Recenzja serialu

Pułapki umysłu (2012)
Alan Poul
Greg Beeman
Eric McCormack
Rachael Leigh Cook

Fanowska halucynacja

Przepis na dobry kryminalny procedural? Miasto z wysokim odsetkiem przestępczości, ładna agentka jednego z biur policyjnych/departamentu policji, nietypowe zagadki i nieszablonowy geniusz, który
Przepis na dobry kryminalny procedural? Miasto z wysokim odsetkiem przestępczości, ładna agentka jednego z biur policyjnych/departamentu policji, nietypowe zagadki i nieszablonowy geniusz, który dołączy do stróżów prawa w roli konsultanta. Całość wrzucić do jednego garnka, starannie wymieszać, doprawić szczyptą pieprzu, zwłaszcza dwa główne składniki, dobrze zmontować i podać na ekran telewizora. Smacznego!

Daniel Pierce ma wszystko to, o czym naukowiec może zamarzyć: poklask "kolegów po fachu", uznanie wśród studentów, własnego asystenta, który załatwi za niego każdą sprawę, przychylność i przyjaźń ze strony dziekana oraz dodatek specjalny — schizofrenię paranoidalną. I stopień doktorski z, o ironio!, neurobiologii.*
Jak to w innych proceduralach kryminalnych z wyraźnie zaznaczonym głównym bohaterem bywa, doktor Pierce jest konsultantem w FBI i współpracuje ze swoją byłą studentką, która wyraźnie zapadła mu w pamięć. Wspólnie rozwiązują sprawy, w których istotną rolę odgrywają zaburzenia neurologiczne, a nawet psychologiczne. Neuroekspert niejednokrotnie tłumaczy niesłusznie oskarżanych „świrów” z ich czynów i tym samym uwalnia od niesłusznych podejrzeń.

Serial do złudzenia przypomina takie produkcje, jak "Mentalista" czy "Detektyw Monk". Fakt, łączy ich, jak już wspomniałam, sytuacja głównego bohatera. Zarówno Patrick Jane, Adrian Monk, jak i Daniel Pierce mają wspólną cechę (a nawet kilka takowych) — genialność z usterką psychiczną. Pierwszy był medium i oszustem, spowodował tym samym tragedię w swojej rodzinie, przeszedł załamanie nerwowe, ale zebrał się w sobie, poprzysięgając zemstę na seryjnym mordercy, który był przyczyną jego nieszczęścia, po czym dołączył do CBI (później również FBI), by wykorzystywać swoją spostrzegawczość, umiejętności manipulatora i znajomość ludzkiej natury, łapiąc podstępem opryszków. Niestety, do końca pozostał zamkniętym w sobie facetem z nieodwracalnym uszczerbkiem na psychice, facetem, który ufał do końca tylko jednej jedynej kobiecie — najbliższej współpracownicy i szefowej (choć lepiej nie używać przy nim tego słowa) Teresie Lisbon. Podobnie i drugi, który miał problem w odnalezieniu się w zastanej rzeczywistości po śmierci żony. Zdarzenie to zaważyło na jego odejściu z wydziału zabójstw. Cechowała go wybitna pamięć wzrokowa, spostrzegawczość i łatwość w łączeniu faktów, a także zaawansowana nerwica natręctw. On również miał swojego pomocnika — osobistą pielęgniarkę Sharonę Fleming (później zmieniona na Natalie Teeger), która cierpliwie znosiła jego wariactwa, ale była też jedynym powiernikiem tajemnic, a w późniejszym czasie awansowała na wspólnika i asystentkę w rozwiązywaniu zagadek.
To, co odróżnia doktora Daniela Pierce’a od nieznanych mu kolegów z branży, to uzyskany stopień doktorski. Wszyscy oni są samotni, prawie bez rodziny, utracili najbliższych w wyniku tragedii, mają awersję do technologii, czasem nie rozumieją młodzieżowego slangu lub odniesień do pewnych elementów współczesnej kultury, a przy ich boku zawsze stoi przyjaciel lub asystent (lub dwa w jednym). Nic poza tym Pierce’a od nich nie odróżnia.

No dobra, może trochę przesadziłam. Żadnemu z nich nie podpowiadają halucynacje, które często przybierają postać znanych osób lub ofiar rozwiązywanej zagadki. Przez to doktor wypada momentami naprawdę zabawnie i wplątuje się w wiele trudnych do wytłumaczenia sytuacji. Dzięki wątkom komediowym atmosfera lekkiej psychozy, która zaczyna narastać, gdy wraz z głównym bohaterem nie jesteśmy w stanie odróżnić rzeczywistości od urojenia, ulega przyjemnemu rozmyciu.

Większość odcinków otwiera wykład doktora — ma to później swoje odniesienie w fabule odcinka — i zamyka końcowa konkluzja wynikająca z lekcji. Doktor Pierce naprawdę jest wykładowcą, którego wielu studentów chciałoby słuchać: potrafi fachową wiedzę przekazać w przystępny sposób, okazując przy okazji dystans, jaki sam ma wobec własnej specjalizacji. W życiu osobistym jest trochę „wrzodem na dupie”; nic nie robi sobie z hierarchii władz uczelni i zawsze ma odwagę wypowiadać własne zdanie (w końcu samemu rektorowi powiedział prosto w twarz, że nie będzie mu właził w dupę ani się przed nim płaszczył). Zdarza mu się wybuchać gniewem podczas przesłuchań, zwłaszcza jeśli obiektem zainteresowań policji są grube ryby, ważne osobistości, których nietykalność i zakłamanie drażni Pierce’a. Jego gburowatość (a może raczej temperament) nie omija nikogo, nawet asystenta Maxa Lewickiego, który biega dla swojego „doktorka” na drugi koniec miasta po organiczne grejpfruty. To jest najbardziej irytująca wada głównego bohatera: wieczne niezadowolenie i nieumiejętność docenienia starań pozostałych ludzi w otoczeniu. Wyjątkiem jest klucz do zrozumienia i uspołecznienia Daniela Pierce’a, jego była studentka, agentka specjalna Kate Moretti.

Jak się dowiadujemy w trakcie trwania serialu, ta dwójka współpracowała już kiedyś z sobą, ale Moretti została przeniesiona do jednostki w Waszyngtonie, a Pierce odmówił dalszej współpracy z policją bez ukochanej uczennicy w składzie. (Znowu mamy tutaj zbieżność z "Mentalistą"). Kiedy jednak Kate wraca do Chicago, do gry wraca i "neuronaukowiec". Myślę, że wszyscy wiemy, co powodowało Pierce’em, gdy odmawiał pomocy FBI z innym partnerem — tylko Moretti była na tyle szalona, by testować kolejne zwariowane teorie swojego mentora z lat studenckich. Do zespoł dołącza także na stałe asystent prokuratora i irytujący były mąż Kate, Donnie Ryan.
Zdecydowana część rozwiązywanych spraw ma podobny schemat — Moretti dostaje telefon, na miejscu okazuje się, że w całą zagadkę wplątany jest ktoś "nienormalny", więc Kate wzywa Pierce’a, który dla niej jest w stanie nawet przerwać zajęcia. Przeciętny widz, niezależnie od tego, czy ogląda serial z napisami, lektorem, czy w oryginalnej wersji językowej, może ulec uczuciu splątania w wyniku nagromadzenia terminów naukowych, które doktor wyrzuca z siebie jak pociski z karabinu maszynowego. Wiele razy wpędza swoje otoczenie w popłoch, bo ni stąd, ni zowąd ucina sobie pogawędkę z niewidzialnym interlokutorem — najczęściej jest nim halucynacja Natalie Vincent, głos jego podświadomości i, jak na ironię, rozsądku.
Nie ma dreszczyku emocji, trzymania w napięciu — jest raczej zmieszanie bezładną kumulacją kolejnych hipotez i ciekawość, która z nich okaże się tą ostateczną. Na pewno nie jest to serial akcji, ale gwarantuje świetną rozrywkę, jeśli potrafi się docenić "dziwną dziwność", którą zarzucają niektórzy Pierce’owi.

Niektóre morderstwa wydają się naciągane — a może raczej gwałtowne zmiany neurologiczne, które zachodzą u zamieszanych w sprawy. Istnieje szansa, że poczucie takie wynika z moich braków w wiedzy z zakresu neurologii, ale… Tiki nerwowe z poczucia winy? Utrata mowy, ale zachowanie umiejętności śpiewania? Oh, really?
Wielkim plusem produkcji jest zręczne tworzenie cienkiej linii pomiędzy halucynacją a rzeczywistością. Co prawda, po kilku razach przestajemy się nabierać na realność Natalie Vincent, a także sławnych, niejednokrotnie zasłużonych osobistości, które subtelnie podsuwają doktorowi pomysły na rozwiązania zagadek, ale finał pierwszego sezonu fantastycznie łapie nas w sieć wyobrażeń, iluzji i pragnień — można poczuć się równie zmęczonym, co sam doktor.

Niestety, serial nie przetrwał próby czasu. Stacja TNT, na której był emitowany, zmieniła szefa i anulowała "Pułapki umysłu" po trzecim sezonie. Pomijając oczywisty fakt, że solidny cliffhanger mógłby zapewnić dalszą emisję na innej stacji, uważam, że to wielka szkoda, bo produkcja miała potencjał, mimo że nie jest szczególnie oryginalna. Łatwo się przywiązać do jej bohaterów, ekscentrycznego neurobiologa i jednej z niewielu w pełni akceptujących jego psychozy osób, agentki Kate Moretti, a także czarnoskórego asystenta, Maxa Lewickiego (który, swoją drogą, ma polskie korzenie). Raczej nie ma szans, byśmy mogli zobaczyć schizofrenicznego doktorka i jego ekipę w akcji ponownie — jeśli wierzyć burzącym się na zagranicznych forach fanom, stacja postawiła na mało ambitne pokroju "The Kardashians" i o innych osobach, które są sławne z tego, że są sławne.
Wszystko to złożone w jedną całość — choroba doktora, ciekawi bohaterowie, pogmatwanie ludzkiej natury, krótkie sezony (trzy po piętnaście odcinków) i szybka anulacja — dają wrażenie, jakby cały serial był zaledwie halucynacją, obiecującym przywidzeniem, które nie zawiodło widza donikąd.


PS. (SPOILER!) Dla wszystkich fanów wątków miłosnych w takich proceduralach: niestety, historię Kate i Daniela nazywam hopeless OTP. Głowę pięknej pani agent zaprząta bez przerwy były mąż-cudzołożnik, a "doktorek" miota się między ulubioną halucynacją, jej rzeczywistym odzwierciedleniem, potem pierwszą dziewczyną i na koniec przelotnym romansem. Gdy wreszcie któraś z kolei wyimaginowana osoba porusza wątek jego stanu sercowego, Daniel Pierce zdaje sobie z niego sprawę o wiele za późno… A to kolejny minus dla serialu.

* Angielski termin neuroscience (w wolnym tłumaczeniu neuronauka) oznacza ogólnie naukę o mózgu i ludzkim układzie nerwowym, a zatem wiąże się z takimi dziedzinami nauki, jak neurologia i neurobiologia, więc terminy te mogą być używane zamiennie.
1 10
Moja ocena serialu:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones