Recenzja wyd. DVD filmu

Elfen Lied (2004)
Mamoru Kanbe
Sumio Watanabe
Chihiro Suzuki
Mamiko Noto

Elfen Lied - czyli jak zepsuć wszystko, co jest do zepsucia

Zaczynamy dość ostro - widać to po tytule. Widzę już spojrzenia fanów pełne nienawiści, każdy z nich zapewne spaliłby mnie publicznie na stosie. Teraz, by trochę oddalić się od tego, co jest w
Zaczynamy dość ostro - widać to po tytule. Widzę już spojrzenia fanów pełne nienawiści, każdy z nich zapewne spaliłby mnie publicznie na stosie. Teraz, by trochę oddalić się od tego, co jest w tytule, chciałbym przejść do czystej, beznamiętnej analizy tego, co działo się na ekranie przez te 13 odcinków. Zaczynamy. Istnieją tytuły, które sprawiają, że jesteś innym człowiekiem, tytuły, które pamiętasz długo, te, które zmuszają do zastanowienia. Istnieją produkcje zabawne, poprawiające humor i takie, w których krew przelewa się hektolitrami. "Elfen Lied" chciało być tym wszystkim jednocześnie. Zróbmy pewien eksperyment - wrzućmy do garnka wszystko, co mamy w lodówce, i podejmijmy próbę kulinarną. Co może z tego wyjść? Raczej coś, czego nie będziemy w stanie zjeść, a nawet jeżeli nam się uda, czekają nas różnego rodzaju konsekwencje z tym związane, chociażby torsje. Jeżeli jednak chcemy pokusić się o awangardę i nawrzucać do gara różne składniki, które rzekomo do siebie nie pasują, może wyjść coś dobrego, pod warunkiem, że wiemy, co czynimy, musimy więc w tego typu eksperymentach być mistrzami. Czym więc jest "Elfen Lied"? Którym z tych eksperymentów? Historia zaczyna się całkiem dobrze, mocnym kopem. Przez kilka minut czułem się, jakbym wsiadł do najnowszego Bugatti i wyjechał o zmroku na autostradę, na której jestem tylko ja. Przejeżdżając jednak z zawrotną szybkością kilka kilometrów, musiałem złapać gumę. Co więc się stało? Dość owijania w bawełnę. W rzeczywistości "Elfen Lied" oprócz ludzi powołana do życia została nowa rasa. Rasa nadludzi. Wyglądem przypominają ludzi, różnią ich jedynie małe rogi (które o zgrozo - przypominają kocie uszy). Ponadto istoty te posiadają coś, co nazywane jest wektorami - są to swego rodzaju niewidzialne dłonie, które przy pomocy sił mentalnych mogą służyć do np. przecinania różnych przedmiotów. W tym momencie zastanawiamy się, czym są owe wektory - z wyglądu przypominają niewidzialne dłonie (które kojarzą się z filmem "Donnie Darko"). Tną jednak wszystko na swej drodze jak miecze słynnego łowcy wampirów imieniem Blade. Jedną z tych istot jest urocza Lucy, która w trakcie ucieczki wykańcza po drodze ponad dwudziestu ludzi. Człowiek w swym ciele posiada pięć litrów krwi, w rzeczywistości tego anime przeciętny człowiek musi posiadać ich około 10 razy więcej, aby to, co dzieje się na ekranie, mogło być prawdą. Nasza uciekinierka spotyka na plaży chłopca imieniem Kouta, który zabiera ją do domu. Co dalej? Dowiedz się sam/a i wydaj osąd. Animacja - tak, to chyba najsilniejsza strona tej produkcji, krajobrazy i projekty są na bardzo przyzwoitym poziomie. Wektory tworzone komputerowo wyglądają całkiem wiarygodnie. Oprawa graficzna to spory plus. Muzyka - w całym anime przewija się jeden, jedyny motyw, który słyszymy w openingu, jest on całkiem udany. Ending natomiast jest zabawną i wywołującą uśmiech politowania piosenką j-popową o wyjątkowo głupich słowach. Właściwie opening i ending są jakby kwintesencją tego, co dzieje się na ekranie. Z jednej strony mamy coś co zapowiada się bardzo dobrze, z drugiej, co chwila przekonujemy się, że tak nie jest. Wiek - to także kwestia sporna. Owa produkcja jest bardzo krwawa, posiada także elementy hentai - odsłonięte piersi. Można powiedzieć, że jest to dość dobre i odważne posunięcie. Jednakże obok tej krwi i nagości mamy za chwilę elementy dramatyczne, komedyjne, haremowe, elementy fanservice. Co mamy począć? Sami nie wiemy, oglądamy dalej, czekając na wielki finał, który... no właśnie, czy aby na pewno nadszedł? Zakończenie wydaje się pozostawać otwarte, a co gorsza nie wyjaśnia wielu rzeczy, których należałoby się dowiedzieć po obejrzeniu tych wszystkich kadrów. Bohaterowie. W zasadzie siedząc i analizując, zastanawiam się, czy dość spora ilość bohaterów wyszła tej pozycji na dobre. Wielu z nich nic nie wnosi, marnuje tylko czas, który mógł zostać przeznaczony na stworzenie czegoś ciekawszego. Prawdę mówiąc, myślę, że gdyby tak wyciąć połowę bohaterów i zmniejszyć czas związany z ich wprowadzeniem, produkcja ta byłaby bardziej zjadliwa. Do czego więc ową produkcję przyrównać? Z jednej strony mamy dobrą animację, dobrą muzykę. Z drugiej ─ sztampowe i oklepane motywy, schematycznych bohaterów i elementy fabuły, które w żaden sposób nie trzymają się kupy. Myśląc o tym anime, widzę tylko jedną metaforę - wybuch supernovej, w trakcie którego nie było widać rozbłysku albo który był widoczny jedynie przez chwilę i zaraz pochłonięty przez ogromną siłę grawitacyjną tworzącą czarną dziurę, z której już nigdy żadne światło się nie wydobędzie.
1 10
Moja ocena serialu:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Oderwana ludzka ręka drga ostatnimi skurczami mięśni w kałuży krwi. Kilku strażników otacza wiszącą w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones