Recenzja wyd. DVD filmu

Czerwona Róża (2002)
Craig R. Baxley
Nancy Travis
Matt Keeslar

Dobry King

Miniseriale telewizyjne mają swoje niepodważalne plusy. Pozwalają na lepsze rozwinięcie fabuły niż krótkie filmy kinowe. Równocześnie jednak miniserial z reguły nie liczy więcej niż 10 odcinków
Miniseriale telewizyjne mają swoje niepodważalne plusy. Pozwalają na lepsze rozwinięcie fabuły niż krótkie filmy kinowe. Równocześnie jednak miniserial z reguły nie liczy więcej niż 10 odcinków więc trudno, by pierwotna koncepcja twórców ustąpiła nachalnemu przeciąganiu wątków w nieskończoność. A gdy doda się, że scenariusz napisał sam Stephen King to podejrzewać można, że telewizyjna produkcja może okazać się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Tak przynajmniej wygląda teoria. A jak z praktyką? Fabuła serialu jest banalna. Oto zwykła historyjka o nawiedzonym domu. Wprawdzie stara się nas usilnie przekonać, że rezydencja "Czerwona róża" kryje wielką tajemnicę jednak wszelkie rozwiązania fabularne pozostają zaskakująco mało oryginalne. Nikt jednak po tej produkcji nie spodziewał się zaskakującej intrygi. Ważniejszy od niej był klimat. A ten twórcom udało się całkiem nieźle zbudować. Zasługa w tym samej konstrukcji serialu. Przez pierwszy odcinek (a więc bite 80 minut) jesteśmy świadkami przygotowań do wyprawy. Wbrew pozorom jednak nie jest to wcale najnudniejsza część seansu. Reżyser umiejętnie stopniuje napięcie a informacje podaje w zdawkowych ilościach. Przez to i sam widz przygotowuje się do wkroczenia do tajemniczej rezydencji. Im więcej słyszymy o "Czerwonej róży" tym bardziej nie umiemy się doczekać kiedy ją wreszcie obejrzymy od środka. A scenografia jak na produkcję telewizyjną jest naprawdę imponująca. Niektóre pokoje wyglądają jak prawdziwe i trudno uwierzyć w to, że jest to jedynie filmowy plan. Przykładem niech będzie pokój z lustrami zamiast podłogi. Efektownie odbijające się od podłogi światło latarek robi spore wrażenie. Niektóre jednak elementy scenografii wykonano niedbale i w pośpiechu. Sztandarowym przykładem niech będą styropianowe kamienie, które nawet kształtem nie przypominają prawdziwych. Same efekty specjalne i charakteryzacja nie powalają, ale także i nie odpychają. Nie zapominajmy wszakże, że to nie wielki kinowy przebój a zapewne ogromna część budżetu przeszła w posiadania Stephena Kinga. Cała produkcja trwa bite 4 godziny co zapewne niektórych zachęci, a innych odrzuci. Warto jednak zaznaczyć, że reżyser wykorzystał ten czas w dość typowy dla telewizji sposób. Nie ma tu wielu wątków czy ciągnących się w nieskończoność dialogów. Ogromną część antenowego czasu pochłaniają sekwencje ukazujące wnętrza nawiedzonego domu wzbogacone klimatyczną muzyką. Sceny to oczywiście nie wnoszą do samej fabuły absolutnie niczego, ale umiejętnie budują klimat. I to właśnie jest największym plusem "Czerwonej róży". To klimatyczne kino rozrywkowe, które klimat zaszczucia i osaczenia przedkłada ponad akcję, krew i nawet typowe dla gatunku napięcie. Trudno bowiem w czasie seansu odczuć gęsią skórkę na plecach. Łatwo za to wczuć się w mroczny klimat chłodnej rezydencji. "Czerwona róża" z całą pewnością spodoba się wszystkim fanom mistrza grozy. To w końcu serial robiony z myślą głównie o nich. Inni też mile spędzą 4 godziny. O ile nie będą liczyć na nic więcej niż na klimatyczną historię, którą w gruncie rzeczy telewizja i kino już nie raz nam opowiadało.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones