Recenzja filmu

Mokra robota (2007)
John Dahl
Ben Kingsley
Téa Leoni

Depresja ganstera

Na zachodzie nieczęsto powstają produkcje, których bohaterami są nasi rodacy na obczyźnie. Nic więc dziwnego, że najnowszy film Johna Dahla wzbudził w Polsce niemałe poruszenie jeszcze przed
Na zachodzie nieczęsto powstają produkcje, których bohaterami są nasi rodacy na obczyźnie. Nic więc dziwnego, że najnowszy film Johna Dahla wzbudził w Polsce niemałe poruszenie jeszcze przed wejściem na ekrany. Zanim wybrałem się na seans, usłyszałem wiele opinii na jego temat, co nijak pokrywało się z tym, co zobaczyłem w kinie. Chciałbym więc zacząć od napisania, czym "Mokra robota" nie jest. Po pierwsze "Mokra robota" nie jest, jak szumnie głosi producent, zabójczą komedią o kulach. W moim przekonaniu film ten w ogóle nie jest komedią, losy głównego bohatera Franka nie tylko nie śmieszą, ale też momentami budzą żal i współczucie. Nie chcę przez to powiedzieć, że podczas prawie stu minut filmu ani razu nie wybuchniemy głośnym śmiechem - owszem są takie momenty, jest to jednak zasługa świetnych dialogów i gry aktorskiej. Po drugie "Mokra robota" nie jest w żadnym razie filmem sensacyjnym pełnym pościgów i strzelanin. Jeżeli ktoś wybiera się do kina z takim nastawieniem, może sobie od razu odpuścić, ponieważ "Mokra robota" to film nie dla niego. Czym zatem najnowsza produkcja Dahla jest? W moim odczuciu jest to film z pogranicza gatunków dramatu i noir. Opowiada przede wszystkim o walce bohatera z nałogiem, z samym sobą, ze swoimi słabościami i niedoskonałościami. Wprowadza nas również w świat przestępczego podziemia i rządzących nim brutalnych zasad. Jest to film, który trudno jednoznacznie zdefiniować. Opiera się on w dziewięćdziesięciu procentach na dialogach, a tylko w dziesięciu na akcji. Pomimo tego mogę zapewnić, że ani przez chwilę się nie nudziłem. Bohaterem "Mokrej roboty" jest płatny zabójca Frank Falenczyk (Ben Kingsley). Pracuje on na zlecenie polskiej mafii w Buffalo i, jak sam często przyznaje, uwielbia swoją robotę. Problemem jest jednak jego pociąg do alkoholu. Gdy Frank zawala bardzo ważne zlecenie, wściekły szef wysyła go na przymusowy urlop i kurację w AA. Pracując tymczasowo w zakładzie pogrzebowym, bohater poznaje nowych znajomych, w tym piękną Laurel (Téa Leoni), którzy pomagają mu wyjść z nałogu, co jednak nie jest tak łatwe, jak się Frankowi z początku wydawało. W krótkim czasie po jego zniknięciu z szeregów mafii, interesy jego szefa zostają zagrożone przez konkurencję, co oznacza, że usługi Franka ponownie będą w cenie. Film ma mnóstwo zalet i tylko jedną wadę. Jest po prostu za krótki. Postacie są tak interesujące i tak dobrze zagrane, że po zakończeniu filmu żałujemy, iż nie dane nam było poznać ich jeszcze bliżej. Głównym atutem jest oczywiście znakomity Ben Kingsley. Jako podstarzały i zgorzkniały gangster alkoholik wypada doskonale, choć kandydatem do Oscara zapewne nie będzie (obym się mylił). Pozostali aktorzy również wypadają świetnie, warto szczególną uwagę zwrócić na Billa Pullmana - w takiej roli jeszcze go nie widzieliśmy. "Mokra robota" jest filmem nietypowym i przez to jak najbardziej godnym polecenia. Historia płatnego mordercy z problemami egzystencjalnymi wciąga, ale też czasem zasmuca. Przypomina nam wszystkim, jak łatwo jest stoczyć się na dno i jak trudno jest się później podnieść. Jest to też okazja, by przekonać się, w jaki sposób Amerykanie postrzegają Polaków i wyciągnąć z tego pewne wnioski.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Frank Falenczyk miał w życiu dwie pasje: pistolety i wódkę. To pierwsze dawało mu pieniądze, które... czytaj więcej
Polak nie wielbłąd, pić musi i pić lubi. Francuzi, mięczaki, mają wino, a my cudowny eliksir z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones