Recenzja filmu

Posejdon (2006)
Wolfgang Petersen
Josh Lucas
Kurt Russell

Gdy film idzie na dno

Wolfgang Petersen to dziś specjalista od morskiego kina przygodowego. Nie dziwi więc fakt, że to właśnie jemu powierzono realizację nowej wersji klasycznego już dziś filmu "Tragedia Posejdona".
Wolfgang Petersen to dziś specjalista od morskiego kina przygodowego. Nie dziwi więc fakt, że to właśnie jemu powierzono realizację nowej wersji klasycznego już dziś filmu "Tragedia Posejdona". Reżyser miał jednak zadanie wyjątkowo trudne. Dziś bowiem film katastroficzny to całkowicie wymarły gatunek, o którego istnieniu większość młodych widzów nawet nie wie. Czy ta próba wskrzeszenia wzorca sprzed lat powiodła się? Niestety nie. "Posejdon" z 2006 roku to klasyczne kino akcji bez najmniejszych ambicji bycia czymkolwiek innym. Sam wstęp filmu trwa zaledwie 15 minut. Potem mamy już do czynienia z nieprzerwaną akcją z rozwinięciem typowym dla filmów w stylu "Rambo". Postacie tej historii są bowiem prawdziwymi herosami, w rękach których spoczywa życie ocalałych osób (czytaj: kobiet). Pewnie feministki zbojkotują najnowszy projekt Petersena. Płeć piękna jest tu bowiem jedynie tłem dla bohaterskich wyczynów mężczyzn. Reżyser wyraźnie podkreśla, że gdyby nie prężni i silni faceci kobiety na statku nie miałyby szans przeżycia. Nie moją kwestią jest rozsądzać słuszność tego typu podejścia. Mimo to jednak mamy XXI wiek i obraz kobiet przedstawiony w tej historii jest co najmniej archaiczny. W filmie razi przede wszystkim przewidywalność akcji. Schemat goni tu schemat i trudno czasem jest nie oprzeć się wrażeniu, że scenariusz został napisany na kolanie podczas szkolnej przerwy. Postaci są płaskie i jednowymiarowe. Mamy tu bowiem albo szalenie dobrotliwych i wyidealizowanych bohaterów albo nieludzko zdeformowanych drani. Powoduje to, że cały aspekt ludzkich zachowań w obliczu ekstremalnego zagrożenia podupadł znacznie w porównaniu z filmowym pierwowzorem. W nowej wersji liczy się tylko akcja i absolutnie nic więcej. Problem tylko w tym, że nawet miłośnicy kina tego typu po paru minutach poczują przesyt. Trudno bowiem emocjonować się losami postaci, które z każdej opresji wychodzą obronną ręką dzięki albo nieludzkiej sile fizycznej, albo - co gorsza - niezwykłym zbiegom okoliczności. Do tego dochodzi nieznośny, do bólu ckliwy wątek prorodzinny, który poziomem lukru przewyższa nawet wyborcze hasła wielu polityków. Brakuje tu tylko powiewającej na wietrze amerykańskiej flagi, by dobitnie pokazać, jak cudowni potrafią być bohaterowie zza zachodniej granicy.  Od strony technicznej film prezentuje najwyższy poziom. Efekty specjalne są doskonale zrealizowane, a wnętrze statku skonstruowane z niebywałą precyzją. Nie dziwi fakt, że na projekt wydano prawie 200 milionów dolarów. To po prostu widać. Choć w starciu ze znacznie starszym "Titaniciem" Camerona film Petersena przegrywa z kretesem. Sceny nie budzą aż tak ogromnego podziwu. Związane jest to pewnie z tym, że sama akcja zaczyna nudzić już po kilku pierwszych scenach, a zatem obserwowanie najbardziej spektakularnych wybuchów również staje się męczące. Najnowszego "Posejdona" polecam tylko zagorzałym miłośnikom kina akcji ze złotej epoki pirackich kaset wideo. Wtedy filmy bez najmniejszych ambicji święciły triumf, a papierowe postaci wydawały się niezwykle bliskie. "Posejdon" jest więc filmem realizacją dorównującą naszym czasom, lecz poziomem pozostaje daleko w tyle. Dla większości kinomanów zbyt daleko...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dokąd płynie "Posejdon"? Docelowo zmierza na dno. Zanim jednak je osiągnie, czeka nas zabawa pod hasłem... czytaj więcej
Remake to wbrew pozorom nie lada wyzwanie dla twórców. Szczególnie gdy nowa wersja przedstawia dobrze... czytaj więcej
Zrealizowany za 160 milionów dolarów "Posejdon" Wolfganga Petersena jest remakiem słynnego filmu z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones