Recenzja wyd. DVD filmu

Obiekt pożądania (2003)
Robert Parigi
Desmond Harrington
Udo Kier

Dom lalki

Omawiany tu film stanowi ewenement z wielu powodów. Ominęły go wielkie kampanie promocyjne. Nie był promowany przez wielkie nazwiska, czy to producentów, aktorów czy opiniotwórcze osobowości ze
Omawiany tu film stanowi ewenement z wielu powodów. Ominęły go wielkie kampanie promocyjne. Nie był promowany przez wielkie nazwiska, czy to producentów, aktorów czy opiniotwórcze osobowości ze środowiska związanego ze współczesnym kinem grozy. Nie przeniknął również ów obraz do świadomości masowego odbiorcy, przez co nikt nie wymieniał go jako realnego konkurenta dla święcących triumfy amerykańskich horrorów ostatnich pięciu lat. Nie oznacza to jednak, że "Obiekt pożądania" jest filmem, który zasługuje na zapomnienie. Wręcz przeciwnie.

Bohaterem filmu jest Kenneth, przystojny pracownik korporacji, w której zajmuje się pisaniem instrukcji obsługi do programów komputerowych i urządzeń elektronicznych. Poświęcenie się pracy wyludnia jego życie towarzyskie. Do czasu. Znaleziona przypadkiem ulotka reklamowa zachęca Kennetha do zdecydowania się na alternatywę od konwencjonalnego związku, którą w tym przypadku jest produkowana na zamówienie sex-lalka, do złudzenia przypominająca żywą kobietę. Niedługo potem, w biurze i życiu Kennetha pojawia się piękna asystentka – Lisa. Mężczyzna nawiązuje z nią romans, przenosząc jednocześnie swoje fantazje na temat Lisy na trzymaną w mieszkaniu lalkę. Miłosny trójkąt zaczyna przybierać coraz dziwniejsze kształty i w konsekwencji prowadzi do zaskakującego rozwiązania.
Tak w skrócie prezentuje się fabuła filmu. Warto dodać, że film powstawał w szaleńczym tempie i w niezbyt sprzyjających warunkach. Nakręcony został w 18 dni przy ekstremalnie małym budżecie, z myślą o dystrybucji video. Dopiero pojedyncze głosy uznania doprowadziły do tego, że film znalazł się na ekranach kin i w dystrybucji poza USA.

Mimo wspomnianego tempa produkcji powstał obraz wyrównany i wolny od większych błędów i uchybień. Nie do uniknięcia okazały się pewne typowe przywary, jakimi charakteryzuje się obraz debiutanta, jednak w ogólnym rozrachunku jest to produkcja poprowadzona pewnie i okraszona charakterystycznym stylem. Akcja z początku toczy się dość leniwie, jednak wytworzona przy tym atmosfera niepokoju nie pozwala się nudzić.

Obie główne role zostały obsadzone z dużym wyczuciem. Desmond Harrington wcielający się w rolę Kennetha niepokoi i przykuwa uwagę. O ile trudno zidentyfikować się z jego postacią, o tyle aktor budzi zainteresowanie i przekonuje swoją grą. Równie dobrym wyborem okazało się obsadzenie Melissy Sagemiller w roli Lisy. Dotrzymuje ona kroku głównemu aktorowi, nie pozwalając zepchnąć się na drugi plan. Dzięki sporym umiejętnościom, jakie prezentują aktorzy udaje się zatuszować pewne niedostatki, jakimi charakteryzuje się scenariusz. Dawno już nie widziałem tak przekonująco prowadzonych scen romansowych, przy tak słabych dialogach.

Rzeczą, która najsilniej przykuwa uwagę w debiucie Parigiego, jest inteligentne podejście do kwestii lęku. Reżyser wykazał się zdumiewającą trzeźwością i refleksem podejmując stosunkowo młody temat i zarazem fenomen kulturowy, jakimi stały się w krótkim czasie tzw. RealDolls. O tym, że to temat na horror nie byle jaki, łatwo się przekonać. Zjawisko realistycznie wykonanych sex-lalek łączy w sobie dwie wymarzone płaszczyzny, na których zbudować można solidną opowieść grozy. Pierwszą z nich jest nekrofilskie tabu, którego sublimacją jest właśnie fetysz Real Doll ("...to, że nie żyje, nie znaczy wcale, że nie jest prawdziwa..."). Analogię widać zwłaszcza w jednej z ostatnich scen filmu, która wydaje się być nakręconym na nowo fragmentem kultowego "Mrocznego Instynktu" Joe D’Amato. Drugą wspaniałą przestrzenią lękotwórczą wykorzystaną w tym filmie jest sam motyw lalki, manekina czy kukły i odwiecznego strachu przed nimi, jako przed łudząco podobnymi do nas reprezentantami innej rzeczywistości - rzeczywistości śmierci.

Inteligencja i determinacja reżysera sprawiają, że "Obiekt pożądania" ogląda się z dużą przyjemnością. Umiejętnie budowane jest napięcie, co sprawia, że film ma znakomity potencjał, jako horror. Przy tym nie mamy tu wielu klasycznych chwytów, czy wyeksploatowanych do bólu jump-scenes. Groza w "Obiekt pożądania" sięga nieco głębiej od przeciętnych produkcji grozy. I jest to kolejny element, za który filmowi Parigiego należy się pochwała.

Żeby nie było tak słodko przyznać trzeba, że "Obiekt pożądania" nie jest filmem bez wad. Drażnią w nim niektóre drobiazgi i zbyt artystowski sposób ujęcia kilku scen i motywów. Przeszkadzał mi również finał, który poza niezłym wykonaniem wydaje mi się być zbyt wyraźnym cytatem z "Gry wstępnej". Nie lepiej jest z epilogiem, który odrobinę psuje pozytywne wrażenie, budząc niepotrzebne skojarzenia z serialem "Opowieści z krypty" (którego nomen omen Parigi był przez jakiś czas producentem).

Mimo to z całą odpowiedzialnością polecam "Obiekt pożądania" wszystkim poszukującym ciekawego przedstawiciela współczesnego kina grozy, dla którego poprzeczka ustawiona jest wyżej, niż w typowym amerykańskim produkcyjniaku. Tacy widzowie nie powinni być filmem Parigiego zawiedzeni. Dodam na koniec, że "Obiekt pożądania" przekonał mnie, jako film, któremu należy się równy szacunek ze strony odbiorców, jaki zaskarbił sobie Takashi Miike swoją "Grą wstępną". Oba filmy mają wiele wspólnego, jednak przede wszystkim łączy je to, że wykazują się aktualnością i przenikliwością w poszukiwaniu grozy tam, gdzie najłatwiej ją znaleźć i najtrudniej dostrzec – w codziennym życiu.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones