Recenzja filmu

Samotni (2000)
David Ondříček
Jitka Schneiderová
Saša Rašilov

Czeski towar eksportowy

Od dłuższego już czasu nad Wisłą panuje absolutna moda na czeskie kino. Obrazy Svěráka czy Morávka są wyświetlane w tych samych kinach co "Harry Potter" i "Władca Pierścieni", a Petr Zelenka
Od dłuższego już czasu nad Wisłą panuje absolutna moda na czeskie kino. Obrazy Svěráka czy Morávka są wyświetlane w tych samych kinach co "Harry Potter" i "Władca Pierścieni", a Petr Zelenka jest bardziej rozpoznawalnym reżyserem niż Andrzej Wajda. Wszyscy widzimy to na co dzień, ale niewielu zapewne pamięta, od czego to się zaczęło. Jest 2000 rok. Podczas 12. Warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego widownia owacyjnie przyjmuje film szerzej nieznanego czeskiego reżysera Davida Ondříčeka, nagradzając go w Plebiscycie Publiczności. Dziennikarze branżowi w szczególny sposób doceniają scenarzystę Petra Zelenkę, upatrując w nim słowiańskiego Woody'ego Allena. Odtwórcy głównych ról zyskują sporą popularność w Polsce. "Samotni" to opowieść o perypetiach życiowych sześciorga dwudziestokilkulatków z Pragi próbujących ułożyć sobie życie. Poznajemy chirurga, ojca rodziny, który skrywa w sobie namiętność do dawnej przyjaciółki. Inny z bohaterów, DJ prowadzący nocną audycje w radiu, wylewa swe smutki podczas programu, kiedy słuchają go podobni do niego nieszczęśnicy. Pozostali bohaterowie maja ten sam problem. Nie potrafią odszukać miejsca dla siebie, dopasować drugiej połówki. Losy tych sześciorga ludzi zostały w niezwykle umiejętny sposób połączone ze sobą przez Petra Zelenkę. W tym przypadku porównania do Woody'ego Allena są jak najbardziej na miejscu. Początkowo widz czuje się nieco zagubiony pośród sześciu nowelek, ale podczas kolejnych minut oglądania zauważa, że te historie mają jakiś wspólny mianownik, coś łączy pozornie różnych ludzi. Nieszablonowość scenariusza jest moim zdaniem głównym atutem "Samotnych". Twórcy odeszli od stylu filozoficznego, na rzecz zbioru absurdu, paradoksów i czarnego humoru. Mankamenty bohaterów zostały uwydatnione tak, aby stały się łatwo zauważalne i wzbudzały jakieś uczucia. Raz będzie to śmiech, innym współczucie. W rolach głównych obsadzono aktorów, którzy z perspektywy ośmiu lat, jakie minęły od światowej premiery "Samotnych", zyskali w Czechach status megagwiazd. Ivan Trojan został stworzony, aby grać lekarzy, dyplomatów oraz oszustów w białych rękawiczkach. Jiří Macháček to bez wątpienia ekranowy Piotruś Pan, wieczny chłopiec lub, jak kto woli, gość ze skrętem w dłoni. Obaj zostali zaszufladkowani przez producentów, reżyserów i dziennikarzy, ale należy stwierdzić absolutna klasę światową, w tym co robią. Wspominając atuty "Samotnych" nie sposób pominąć muzykę. Jej autor Jan P. Muchow to taki czeski człowiek renesansu. Nie ma w tym stwierdzeniu ani krzty przesady. Gra w filmach swego przyjaciela Davida Ondříčeka, komponuje muzykę filmową, występuje w kilku projektach muzycznych oraz udziela się w różnych ciekawych akcjach. Na ścieżce dźwiękowej słyszymy m.in. kapitalne For That Moment i jego "Ecstacy Of Saint Teresa" oraz kilka autorskich motywów sygnowanych przez The Loners (czyli przez samotnych). Generalnie trend na czeskie kino został wyznaczony przez wysokogatunkowy produkt, mający do przekazania sprawnie zmontowaną historię zwykłych ludzi. Być może nie dostrzegamy tego na co dzień, ale czy czasem nie robimy dziwnych min przed lustrem lub nie smarujemy twarzy farbą? Samotni są wśród nas, czy tego chcemy, czy nie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Samotni" wydani zostali na DVD w serii niewielkich filmów za niewielką cenę - mało znany, niskobudżetowy... czytaj więcej
Mało popularne ostatnio czeskie kino znów daje o sobie znać - a to za sprawą "Samotnych", filmu Davida... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones