Recenzja wyd. DVD filmu

Zapaśnik (2008)
Darren Aronofsky
Mickey Rourke
Marisa Tomei

Dziwny jest ten świat

Co prowadzi bohatera filmu do dramatycznego finału? To pytanie, moim zdaniem, podstawowe i dlatego właśnie odpowiedź pada w ostatniej scenie. Gorzka prawda płynie w przemowie skierowanej do
Co prowadzi bohatera filmu do dramatycznego finału? To pytanie, moim zdaniem, podstawowe i dlatego właśnie odpowiedź pada w ostatniej scenie. Gorzka prawda płynie w przemowie skierowanej do widzów: "To ty, ty i ty decydujesz, kiedy skończę!". Bo - powiedzmy sobie szczerze - on nie ma wyboru. Randy się już do niczego innego nie nadaje. To dobry człowiek pełen dobrych intencji, ale stan umysłowy i fizyczny zrujnują mu wszelkie plany, zburzą każdą głębszą relację wymagającą odpowiedzialności. Wybór, jakiego dokonuje w ostatniej rozmowie z Cassidy, jest wyborem fikcyjnym. Po ponad dwudziestu latach obijania i bycia obijanym na ringu może podjąć tylko jedną decyzję - jest nią powrót na ring. Już wie. Lekcja z córką nauczyła go, że jeśli postąpi inaczej, ktoś znowu będzie cierpiał.

Zapaśnik i widzowie tworzą relację ofiary i oprawców. Fakt ten uobecnia się w scenariuszu także poprzez odniesienia do "Pasji" Mela Gibsona. Najpierw jest to bezpośrednie zacytowanie przez Cassidy. Jej słowa o człowieku, który musi cierpieć za tłum są jak przepowiednia. Potem nastąpi wierne, pozbawione hollywoodzkiej panierki, ukazanie kaleczonego w walce ciała zapaśnika. 

Niestety dalszych analogii nie będzie. Tragizm Randy'ego polega na tym, że jego cierpienie pozbawione jest sensu, a widzowie, którym on się składa w ofierze, po wyjściu z sali natychmiast o nim zapomną. Będą żądni kolejnych krwawych widowisk - niczym domagający się całopalenia bogowie. A on wierzy, że tylko im zależy na jego losie. Chwyta się tej myśli jak tonący brzytwy i... tonie. Tymczasem cyniczny tłum po paru latach nie będzie umiał sobie nawet przypomnieć, czy to był Randy czy Robin - ten co to przelewał krew dla naszej uciechy.

Film skierowany jest do człowieka, który mówi: "to nie ja każę im rujnować zdrowie na ringu, ja tylko oglądam walki", "to nie ja każę jej co noc zostawiać ośmioletniego synka i rozbierać się na wybiegu, ja tylko przychodzę popatrzeć". Jeśli wrażliwość pozwoli, widz zauważy w analogie: "to nie ja niszczę prywatność artysty, biegając za nim z obiektywem - ja tylko czytuję SuperExpress i Fakt", "to nie ja zmuszam dziecko do niewolniczej pracy - ja tylko kupuję tanią chińską koszulkę", "to nie ja wykradam cudzą własność i udostępniam ją innym - ja tylko ściągam kopię". Przesadzam, dramatyzuję? I mi najwygodniej byłoby tak przyjąć. Siedzę sobie w wygodnym fotelu, spokojny o swoje sumienie - no bo nie zabijam, nie kradnę, nawet ojca i matkę szanuję. Między ludźmi pojawiają się jednak relacje znacznie subtelniejsze. Znacznie trudniej jest mi dostrzec mój wpływ na losy Randy'ego czy Cassidy. Więc w jakim celu Aronofsky tak wiernie przybliża nam życie bohatera? Po co pokazuje mi, gdzie śpi, jak pracuje z taką dosłownością, że aż kłuje w oczy? Właśnie po to, bym poczuł, że ich codzienność jest projekcją moich potrzeb... gorzej - moich zachcianek.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Randy "Ram" Robinson niegdyś był gwiazdą wrestlingu, jednego z amerykańskich sportów narodowych. Dziś... czytaj więcej
"Wolna Amerykanka" to mieszanka stylów walki oraz konfrontacja różnych jej odmian. Też ma znaczenie walka... czytaj więcej
Nie ulega wątpliwości, że większą szansę na zostanie legendą ma bohater upadły niż dziecko szczęścia.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones