Recenzja filmu

Mściciel (1973)
Clint Eastwood
Clint Eastwood
Verna Bloom

Eastwood po raz kolejny w roli samotnego rewolwerowca

Clint Eastwood to jedna z największych żyjących gwiazd kina. Jego nazwisko słyszał niemal każdy wielbiciel kina. Ale o tym, że to także świetny reżyser, nie każdy zdaje sobie sprawę. Na swoim
Clint Eastwood to jedna z największych żyjących gwiazd kina. Jego nazwisko słyszał niemal każdy wielbiciel kina. Ale o tym, że to także świetny reżyser, nie każdy zdaje sobie sprawę. Na swoim koncie ma już dwa Oscary za reżyserię ("Bez przebaczenia" i "Za wszelką cenę"), a w ubiegłym roku otrzymał nominację do tej nagrody za "Listy z Iwo Jimy" (ostatecznie przegrał z Martinem Scorsese). Takim przykładem świetnie nakręconego filmu jest właśnie prezentowany "Mściciel", w którym Eastwood wystąpił w roli tytułowej. Dzieło bardzo przypomina spaghetti westerny, stworzone przez Sergio Leone. Faktem tym nie ma się co dziwić, w końcu to właśnie obrazy włoskiego reżysera uczyniły z Clinta gwiazdę światowego formatu. Nawet fabuła jest bardzo zbliżona do klasycznych antywesternów. Mamy tajemniczego bohatera, który w pojedynkę rozprawia się z bandą przestępców. Według dystrybutora aktor "powraca do roli Człowieka Bez Imienia", co by oznaczało, że jest to kontynuacja słynnej "dolarowej trylogii". Jednakże w "Mścicielu" widz dostrzeże pewną oryginalność. Mieszkańcy małego miasteczka skrywają tajemnicę. Przybysz również zdaje się znać sekret. Te niejasności: pochodzenie nieznajomego, czyny ciążące na sumieniach miastowych ludzi nadają filmowi napięcie, czynią go ciekawym i ekscytującym. Jak już wspomniałem, filmowy bohater ma bardzo wiele wspólnego z Człowiekiem Bez Imienia: jego przeszłość owiana jest tajemnicą, można by wręcz powiedzieć, że nic o nim nie wiemy. Swoją postać Eastwood kreuje w typowy dla siebie sposób: odgrywa samotnego rewolwerowca, który mało mówi, ale gdy trzeba, wymierza sprawiedliwość (swoją drogą przybysz jest niemal identyczny pod względem ubioru jak kaznodzieja w "Niesamowitym jeźdźcu"). W dziele Nieznajomy jest równie bezwzględny jak jego przeciwnicy: zabija, a nawet gwałci. Mimo całego okrucieństwa filmowy strzelec jest inteligentny. Wykorzystuje głupotę i naiwność miejscowych, aby przejąć władzę w okolicy. Film jest brutalny i okrutny. Ze względu na efekty techniczne (lata siedemdziesiąte) może nie robi ogromnego wrażenia, jednak sceny strzelanin są wykonane perfekcyjnie. Mamy liczne zabójstwa, wybuchy. Ogólnie obraz jest przesiąknięty akcją, co na pewno spodoba się widzom lubiącym mocne kino. Opis dystrybutora głosi: "Przemalowuje całe miasto na czerwono i zmienia jego nazwę na PIEKŁO". Nie sądziłem, że opisywane wydarzenia ukazane są dosłownie: Obcy nakazuje przemalować wszystkie budynki na kolor czerwieni i sam nakreśla napis na pobliskiej tablicy: HELL. Myślę, że polski tytuł może pomóc odbiorcy odgadnąć filmową tajemnicę. Jednak tytułowy "Mściciel" nie wymierza tylko zemsty. Swoją postawą i czynami karze tchórzostwo mieszkańców miasteczka. Okazuje się, iż jest on jedynym w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem w okolicy (nie chcę wam zdradzać, o jaki sekret chodziło, po obejrzeniu sami się tego dowiecie). Oglądając western, nie można nie zwrócić uwagi na elementy typowe dla tegoż gatunku filmowego. Już widząc scenerię rozgrywanej historii zdajemy sobie sprawę, że mamy przed oczami ukazany Dziki Zachód. I rzeczywiście: w obrazie Eastwood posługuje się krajobrazami dobrze znanymi: miasteczko to rząd domów i barów, a pośrodku biegnie ścieżka, w okolicznych barach zauważymy standardowe, ruchowe drzwiczki. Warto wspomnieć, iż na potrzeby filmu stworzono takie właśnie westernowe miasteczko, które po ukończeniu zdjęć zasypano. Więc jest to typowy western (chciałem to zaznaczyć, gdyż wiele jest dzieł z tego gatunku rozgrywających się tylko w scenerii Dzikiego Zachodu) i bardzo autentyczna, dość prawdziwa opowieść z tamtych czasów. "Mściciel" w najmniejszym stopniu nie nudzi (co chyba dla większości fanów kina w obrazach filmowych najważniejsze). Ponadto film posiada bardzo melodyjną, zapadającą w pamięć ścieżkę dźwiękową (głównie w scenie otwierającej dzieło) świetne zdjęcia, piękne krajobrazy. Do atutów dochodzi rewelacyjny (jak zawsze) Clint Eastwood i mamy bardzo dobrą pozycję dla wszystkich wielbicieli westernu oraz fanów mocnego, męskiego kina!
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones