Recenzja filmu

Płytki grób (1994)
Danny Boyle
Ewan McGregor
Christopher Eccleston

Danny'ego Boyle'a początek wielkiej przygody

Przed powołaniem do życia najlepszego filmu brytyjskiego lat 90., plażowaniem z DiCaprio, odkurzaniem (może i zupełnie nago) gatunku o zombie, lataniem "W stronę słońca" (2007) oraz
Przed powołaniem do życia najlepszego filmu brytyjskiego lat 90., plażowaniem z DiCaprio, odkurzaniem (może i zupełnie nago) gatunku o zombie, lataniem "W stronę słońca" (2007) oraz obsypaniem nagrodami za jedyny film w klimatach Bollywood, który naprawdę da się oglądać, reżyser Danny Boyle zadebiutował obrazem "Płytki grób" (1994). Mało tego – wtedy to otworzył drogę do kariery innym zdolnym młodym ludziom. W skład jego supergrupy weszli pisarz John Hodge, producent Andrew Macdonald, montażysta Masahiro Hirakubo i gwiazdor Ewan McGregor. I było to w warunkach, gdzie żeby przetrwać kilka dni więcej na planie musieli sprzedawać różne rzeczy na aukcjach. A stworzyć im się udało brytyjski hit kultowy. Wygrali fabułą.

Troje przyjaciół lekarka Juliet (naturalna Kerry Fox), nieśmiały księgowy David (świetna rola Christophera Ecclestona) i dziennikarz Alex (wyluzowany od zawsze Ewan McGregor) świetnie się rozumieją i uwielbiają niezbyt wysublimowane gierki. Właśnie przeprowadzają casting na nowego współlokatora do swojego pięknego mieszkania. Z tych, którzy im nie przypasują bezlitośnie drą łacha, ale wszystko się zmieni, kiedy to w ich progu stanie tajemniczy pisarz Hugo. Wchodzi do swojego nowego pokoju, ale już nie wychodzi... I to tyle z wygranej fabuły ile mogę zdradzić. Tytuł sugeruje, że znajdzie się tu miejsce na grób, co skutecznie może nadszarpnąć najlepsze nawet przyjacielskie więzi, ale tak naprawdę bohaterem będzie ten niesamowity apartament, który sam stanie się myśliwym. Prym w nim będzie wiódł nieoczekiwanie właśnie David, który po zwalczeniu traumatycznych przeżyć wymyśli osobliwy sposób spędzania wolnego czasu.

Styl Danny'ego Boyle'a zmieszczony został w posługiwaniu się bardzo sprytnie filmową narracją. Z odwiecznej już historii o znalezieni walizki z pieniędzmi wycisnął aż nadmiar emocji. Więcej, przy nim zawsze możecie być pewni, że historia skręci, a właściwie spadnie ze skały na zupełnie niespodziewane tory. Do tego ma niesamowity gust muzyczny. Typowy człowiek z Manchesteru. W chwili, kiedy opisuje jego debiut trwa odliczanie do premiery "127 godzin" (2010), filmu o którym już możemy powiedzieć, że namiesza w żołądkach publiczności, a niewykluczone, że i w ich duszach. Jeżeli również wyłazicie ze skóry w oczekiwaniu, polecam odświeżyć jego początki przy trzymającym w napięciu i rewelacyjnie zagranym kinie - w końcu nagroda im. Alexandra Kordy dla najwybitniejszego brytyjskiego filmu roku 1994 oraz Srebrna Muszla dla najlepszego reżysera w San Sebastian już coś o tym mówią.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Uwielbiam Danny'ego Boyle'a za to, że jego filmy są bardzo charakterystyczne. Mają w sobie coś... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones