Recenzja filmu

Czwarty stopień (2009)
Olatunde Osunsanmi
Milla Jovovich
Will Patton

Czwarty stopień nudy...

Na fali popularności filmu "Paranormal activity" z 2007 roku, reżyser Olatunde Osunsanmi stworzył własną "autentyczną historię". Cóż, autentyczność ulatuje z niej już w pierwszych sekundach
Na fali popularności filmu "Paranormal activity" z 2007 roku, reżyser Olatunde Osunsanmi stworzył własną "autentyczną historię". Cóż, autentyczność ulatuje z niej już w pierwszych sekundach filmu, gdy ulubienica "Złotych Malin" - Milla Jovovich nazywa siebie samą aktorką. Dzieje się to w poprzedzającym film orędziu Jovovich, która przekonuje o autentyczności filmu i opowiada o swojej bohaterce oraz o tym, co ją spotkało. A co rzekomo się wydarzyło?

Małe miasteczko Nome na Alasce. Dr Abbey Tyler po tajemniczej śmierci męża postanawia kontynuować jego badania nad dziwnymi zjawiskami, dotykającymi mieszkańców miasteczka. Serwując swoim pacjentom kolejne hipnozy, dr Abbey powoli ujawnia nam sztucznie budowaną tajemniczość historii. Akcja promocyjna filmu, znana już chociażby z "Paranormal activity" czy "Blair witch project", skutecznie całą historię z owej tajemniczości odarła. Przez pierwszą połowę filmu jesteśmy na siłę wręcz trzymani w napięciu (przynajmniej tego życzył sobie reżyser), zastanawiając się, co stoi za tajemniczymi przypadkami mieszkańców tego uroczego miasteczka. Odgadniecie tej tajemnicy nie zajmie wiele czasu. Żaden spoiler-alert również nie włączy się, gdy powiem, że to "obcy". Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę internetową tytuł filmu, by dowiedzieć się, o co chodzi. Przy okazji - nie radzę tego robić przed seansem. Mimo wszystko, reżyser usilnie stara się ukryć ten fakt przed nami. Sam już nie wiem, czy chce oszukać nas, czy samego siebie. Stwierdzenie jednego z pacjentów dr Tyler, że to, co widział w czasie hipnozy, jest tak szokujące, że wolałby o tym porozmawiać dopiero w czasie kolejnego seansu, jest wręcz śmieszne.

Jedynym ciekawym zabiegiem w filmie były podwójne sceny. Reżyser często przeplatał sceny fabularne filmu z materiałami, które rzekomo nagrała pani doktor podczas sesji, a także wywiadem z panią doktor. Oczywiście w najciekawszych momentach kamera przestawała działać lub akurat coś się z nią działo, jednak często dzielony ekran, na którym pokazywane są te same sceny z filmu i z amatorskich nagrań pani doktor, prezentuje się dość ciekawie. Reżyser dzieli ekran na dwie, trzy, a czasem nawet cztery części. Można więc porównać obie odtwórczynie głównej bohaterki. Rzekomo "prawdziwa" dr Tyler, mimo że stworzyła zaledwie poprawną rolę, to aktorsko miażdży bardziej znaną Jovovich.

Film oglądałoby się dużo lepiej, gdyby twórcy nie próbowali utrzymać klimatu autentyczności. Konwencja ta sprawia, że człowiek tylko siedzi i szuka "haczyków", które podważą wiarygodność autorów filmu. Nie może więc być mowy o prawdziwym strachu. Film nie jest nawet w połowie tak straszny, jak "Paranormal activity". Jedyne zabiegi, jakie reżyser stosuje, żeby wystraszyć widzów, to nagłe okrzyki przerywające ciszę, które być może spowodują, że delikatnie podskoczycie. Dlatego też, fanom tego typu filmów polecam obejrzenie "Paranormal activity", chociażby drugi czy trzeci raz - i tak sprawi więcej frajdy i napędzi większego stracha.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film Olatunde'a Osunsanmiego otwiera zręcznie zmontowana sekwencja, w której Milla Jovovich wygłasza... czytaj więcej
W pierwszych ujęciach filmu obserwujemy Millę Jovovich, która w przeplatanych, ostrym jak brzytwa... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones