Recenzja filmu

Cooler (2003)
Wayne Kramer
William H. Macy
Alec Baldwin

Cool film

Tytułowym coolerem, osobą, której uciążliwy pech przenosi się na innych, mających dobrą passę graczy kasyna, jest Bernie Lootz (William H. Macy). Zatrudniony przez bezwzględnego szefa kasyna
Tytułowym coolerem, osobą, której uciążliwy pech przenosi się na innych, mających dobrą passę graczy kasyna, jest Bernie Lootz (William H. Macy). Zatrudniony przez bezwzględnego szefa kasyna (Alec Baldwin) gwarantować ma to, że nikt nie rozbije banku i nie pozbawi wysokich zysków właścicieli dochodowego interesu. Już w pierwszych scenach reżyser Wayne Kramer zarysowuje podstawowe konflikty, wokół których ogniskować będzie fabułę filmu. Obserwujemy w efektownych panoramach miejsce akcji i działalność głównego bohatera - wystarczy, że zbliży się do wygrywającego gracza, a już w następnym posunięciu przegrywa on łatwo zdobyte pieniądze. Kramer często posługuje się prostymi i klarownymi zabiegami, sprzyjającymi odbiorowi filmu. Gdy Bernie zamawia w barze kawę i zabraknie śmietanki, pech go nie opuścił; gdy dziwnym trafem śmietanka jest - sprzyja mu szczęście. Nastrój bohatera przenosi się również na prezentację kadrów, są na przemian optymistyczne i dynamiczne lub pesymistyczne i stonowane. Wszystkie te elementy przyczyniają się do jasnego przekazu, który stara się przedstawić reżyser. "Cooler" ma więc głównie walory rozrywkowe. Ogląda się go przyjemnie, a czas przy nim spędzony mija szybko. Niezaprzeczalnym walorem "Coolera" są aktorzy. William H. Macy był wymarzony do roli notorycznego pechowca. Wiarygodnie prezentuje również jego przemianę i uzdrawiającą moc miłości. Maria Bello jak zwykle wygląda znakomicie i nie szczędzi widzowi swych wdzięków. Udowadnia również, że na drugim planie potrafi zabłysnąć i nierzadko skraść film bardziej uznanym partnerom. Prawdziwą gwiazdą jest jednak Baldwin. Jego kreacja przywodzi trochę na myśl inną, równie brawurową rolę bezwzględnego szefa kasyna, którą stworzył Robert De Niro u wielkiego Scorsese. Tym razem nie jest ona jednak najważniejsza. Być może właśnie za to, że Baldwinowi udało się przebić, należą mu się największe słowa uznania. Jego Shelly Kaplow nie cofnie się przed niczym, aby zdobyć zysk i móc prowadzić interes według własnego uznania. Jest lekko diaboliczny, ale paradoksalnie wierny własnemu kodeksowi postępowania i dopiero przekroczenie przez kogoś jego surowych reguł prowokuje go do brutalnych poczynań. Mimo iż na pierwszym planie pozostaje wątek miłosny pary głównych bohaterów, Wayne Kramer starannie wplata w film głębsze przemyślenia, choćby na temat odchodzącej w przeszłość klasy takich miejsc jak kasyna. Kaplow nie chce się zgodzić, aby z jego własności uczyniono być może lepiej prosperujący interes, ale kosztem niepowtarzalnego klimatu i nastroju. Jakby mimochodem reżyser napomina również o przemijaniu ludzi, czego symbolem staje się piosenkarz Buddy Stafford (przejmujący Paul Sorvino). W "Coolerze" udało się prawdziwie przedstawić uzdrowicielską moc miłości, która ratuje Bernie'ego i Natalie, dwójkę życiowych rozbitków, przed dalszą autodestrukcją. Warto poświęcić półtorej godziny na tę niezobowiązującą i lekką rozrywkę, która dyskretnie zmusza do refleksji.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tę miłosną historię z happy endem warto zobaczyć i od razu zapewniam, że <b>"<a... czytaj więcej
Dominika Wernikowska

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones