Recenzja filmu

The Dawn Wall (2017)
Josh Lowell
Peter Mortimer

Emocje nie zawsze wystarczą

Dokument Josha Lowella i Petera Mortimera ogląda się jak dobre, rasowe kino gatunkowe. Działają mechanizmy identyfikacji z bohaterami, suspens i precyzyjnie manipulująca naszymi emocjami
Przyznam szczerze, na "The Dawn Wall" szedłem z przekonaniem, że się wynudzę – dokument o wyczynach wspinaczy z pewnością nie jest czymś, co na co dzień interesuje mnie w kinie. Na szczęście bardzo szybko okazało się, że o nudzie nie może być mowy. Dokument Josha Lowella i Petera Mortimera ogląda się jak dobre, rasowe kino gatunkowe. Działają mechanizmy identyfikacji z bohaterami, suspens i precyzyjnie manipulująca naszymi emocjami dramaturgia. Zmagania dwóch wspinaczy ze szczególnie trudny podejściem, tytułowym The Dawn Wall, na skałę El Capitan w parku Yosemite oglądamy wciśnięci w fotel, jakbyśmy siedzieli na najlepszym filmie akcji.

 

Z historii dwóch wspinaczy – Tommy'ego Caldwella i Kevina Jorgesona – twórcy wyciągają to wszystko, co kochamy w kinie popularnym. Mamy historię walki z samym sobą – Tommy, utalentowany wspinacz, od dziecka niezajmujący się niczym innym niż wspinaczką, w pewnym momencie w nieszczęśliwym wypadku traci kawałek palca. Wszyscy wieszczą koniec jego kariery; on jednak się nie poddaje i dokonuje największych wspinaczkowych wyczynów właśnie po wypadku, opracowując nowatorską technikę, która pozwala mu się wspinać bez końcówki palca wskazującego lewej ręki. Mamy historię walki człowieka z żywiołem. Graniczącej z obsesją wytrwałości w podążaniu za swoimi marzeniami. Wreszcie, mamy przyjaźń. W pewnym momencie wspinaczki Kevin zostaje z tyłu. Nie jest w stanie pokonać szczególnie trudnego trawersu. Tommy musi podjąć decyzję, czy iść samemu dalej, czy poczekać na przyjaciela, razem z którym od dawna marzył o zdobyciu The Dawn Wall, ryzykując, że ostatecznie żadnemu z nich nie uda się zdobyć szczytu. 

Widzieliśmy to już wielokrotnie w kinie, ale za każdym razem to działa. Wzruszamy się, gdzie się mamy wzruszać, śmiejemy się, gdzie mamy się śmiać, boimy się o bohaterów dokładnie tam, gdzie pragną tego twórcy. Nie inaczej jest w przypadku dokumentu Lowella i Mortimera. Współczesna technika umożliwia twórcom stałą obecność z kamerami na ścianie. Śledzimy wspinaczkę bohaterów z bliska, jakbyśmy tam byli. Zdjęcia z ich walk z bezlitosnym, majestatycznym granitowym monolitem są naprawdę wizualnie efektowne. Kiedy jednak pojawiają się napisy końcowe i zsiadamy z emocjonalnego roller coastera, pojawiają się wątpliwości.



Film trwa około 100 minut. W tym czasie można by bez problemu zmieścić trochę pytań i refleksji, jakich w "The Dawn Wall" wyraźnie zabrakło. Na ekranie poznajemy niemal całą biografię Caldwella. Dziecięce wspinaczki z ojcem, traumatyczną wyprawę w góry Kirgistanu, gdzie wraz z grupą przyjaciół dostał się do niewoli islamskich terrorystów, małżeństwo, rozwód i drugie małżeństwo, kolejne wspinaczkowe sukcesy. Nie dowiadujemy się za to, z czego Caldwell i Jorgeson właściwie żyją. 

W trakcie 100 minut wielokrotnie zadawałem sobie pytanie, jak wygląda model ekonomiczny wspinaczki? Czy amerykańscy sportowcy mają sponsorów, którzy pozwalają się im skupić na zawodowym uprawianiu sportu, czy wspinaczka to pasja, jakiej poświęcają się poza pracą? Czy bohaterowie mają problemy finansowe? Jeśli tak, to może wato by je pokazać, jako kolejny front, na którym muszą walczyć z przeciwnościami losu. Jeśli nie, to by dopełnić obrazu, warto byłoby zdać sprawę z ich ekonomicznego przywileju. 



Pytanie o pieniądze odsyła do innego. Dla bohaterów wspinaczka jest sensem życia. Jak jednak ich aktywność postrzega na co dzień społeczeństwo? Na ile to, co robią, jest w ogóle społecznie istotne? "The Dawn Wall" sprawnie pokazuje, jak trwająca prawie miesiąc wspinaczka na El Capitan rozpaliła uwagę mediów i amerykańskiej opinii publicznej. Czy taka uwaga nie była jednak czymś wyjątkowym? 

Jest rozczarowujące, że twórcy nie podejmują tych tematów. W dokumencie nie wystarczą emocje, potrzebna też jest umiejętność urefleksyjnienia pokazywanej rzeczywistości. Tego wyraźnie zabrakło. 
1 10
Moja ocena:
6
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones