmie z 2011 roku, a tajemnicą ich sukcesu jest brak zdolności aktorskich. Scenariusz nie wymagał, by odgrywali skomplikowane emocje czy też zgłębiali metafizyczne warstwy swoich postaci, mimo wszystko wypadli wiarygodnie. Najgorsze, co mógł uczynić reżyser, to kazać im grać. Kuleje tu wszystko od mimiki po dialogi, aż przykro patrzeć.

Nic jednak nie boli tak bardzo jak dysonans pomiędzy scenami walki z "jedynki" a nakręconymi na potrzeby drugiej części. Iko i Yayan są bez zarzutu, ale tylko bez zarzutu, a tyle to nawet Batman Bale'a gwarantuje. Gorzej z innymi postaciami... Bejsbolista trafiający piłką w ruchomy cel? Dziewczyna z młotkami, która pewnie pół roku przed rozpoczęciem zdjęć nie miała do czynienia ze sztukami walki? Można by to przełknąć, ale najbardziej zawodzi obecność bolączki wszelkich tego typu filmów - przeciwnicy czekający na swoją kolej do obijania. W "Raid" sprytnie udało się tego uniknąć przez pojedynki w małych pomieszczeniach, do których większa liczba przeciwników po prostu nie miała dostępu. W  "Raid 2" podobne rozwiązanie zastosowano tylko na początku, w scenie w toalecie.

Może gdyby "Raid 2" był "Raidem 1" to oglądałoby się go przyjemniej. Bez ciężaru oczekiwań stanowiłby solidną pozycję, ale czasem nie da się odseparować dzieła od jego kontekstu. Dla mnie rozczarowanie jest zbyt duże.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pamiętam jak wspólnie oglądając transmisję z tenisa stołowego w trakcie Igrzysk Olimpijskich jeden z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones